[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze w ten sposób żegnał odjeżdżających przyjaciół.Było to ulubione powiedzenie zmarłego przed sześciuset laty hrabiego Geoffreya de la Tour.Zdaniem przyjaciół Marka jego fascynacja dawnymi obyczajami graniczyła z obsesją.On sam jednak traktował to jak rzecz naturalną.Od wczesnej młodości pasjonował się średniowieczem do tego stopnia, że zaczął sobie przyswajać niektóre ówczesne zachowania.Kiedyś w restauracji powiedział przyjacielowi, aby zgolił brodę, bo w tych czasach jest niemodna.Tamten, zaskoczony, zaprotestował głośno: „Jak to niemodna?! Rozejrzyj się tylko dookoła.Popatrz, ilu ludzi nosi brody!”.Marek odpowiedział spokojnie: „Źle mnie zrozumiałeś.Brody są niemodne w moich czasach”.Nie musiał dodawać, że ma na myśli trzynasty i czternasty wiek.Wielu historyków średniowiecza umiało odczytać dokumenty napisane w dawnych językach.Marek zaś umiał także płynnie mówić po staroangielsku, starofrancusku, oksytańsku i łacinie.Był ekspertem w zakresie średniowiecznych strojów i dworskich manier.Postanowił również osiągnąć mistrzostwo w posługiwaniu się orężem tamtego okresu.Była to wszak epoka niekończących się wojen.Szybko nauczył się jeździć na olbrzymim perszeronie, jakie przed laty nazywano rycerskimi rumakami.Doszedł też do wprawy w walce na kopie, godzinami trenując z obrotową makietą, którą szumnie nazywał kwintaną.Strzelanie z łuku szło mu tak dobrze, że uczył innych zasad posługiwania się tą bronią.Obecnie doskonalił się w sztuce władania mieczem.Bogata wiedza o przeszłości sprawiała, że do teraźniejszości odnosił się z dystansem.Nagły wyjazd profesora wywołał spore zamieszanie w obozie.Zwłaszcza wśród młodszych członków ekipy zaczęły krążyć rozmaite plotki: że ITC zamierza wstrzymać finansowanie, że chce przekształcić teren wykopalisk w średniowieczne wesołe miasteczko, że jeden z członków zarządu zginął w dziwnych okolicznościach, przez co firma znalazła się w poważnych kłopotach.Ustała praca, wszystkich pochłaniały przeróżne spekulacje.Marek postanowił zwołać ogólne zebranie.Wczesnym popołudniem cały zespół zgromadził się przed wielkim zielonym namiotem obok magazynu.Andre wyjaśnił, że powstała drobna różnica zdań między profesorem a zarządem ITC i Johnston poleciał do siedziby firmy, aby wyjaśnić pewne sprawy.Obiecał dzwonić co dwanaście godzin, a wróci najdalej za kilka dni.Wtedy wszystko potoczy się dawnym rytmem.Niewiele to pomogło.Nadal nikt nie kwapił się do pracy.Kilku studentów stwierdziło, że jest za gorąco na kopanie, lepiej więc wybrać się na wycieczkę kajakową po rzece.Marek po krótkim namyśle pozwolił im popłynąć.Inni także znajdowali sobie jakieś zajęcia na wieczór.Kate wróciła przed namiot obładowana linami i hakami.Oznajmiła, że idzie się powspinać na skalne urwisko niedaleko Gageac.Poprosiła Chrisa, aby z nią pojechał, lecz wolał pójść z Markiem na plac ćwiczebny.Stern pojechał do Tuluzy na obiad, a Rick Chang wybrał się do Les Eyzies na spotkanie z kolegą pracującym przy tamtejszych wykopaliskach z paleolitu.W magazynie została tylko Elsie Kastner pochłonięta analizą jakichś dokumentów.Marek zapytał ją, czy chce poćwiczyć razem z nim.