[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odes³a³em wszystkich na kolacjê.— Jednooki, nie chcê wiêcej s³yszeæ ¿adnych jêków, kiedy zapowiadam czytanie.Zrozumiano? Ci faceci nie ¿yli w tamtych czasach.— Mnie te¿ jeszcze nie by³o za czasów Cho'n Delor.— A wiêc te¿ musisz o tym us³yszeæ.— Dzieciaku, s³ucha³em tego przez dwieœcie lat.Ka¿dy cho­lerny Kronikarzbabrze siê z luboœci¹ w opowieœciach o kosz­marze Cho'n Delor.Chcia³bym dopaœætego goœcia, który napisa³ Ksiêgê Kette.Wiesz, ¿e Kette nie by³ nawetKronikarzem? By³.— Goblin, z³ap Otto i Hagopa.Chcê pogawêdziæ z najstar­szymi ze StarejGwardii.Zebraliœmy siê w pi¹tkê i przypomnieliœmy sobie wszystkie stare sztuczki.— Zobaczê, co myœli o tym Mówca — stwierdzi³em, kiedy ustaliliœmy plan.67Ky Dam wys³ucha³ mnie z cierpliwoœci¹ doros³ego, który pragnie oœwieciæ dzieckoprzychodz¹ce z genialnym, ale niewy­konalnym pomys³em.— Zdajesz sobie sprawê, ¿e to mo¿e wznieciæ zarzewie wal­ki? — zapyta³.— Jasne, ale to nieuniknione.Doj twierdzi, ¿e Mogaba po­stanowi³ tak na naszymspotkaniu.Goblin i Jednooki zgadzaj¹ siê z tym.— Tak samo jak Otto i Hagop.¯aden z nas d³ugo siê nad tym nie zastanawia³.— Jest nas wiêcej ni¿ Narów.—Tylko ¿e ich Taglianie byli liczniejsi od naszych i nie sposób by³oprze­widzieæ, jak siê zachowaj¹.Stary cz³owiek odwróci³ siê do Hong Tray.Pytaj¹ce spojrzenie uwydatni³ozmarszczki w k¹cikach jego oczu.Ky Sahra uklêk³a przy mnie, aby podaæ herbatê.Poprzednim razem nie doszed³emtak daleko.Jej wzrok napotka³ moje zdu­mione spojrzenie.Chyba siê niezaœlini³em.Hong Tray obserwowa³a nas bez ruchu.By³a spokojniejsza ni¿ ja.Spojrza³a naswego mê¿a i skinê³a g³ow¹.— Bêdzie walka.Ju¿ wkrótce.Jaicuri powstan¹ — oznajmi³ starzec.Nie to chcia³em us³yszeæ.— Czy bêd¹ niepokoiæ twoich albo moich ludzi? — zapyta­³em.Nie powinienem ztym wyskakiwaæ.Przeprosi³em natych­miast.Ky Sahra dola³a mi herbaty, zanim jeszcze obs³u¿y³a dziadków.Ky Gota zachowywa³a siê jak demon, któremu zwi¹zano paskudny jêzor.Warknê³aszorstko na córkê.Stary spojrza³ na ni¹ i wyrzek³ jakieœ jedno, ostre s³owo.Hong Traywyartyku³owa³a ca³e zdanie, z którego wy³owi³em jedynie ostry œwist.Wygl¹da³ona to, ¿e me umie mówiæ inaczej.Ky Gota skuli³a siê.W rodzinie Ky panowa³a okreœlona hierarchia i jasnowytyczone granice.Spojrza³em na piêkn¹ kobietê.Ponownie napotka³a mój wzrok i sp³onê³arumieñcem.Co tu siê dzieje? Czy¿by próbowali mn¹ manipulowaæ?To nic nie da.¯adna kobieta, nawet ona, tu nie pomo¿e.Ky Dam wiedzia³ o mniewystarczaj¹co wiele, ¿eby siê tego domyœliæ.Jeœli chcia³ siê mn¹ pos³u¿yæ, powinien raczej powiedzieæ mi wprost, dlaczego,do ciê¿kiej cholery, wszyscy sikaj¹ w gacie na sam¹ wzmiankê o Kompanii.On i stara wymienili poœpieszne szepty.— Wspomo¿emy ciê w tym przedsiêwziêciu, Chor¹¿y.— odezwa³ siê nagle.—Tymczasem Hong uwa¿a, ¿e walka pomiê­dzy Jaicuri a ¿o³nierzami czarnych ludziwisi na w³osku.Bêdzie za¿arta, ale byæ mo¿e nie dotknie reszty z nas.Toodci¹gnie ich uwagê.Muszê jednak nalegaæ, aby Doj mia³ mo¿liwoœæ od­³¹czeniasiê, jeœli zaistnieje ryzyko, ¿e uwaga nieprzyjaciela skieruje siê na naszychludzi.— Doskonale.Oczywiœcie.Umowa stoi.Chocia¿ i tak próbo­wa³bym bez ciebie.Ky Dam pozwoli³ sobie na delikatny uœmiech, zarówno z po­wodu mojegoentuzjazmu, jak i perspektywy utrudnienia ¿ycia Mogabie.Po zmroku, zak³adaj¹c, ¿e zaczn¹ siê zamieszki, okradniemy go z zapasów¿ywnoœci.68Zaczê³o siê jak w dobrze zaplanowanym przedstawieniu, w którym ludzie Mogabyrozpaczliwie próbowali zadowoliæ publicznoœæ.Rozruchy — to jest to.Wujek Doji ja utworzyliœmy grupy robocze, aby zyskaæ przewagê.Weszliœmy do magazynówbez problemów.Dziesiêciu ludzi ze Starej Gwardii i dziesiêciu Nyueng Bao.Zaczêliœmy wyci¹gaæ worki ry¿u, m¹ki, cukru i fasoli.Zamieszki od samegopocz¹tku by³y bardzo powa¿ne.Poch³onê³y ca³¹ po³udniow¹ czêœæ Dejagore.Mogabawys³a³ tam wszystkich ludzi, aby st³umili rebeliê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl