[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdzie¿ siê ten nikczemny Lotho schowa³? – spyta³ Merry.Przeszukali wszystkie pokoje i nie znaleŸli ¿ywej duszy, prócz szczurów imyszy.– Mo¿e ka¿emy ochotnikom przetrz¹sn¹æ szopy i budy?- Gorsze to ni¿ Mordor – powiedzia³ Sam.– Tak, du¿o gorsze, bardziej raniserce, bo to przecie¿ dom rodzinny, który pamiêtamy z dawnych dni, zanim gozniszczono.- To jest Mordor – powiedzia³ Frodo.- Jedno z dzie³ Mordoru.Saruman dlaMordoru pracowa³ nawet wtedy, gdy mu siê zdawa³o, ¿e d¹¿y do w³asnych celów.Tak samo jak wszyscy, którzy dali siê Sarumanowi opêtaæ, na przyk³ad Lotho.Merry rozgl¹da³ siê z rozpacz¹ i wstrêtem.- WyjdŸmy st¹d! – rzek³.– Gdybym wiedzia³ o wszystkim, co tutaj nabrojono,wepchn¹³bym Sarumanowi sakiewkê z zielem piêœci¹ do gard³a.- Pewnie, pewnie! Aleœ tego nie zrobi³, dziêki czemu mogê ciê dziœ tutajpowitaæ!W progu sta³ Saruman we w³asnej osobie, dobrze od¿ywiony i zadowolony; oczy mub³yszcza³y z³oœliwoœci¹ i rozbawieniem.Frodo w nag³ym olœnieniu zrozumia³.- Sharkey! – krzykn¹³.Saruman zaœmia³ siê g³oœno.- A wiêc s³ysza³eœ ju¿ moje imiê? Tak mnie nazywali podw³adni jeszcze wIsengardzie.Myœlê, ¿e w dowód przywi¹zania [2 Wyraz ten prawdopodobniepochodzi³ z jêzyka orków, w którym „sharku” znaczy staruszek.].Oczywiœcie niespodziewa³eœ siê spotkaæ mnie w Bag End.- Nie – odpar³ Frodo.– A mog³em by³ to przewidzieæ.Ma³a, nikczemnaz³oœliwoœæ! Gandalf ostrzega³ mnie, ¿e do tego jeszcze zachowa³eœ zdolnoœæ.- Ca³kowit¹ – rzek³ Saruman.– Zdolny jestem nawet do wcale niema³ychz³oœliwoœci.Œmieæ mi siê chcia³o, kiedy patrza³em na was, hobbiccypó³pankowie, jak jedziecie w orszaku wielkich ludzi tacy dufni, tacy zadowolenize swoich ma³ych osóbek.Zdawa³o wam siê, ¿e ca³a ta historia ju¿ siêszczêœliwie zakoñczy³a i ¿e po prostu spacerkiem pojedziecie do swego kraju,gdzie resztê ¿ycia spêdzicie mi³o i wygodnie.Mo¿na by³o zburzyæ dom Sarumanowii wygnaæ go na tu³aczkê, ale mowy o tym byæ nie mo¿e, by ktoœ naruszy³ ten waszdom.Co to, to nie! Przecie¿ wami opiekuje siê Gandalf… - Saruman znów siêzaœmia³.– Ale nie znacie Gandalfa.Skoro narzêdzia w jego rêku wykona³yrobotê, rzuca je w k¹t.Wyœcie jednak czepiali siê go nadal, marudz¹c, gadaj¹c,podró¿uj¹c okrê¿n¹ drog¹, dwa razy d³u¿sz¹ od prostej.„Jeœli s¹ tak g³upi –pomyœla³em – wyprzedzê ich i dam nauczkê.Wet za wet, z kolei ja sprawiê imniespodziankê”.Nauczka by³aby jeszcze lepsza, gdybyœcie mi zostawili trochêwiêcej czasu i gdybym mia³ wiêcej ludzi na dwoje us³ugi.Ale i tak zdzia³a³emsporo, przekonacie siê, nie starczy wam ¿ycia, ¿eby to wszystko naprawiæ alboodrobiæ.Mi³a to dla mnie myœl, znajdê w niej pewne zadoœæuczynienie za swojekrzywdy.- Jeœli w tym znajdujesz przyjemnoœæ, ¿al mi ciê, Sarumanie – rzek³ Frodo.–Obawiam siê zreszt¹, ¿e wkrótce zostanie ci po tej przyjemnoœci co najwy¿ejwspomnienie.A teraz odejdŸ st¹d i nie wracaj nigdy.Hobbici z wiosek zauwa¿yli Sarumana wychodz¹cego z którejœ szopy i natychmiastzbiegli siê t³umnie pod drzwi.Gdy us³yszeli rozkaz Froda, zaczêli szemraægniewnie:- Nie wypuszczaæ go z ¿yciem! Zabiæ go! To ³otr i morderca.Zabiæ!Saruman powiód³ wzrokiem po wrogich twarzach i uœmiechn¹³ siê szyderczo.- Zabiæ? – rzek³.– Spróbujcie, jeœli wam siê zdaje, ¿e macie doœæ si³, ¿ebysiê porwaæ na to, moi poczciwi hobbici! – Wyprostowa³ siê i wbi³ w nichspojrzenie posêpnych czarnych oczu.– Ale nie myœlcie, ¿e wraz z ca³ym mieniemutraci³em ca³¹ moc.Ktokolwiek podniesie na mnie rêkê, œci¹gnie na siebiekl¹twê.A jeœli moja krew splami Shire, ziemia ta zwiêdnie i nigdy ju¿ niezagoi swoich ran.Hobbici cofnêli siê, a Frodo rzek³:- Nie wierzcie mu! Straci³ moc, zachowa³ tylko g³os, który bêdzie was straszy³i oszukiwa³, jeœli mu siê poddacie.Nie chcê jednak, byœcie go zabijali.Na nicsiê nie zda zemst¹ p³aciæ za zemstê, tak nie zbuduje siê nic dobrego.OdejdŸ,Sarumanie, odejdŸ jak najprêdzej.- Smoku, Smoku! – zawo³a³ Saruman.Z s¹siedniej szopy pe³zn¹³, p³aszcz¹c siêjak pies Smoczy Jêzyk.– Znowu ruszamy w drogê, Smoku! – powiedzia³ Saruman.–Ci szlachetni hobbici i pó³pankowie wypêdzaj¹ nas znów na tu³aczkê.ChodŸmy!Saruman odwróci³ siê i ruszy³, a Smoczy Jêzyk pocz³apa³ za nim.Lecz gdy mijaliFroda, w rêku Sarumana znienacka b³ysn¹³ nó¿.DŸgn¹³ b³yskawicznie.Ostrzewygiê³o siê na ukrytej pod p³aszczem kolczudze i pêk³o.Kilkunastu hobbitów zSamem na czele skoczy³o naprzód, obali³o ³otra na ziemiê.Sam wyci¹gn¹³ miecz.- Stój, Samie! – krzykn¹³ Frodo.– Nawet teraz nie zabijaj! Nie zrani³ mnie.Aw ka¿dym razie nie pozwolê, byœ go zabi³ w taj haniebny sposób.By³ kiedyœwielki, nale¿a³ do szlachetnego bractwa, przeciw któremu ¿aden z nas nieœmia³by podnieœæ rêki.Upad³, nie w naszej mocy go dŸwign¹æ.Ale oszczêdŸmyjego ¿ycie w nadziei, ¿e znajdzie siê ktoœ, kto go bêdzie umia³ podŸwign¹æ.Saruman wsta³ i popatrzy³ na Froda.Oczy jego mia³y zagadkowy wyraz podziwu,szacunku i nienawiœci zarazem.- Wyros³eœ, nizio³ku – powiedzia³.– Tak, tak, bardzo wyros³eœ.Jesteœ m¹dry iokrutny.Odar³eœ moj¹ zemstê ze s³odyczy i muszê st¹d odejœæ z gorzkimpoczuciem, ¿e zawdziêczam ¿ycie twojej litoœci.Nienawidzê ciebie.Odchodzê,nie bêdê ciê wiêcej niepokoi³.Nie spodziewaj siê jednak ode mnie ¿yczeñzdrowia i d³ugiego ¿ycia.Nie bêdziesz siê cieszy³ ani jednym, ani drugim.Aleto ju¿ nie za moj¹ spraw¹.Ja tylko przepowiadam.Gdy odchodzi³, hobbici rozst¹pili siê otwieraj¹c mu przejœcie, lecz tak silnieœciskali w garœci broñ, ¿e kostki na rêkach im zbiela³y.Smoczy Jêzyk waha³ siêchwilê, potem ruszy³ za swym panem.- Smoczy Jêzyku! – zawo³a³ Frodo.– Nie jesteœ zmuszony iœæ za nim.O ile miwiadomo, nie wyrz¹dzi³eœ mi nic z³ego.Mo¿esz odpocz¹æ i od¿ywiæ siê tutaj, agdy nabierzesz si³, pójœæ w³asn¹ drog¹.Smoczy Jêzyk przystan¹³ i obejrza³ siê na Froda, jak gdyby prawie ju¿zdecydowany pozostaæ.Lecz Saruman odwróci³ siê szybko.- Nic z³ego ci nie wyrz¹dzi³? – zaskrzecza³.– Och, nie! Nawet gdy siê wymyka³po nocach, chcia³ tylko popatrzeæ na gwiazdy.Ale czy mi siê zdawa³o, czy te¿ktoœ pyta³, gdzie schowa³ siê biedny Lotho? Ty coœ o tym wiesz, Smoku, prawda?Mo¿e im powiesz?Smoczy Jêzyk skuli³ siê i wyj¹ka³:- Nie, nie!- A wiêc ja powiem – rzek³ Saruman.– Smoczy Jêzyk zabi³ waszego Wodza,biednego malca, poczciwego naczelnika.Prawda, Smoku? ZadŸga³eœ go œpi¹cego,jak przypuszczam.I pochowa³eœ, mam nadziejê; chocia¿ nie wiem, bo Smok by³ostatnio bardzo zg³odnia³y.Nie, Smok nie jest przyjemn¹ osobistoœci¹.Radzêwam oddaæ go pod moj¹ opiekê.Dzika nienawiœæ zab³ys³a w przekrwionych oczach Smoczego Jêzyka.- To tyœ mi kaza³, tyœ mnie zmusi³ – sykn¹³.- A ty zawsze robisz, co Sharkey ka¿e, czy tak? – zaœmia³ siê Saruman.– Wiêcteraz powiadam ci: chodŸ ze mn¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]