[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Poniewa¿ nie wiedz¹, ¿e tu jesteœmy — odpar³em.— Kierowcy ciê¿arówekotrzymali tylko instrukcjê, aby pojechaæ do Varsi.Zreszt¹ nie próbowaliby nanas napaœæ — mamy hrabinê jako zak³adniczkê.Zawaha³ siê, a ja doda³em:— A teraz daj mi pistolet.Wolno siêgn¹³ pod.kurtkê i wyci¹gn¹³ broñ.By³o zbyt ciemno, abym móg³dostrzec jego oczy, ale wiedzia³em, ¿e wype³nia³a je nienawiœæ.Trzyma³ pistolet wycelowany we mnie i z pewnoœci¹ kusi³o go, ¿eby strzeliæ.Opanowa³ siê jednak i po³o¿y³ go na mojej wyci¹gniêtej rêce.— Kiedy to siê skoñczy, rozliczymy siê porz¹dnie — powiedzia³.Nie odezwa³em siê, tylko spojrza³em na pistolet.By³ to luger, taki sam jakten, który zostawi³em w Afryce Po³udniowej.Wycelowa³em w niego.—? A teraz nie ruszaj siê, muszê ciê obszukaæ.Skl¹³ mnie, lecz sta³ spokojnie, gdy przeszukiwa³em mu kieszenie.Oczywiœcie wkieszeni kurtki znalaz³em zapasowy magazynek.Drugi wyci¹gn¹³em z lugera izarepetowa³em go, ¿eby sprawdziæ, czy ma nabój w lufie.Mia³.— Morese na pewno ma broñ — powiedzia³.— Zaraz siê przekonamy.Ja zabiorê siê do niego, a ty stój za nim w pogotowiu.Wróciliœmy do przyczepy.Zawo³a³em Francescê i Piera, a kiedy nadeszli, Coertzeniepostrze¿enie ustawi³ siê za wielkim W³ochem.— Czy Piero ma broñ? — zapyta³em Francescê.Wygl¹da³a na zaskoczon¹.— Nie wiem — zwróci³a siê do niego.— Czy nosisz broñ, Piero? Zawaha³ siê, poczym skin¹³ g³ow¹.Wyci¹gn¹³em lugera i wycelowa³em w niego.— W porz¹dku, wyci¹gnij j¹.Powoli.Spojrza³ na lugera i œci¹gn¹³ gniewnie brwi, us³ucha³ jednak rozkazu i wolnowyj¹³ pistolet z kabury pod ramieniem.— Tym razem wykonujesz moje polecenie, Piero.Daj go Francesce.Poda³ broñ Francesce, a ja schowa³em lugera i odebra³em jej pistolet.By³a tou¿ywana w armii beretta, zapewne pami¹tka z partyzanckich dni.Wyj¹³emmagazynek, zarepetowa³em i w³o¿y³em do drugiej kieszeni.Coertze poda³ mi dwazapasowe magazynki, które znalaz³ w kieszeni Piera.— Czy ty masz broñ? — zwróci³em siê do Walkera.Pokrêci³ g³ow¹.— ChodŸ tutaj.Obszukam ciê.— Wola³em nie ryzykowaæ.Walker by³ bez broni,wiêc powiedzia³em:— A teraz przeszukaj samochód i zobacz, czy czegoœ tam nie schowano.— Czy pani ma coœ œmiercionoœnego? — zapyta³em Francescê.Za³o¿y³a rêce.— Czy mnie ma pan zamiar te¿ obszukaæ?— Nie.Przyjmê pani s³owo, jeœli pani je da.Pozby³a siê wyzywaj¹cej pozy.— Nie mam broni — powiedzia³a cicho.— S³uchajcie no wszyscy — odezwa³em siê.— Zabra³em broñCoertzemu i Moresowi.W rêkach trzymam amunicjê do tych pistoletów.— Dwomaszybkimi ruchami wyrzuci³em naboje w ciemnoœæ.Zastukota³y o ska³y.— Jeœlimiêdzy nami dojdzie do jakiejœ walki, to na go³e piêœci.Nikt nie zostaniezabity, s³yszycie?Wyj¹³em z kieszeni puste pistolety i odda³em je Coertzemu i Pierowi.— Mo¿ecie ich u¿yæ jako m³otków do zbijania skrzyñ.— Wziêli je bezprzekonania.— Straciliœmy ju¿ doœæ czasu na te nonsensy — powiedzia³em.— Co zsamochodem?— Nic tam nie ma — odpar³ Walker.Gdy reszta wsiada³a do samochodu, Francesca zwróci³a siê do mnie:— Cieszê siê, ¿e pan tak post¹pi³.Nie wiedzia³am, ¿e Piero ma pistolet.— Ja te¿ nie wiedzia³em, ¿e Coertze ma, choæ mog³em siê tego domyœliæ, znaj¹cjego przesz³oœæ.