– Nie wygłupiaj się, Andre! – usłyszał w odpowiedzi.* * *Od centrum jeździeckiego na obrzeżu Souillac dzieliło ich zaledwie sześć kilometrów.Właśnie tu Marek ćwiczył dwa razy w tygodniu.W rogu mało używanego placu pozwolono mu wkopać słup z zamocowaną na szczycie, dającą się obracać poprzeczką.Na jednym jej ramieniu wisiała słomiana tarcza, na drugim tworzący przeciwwagę wypchany skórzany worek, podobny do bokserskich worków treningowych.Była to właśnie kwintana, której współczesną wersję wykonał na podstawie rysunków ze starych manuskryptów.Zrobienie kwintany było stosunkowo proste.O wiele większe trudności sprawiło zdobycie odpowiedniej kopii.Marek wielokrotnie miewał podobne problemy.We współczesnym świecie zdobycie rzeczy niegdyś wytwarzanych i używanych masowo graniczyło z cudem, nawet jeśli dzięki funduszowi ITC pieniądze nie stanowiły problemu.W średniowieczu kopie ćwiczebne toczono z drągów o długości prawie trzech i pół metra.Taki był przyjęty rozmiar oręża turniejowego.Okazało się jednak, że drzewce tej wielkości są nie do zdobycia.Po długich poszukiwaniach Andre znalazł specjalistyczny warsztat stolarski w północnych Włoszech, niedaleko granicy austriackiej.Właściciel zgodził się wytoczyć sosnowe drągi o żądanych rozmiarach, zdumiało go jednak zamówienie na dwadzieścia sztuk.„Kopie często się łamią”, tłumaczył Marek.„Będę ich potrzebował dużo”.Żeby zabezpieczyć się przed odłamkami miękkiego drewna, kupił plastikowy kask futbolowy, do którego zamocował przezroczystą osłonę na twarz.Ilekroć go wkładał, budził powszechną sensację.Wyglądał w nim jak obłąkany pszczelarz.Ostatecznie Marek wrócił do współczesnej techniki i zaczął korzystać z kopii aluminiowych, wytwarzanych w firmie produkującej kije bejsbolowe.Były lepiej wyważone, przez co sprawiały wrażenie autentycznych.A ponieważ drzazgi z pękających drzewców nie stanowiły zagrożenia, mógł używać zwykłego lekkiego kasku jeździeckiego.Docisnął jego pasek pod brodą i z końca pola dał znać Chrisowi stojącemu przy kwintanie.– Jak tam?! Gotów?!Hughes skinął głową, uniósł tarczę i pomachał ręką.Marek opuścił kopię i spiął konia.Ćwiczenia z kwintaną należały do stosunkowo prostych.Galopujący jeździec musiał trafić w tarczę ostrzem kopii.Jeśli mu się to udało, wprawiał przyrząd w ruch obrotowy.Nie mógł więc wyhamować konia, żeby zawieszony na drugim końcu poprzeczki worek z piaskiem nie trafił go w tył głowy.Marek wiedział, iż w średniowieczu stosowano bardzo ciężkie przeciwwagi, zdolne wysadzić młodego adepta sztuki z siodła.Jego worek był znacznie lżejszy, niemniej uderzenie nie należało do przyjemności.Podczas pierwszej próby trafił w sam środek tarczy, ale jechał trochę za wolno, toteż boleśnie dostał workiem w lewe ucho.Zatrzymał konia i odwrócił się w siodle.– Czemu sam nie spróbujesz, Chris?– Może później – odparł Hughes, ustawiając kwintanę do następnej próby.Do tej pory Markowi tylko dwa razy udało się namówić przyjaciela do ćwiczeń z przyrządem.Zawrócił konia, cofnął się na koniec pola i ruszył do kolejnej szarży.Początkowo trafienie w tarczę w pełnym galopie wydawało mu się niewykonalne.Dopiero z czasem nabrał wprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl