[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przecież jestem w żałobie droga mamo, nie mogę się bawić.- Ach, to nie takie straszne! Tam nikt nie zwróci uwagi na ciebie.A jakby się Herbert ucieszył! Stajesz się smutna i ponura w tej samotności a to niedobrze!- Przywykłam do samotności, kochana mamo, a poza tym mam przecież ciebie.Jeżeli jednak pragniesz nowych wrażeń, to nie krępuj się mną i wyjedź.Pani von Sterneck potrząsnęła głową.- Nie, dziecko, mnie na tym nie zależy.Zaproponowałam ten wyjazd jedynie przez wzgląd na ciebie.Zdawało mi się, że tęsknisz za Herbertem.- Przecież przyjedzie na Boże Narodzenie - odparła Julka.- Jesteś bardzo rozsądną, opanowaną narzeczoną, Juleczko.Julka spojrzała na matkę, jakby chciała coś powiedzieć, potem jednak zacisnęła mocno wargi, aby powstrzymać słowa.Usiadła i wsparła głowę na ręce.Potem odezwała się z pozornym spokojem:- Nie jestem zdolna do płomiennych uczuć, jak wszystkie narzeczone w powieściach.Pani von Sterneck westchnęła.- W życiu bywa inaczej niż w powieściach.W naszej epoce trzeźwości wymierają powoli wielkie uczucia.Życie upływa o wiele lepiej i spokojniej, gdy się nie jest zdolną do „płomiennych uczuć”, jak się wyraziłaś.Gdybyś tylko chciała być odrobinę weselsza.- Mam trudny charakter, mamo.W ostatnich czasach spadło na mnie bardzo wiele.Historia twoja wstrząsnęła mną do głębi, przekonałam się jak ciężkie może być życie.Cóż ja dotychczas wiedziałam o życiu i jego trudach.Zostałam trochę wytrącona z równowagi.Pozwól mi uspokoić się, a nie będziesz miała powodu uskarżać się na mnie.Pani von Sterneck wstała i uścisnęła Julkę.- Moje biedne maleństwo, jakże mi przykro, że nie mogłam ci oszczędzić tego smutnego doświadczenia.Pociesz się jednak i nie trać odwagi! Gdy wyruszysz z twoim mężem w piękny szeroki świat, wtedy poznasz dobre strony życia.Widzę cię już pośród wspaniałego towarzystwa, wielbioną i podziwianą, w przepysznej toalecie, strojną w cudowne brylanty rodowe Ravenau’ów.Czy widziałaś już coś równie pięknego jak te klejnoty?- Jeszcze ich nie oglądałam.Pani von Sterneck potrząsnęła ze zdumieniem głową.- Nie oglądałaś ich? Ależ, Julko, jesteś doprawdy dziwną dziewczyną! Posiadasz najwspanialsze drogie kamienie, przedmiot zazdrości każdej kobiety, i nawet nie rzuciłaś na nie okiem.Musimy to zaraz powetować.Idź, moje dziecko, przynieś te klejnoty, ja także pragnę się nimi nacieszyć.Przypomnę sobie dawne szczęśliwe czasy, gdy twój ojciec mnie kochał.Znajdował się wśród nich diadem z brylantów i szmaragdów, który tak pięknie wyglądał w moich włosach, że ojciec twój nie mógł się dość napatrzeć.Przynieś je, Juleczko, zobaczysz, że przy oglądaniu ich czas prędko nam upłynie.Julka powstała natychmiast, pragnąc sprawić przyjemność matce, i udała się do gabinetu dziadka.Gdy wydobyła klucz od szafy, który stale nosiła na łańcuszku na szyi, przypomniała sobie chwilę, gdy dziadek wręczał jej ten klucz i co wtedy mówił.Pamiętała dokładnie jego słowa:- Przyrzeknij mi, że póki ja żyję, nie otworzysz tej szkatułki, chyba, gdy ci na to pozwolę.Powoli otworzyła szafę, wyjęła szkatułkę i postawiła ją ostrożnie na stole.Ręka jej prześlizgnęła się po wieku, chciała bowiem sprawdzić, czy zamek łatwo się otwiera.Zaledwie dotknęła małej rozetki, wieko odskoczyło.Ze zdumieniem spostrzegła list, leżący na wierzchu.Dla mojej najdroższej ukochanej wnuczki Julii.- widniał napis na kopercie.Dziewczyna zadrżała, przestraszona, i wielkimi oczyma spoglądała na te słowa.Więc napisał to w liście, on, który według zdania jej matki, miał ją podobno nienawidzieć?Szybko ukryła kopertę za gorsem sukni, postanawiając, że list przeczyta później.Był to chwilowy instynktowny odruch, określał jednak uczucie, jakie Julka w głębi duszy żywiła do matki.Wydawało się jej zupełnie zrozumiałe, że treść tego listu nie jest przeznaczona dla pani von Sterneck.Szybko zatrzasnęła wieko kasetki.Potem zamknęła szafę i, niosąc szkatułkę z klejnotami, wyszła z pokoju.Policzki jej pokryły się lekkim rumieńcem, oczy żywiej zabłysły.Matka popatrzyła na nią z uśmiechem:- Wyglądasz, jakbyś już zaglądała do tej szkatułki.Julka zarumieniła się mocniej.- Tylko pobieżnie, mamo - odparła cicho.- Teraz zbadamy za to gruntownie jej zawartość.Usiądź tu bliżej.Ułożę w ten sposób pojedyncze sztuki, aby uwydatnić ich efekt.Otworzyła szkatułkę i zaczęła układać klejnoty na bladożółtej aksamitnej serwetce.Niektóre brosze przypinała do sukni, po czym przeglądała się w lustrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]