— Jak pan mu go odebra³? — spyta³a zaciekawiona.— Psychologia — odpar³em.— Woli mieæ z³oto, ni¿ mnie zabiæ.Kiedy ju¿ dostaniez³oto, sprawy mog¹ przybraæ inny obrót.— Bêdzie pan musia³ bardzo uwa¿aæ — powiedzia³a.— Mi³o wiedzieæ, ¿e pani¹ to obchodzi.Wsiadajmy do wozu.IICoertze wolno jecha³ bez œwiate³ zapuszczon¹ drog¹, dopóki nie skrêciliœmy inie przestaliœmy byæ widoczni z g³Ã³wnej szosy.S³ysza³em ca³y czas, jak trawasmaga podwozie samochodu.Gdy minêliœmy pierwszy zakrêt, Coertze zapali³œwiat³a i zwiêkszy³ szybkoœæ.Nikt nic nie mówi³.Coertze i Morese byli na mnie wœciekli.Francesca tak¿e niemog³a wybaczyæ mi moich s³Ã³w.Walker wrza³ ze Ÿle skrywanego podniecenia,jednak dostosowa³ siê do nastroju reszty i równie¿ milcza³.Ja nie odzywa³emsiê, bo nie mia³em nic do powiedzenia.Dotarcie do kopalni nie zajê³o du¿o czasu i wkrótce œwiat³a omiot³y murybudynków — nêdznych pozosta³oœci po nie pracuj¹cym od dawna zak³adzie.Nic nie wygl¹da równie smutno, jak opuszczone budynki fabryczne i porzuconemaszyny, choæ samych urz¹dzeñ zosta³o tu niewiele.Wkrótce po tym, jak kopalnia zosta³a opuszczona, okoliczni wieœniacyspustoszyli to miejsce niczym chmara szarañczy i wynieœli wszystko, co mia³ojak¹kolwiek wartoœæ.Pozosta³oœci warte by³y dziesiêæ lirów, a zabranie ichkosztowa³oby ze sto tysiêcy.Coertze zatrzyma³ samochód.Wysiedliœmy.— Co to by³a za kopalnia? — spyta³ Piero.— O³owiu — odpar³ Coertze.— Zosta³a opuszczona dawno temu, z tego, co wiem,oko³o 1908.— Mniej wiêcej w tym czasie znaleziono du¿e z³o¿a na Sardynii — powiedzia³Piero.— £atwiej by³o przewoziæ rudê statkiem do huty w La Spezii, ni¿ kolej¹st¹d.— Gdzie jest twoja sztolnia? — spyta³em.— Tam — wskaza³ Coertze.— Prócz tej, któr¹ zablokowa³em, by³y jeszcze cztery.— Równie dobrze mo¿emy ustawiæ wóz na w³aœciwym miejscu — powiedzia³em, wiêcCoertze usiad³ za kierownic¹ i przestawi³ samochód.Œwiat³a przesunê³y siêdoko³a i ukaza³y zawalone wejœcie do sztolni.Sprawia³o to wra¿enie, ¿e doprzekopania tego wszystkiego trzeba bêdzie zastêpu twardych ch³opów iprawdopodobnie zajmie im to miesi¹c.Coertze wychyli³ siê przez boczne okno.— Odwali³em tu niez³¹ robotê — powiedzia³ z satysfakcj¹.— Jesteœ pewien, ¿e uda nam siê tam przebiæ w ci¹gu jednej nocy? — spyta³em.— Bez problemu — powiedzia³.Myœlê, ¿e wiedzia³, co mówi.By³ górnikiem.Poszed³em pomóc Pierowi i Walkerowiwyj¹æ narzêdzia z baga¿nika, a Coertze zbli¿y³ siê do osypiska i zaczai mu siêprzygl¹daæ.Od tej chwili przej¹³ dowodzenie i pozwoli³em mu na to.Wprzeciwieñstwie do niego, nic nie wiedzia³em o takiej pracy.Rozkazy wydawa³zdecydowanym g³osem, a my wykonywaliœmy je bez oci¹gania.— Nie musimy odkopywaæ wszystkiego — powiedzia³.— Odpali³em ³adunki tak, ¿e ztej strony zasypa³o stosunkowo niewiele, nie wiêcej ni¿ dziesiêæ stóp.— Wydaje mi siê, ¿e to cholernie du¿o — powiedzia³em.— Pestka — odpar³ z pogard¹ dla mojej niewiedzy.— Nie jest to lita ska³a,wszystko jest tu doœæ luŸne — odwróci³ siê.— Za tym budynkiem — wskaza³ —znajdziesz kilka drewnianych belek, które wybra³em trzy lata temu.Wyci¹gnijcieje razem z Moresem.My z Walkerem zaczniemy kopaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]