[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiœ kaprys natury ukszta³towa³ przed wiekami ten kraj, wciœniêtypomiêdzy wielkie pustynie Lartrokcji na zachodzie i Lormean na wschodzie.Zielona ziemia wœród piasków, ³agodne wzgórza i ch³odne jeziora przyci¹gnê³yludzi, którzy osiedlili siê tutaj.Dermonte by³o gigantyczn¹ oaz¹, gdzie ¿y³osiê przyjemnie, pracuj¹c w ma³ych gospodarstwach i handluj¹c z wielkimikarawanami, które przemierza³y pustyniê ze wschodu na zachód.Z jedn¹ z takich karawan przyby³a zaraza.Zaraza, jakiej ta ziemia jeszcze niewidzia³a.Byæ mo¿e w dalekim kraju, z którego przysz³a, ludzie stawili jejopór, ale tu, w ¿yznym Dermonte przemknê³a jak huragan przez zielon¹ ziemiê itysi¹ce sp³onê³y w jej ogniu.Krainê uwiêzi³a pustynia.Zaraza nie by³a wstanie przekroczyæ piasków, wiêc z ca³¹ furi¹ spad³a na ten spokojny kraj.Gdyw koñcu odesz³a, ziemia by³a ju¿ jednym opustosza³ym grobowcem, bo nie by³onawet doœæ ¿ywych, aby pochowaæ wszystkie jej ofiary.Nielicznych plaga oszczêdzi³a.Wiêkszoœæ z nich zebra³a siê w Sebbei, dawnejstolicy, licz¹cej sobie niegdyœ dziesiêæ tysiêcy mieszkañców.Odt¹d kilkusetludzi ¿y³o tam w oczekiwaniu na œmieræ.Kane przyby³ do Sebbei, szukaj¹c ukojenia.Nieœmiertelny zamieszka³ w krajuœmierci.Przyci¹gn¹³ go spokój tego miasta.Koñ niós³ jeŸdŸca po zaroœniêtychdrogach, przez gospodarstwa, w których las nielitoœciwie zatar³ œlady ludzkiejpracy.Jecha³ przez zawalone gruzami ulice opustosza³ych miast, witany przezoœlep³e okna i pó³otwarte drzwi martwych domów.Czêsto mija³ sterty bia³ychkoœci i niekiedy jakiœ szkielet zdawa³ siê uœmiechaæ i mrugaæ do niegoporozumiewawczo, lub grzechotaæ koœæmi na powitanie.Witamy czerwonow³osegojeŸdŸca.Witamy ciê oczami œmierci, witamy cz³owieka oblê¿onego kl¹tw¹.Czyzostaniesz z nami? Czemu jedziesz tak szybko?Ale Kane zatrzyma³ siê dopiero w Sebbei.Wjecha³ przez nie pilnowan¹ bramê.Wlok¹c siê cichymi ulicami, mija³ rzêdy pustych domów.Aleje utrzymane by³yjednak w czystoœci i niektóre domy zdradza³y obecnoœæ mieszkañców.Smutnetwarze wpatrywa³y siê w niego ze zdziwieniem.Nikt go nie wo³a³, nikt niezadawa³ mu pytañ.To by³o Sebbei, gdzie ¿y³o siê œmierci¹ i tylko na ni¹ siêczeka³o.Sebbei ze swoimi nielicznymi mieszkañcami zamkniêtymi w skorupiemilczenia.To miasto wyda³o siê Kane'owi du¿o bardziej niesamowite ni¿ tamte,zamieszka³e wy³¹cznie przez umar³ych osiedla.Zatrzyma³ siê w jedynej dzia³aj¹cej karczmie.Atakowany zewsz¹d przezprzera¿aj¹c¹ martwotê miasta sta³ przez chwilê, oblizuj¹c wyschniête wargi.Znad prawego ramienia stercza³a rêkojeœæ jego d³ugiego, przymocowanego dopleców miecza.Broñ grzechota³a za ka¿dym razem, gdy porusza³ miêœniami, abywypêdziæ z nich sztywnoœæ.Zeskoczy³ z siod³a i wszed³ do karczmy, wpatruj¹csiê w oczy witaj¹cych.Oczy tak otêpia³e, tak martwe, ¿e zdawa³y siê byæpokryte jakimœ osadem.- Jestem Kane - powiedzia³.Jego g³os zabrzmia³ donoœnie, bo w Sebbei mówi³osiê tylko szeptem.- Jestem zmêczony podró¿¹ przez pustyniê i zamierzam zostaætu przez pewien czas.Kilku siedz¹cych przy sto³ach ludzi skinê³o g³owami i wszyscy wrócili do swoichspraw.Kane wzruszy³ ramionami i próbowa³ wypytywaæ mieszkañców o ró¿ne rzeczy.Na koniec wskazano mu bladego starca, siedz¹cego przy stole w rogu.By³ toGavein, pe³ni¹cy w Sebbei funkcjê burmistrza.By³a to ironiczna godnoœæ, boniewiele mia³ obowi¹zków w tym mieœcie duchów, a presti¿ by³ jedynie dalekimechem dawnej tradycji.Gavein patrzy³ na Kane'a, jakby nie rozumiej¹c, czegochce od niego ten przybysz, ale po chwili ockn¹³ siê.- Tu jest wiele pustych domów - powiedzia³.- Proszê zaj¹æ którykolwiek.S¹pa³ace i sza³asy, wedle ¿yczenia.Wiêksza czêœæ naszego miasta zosta³azaniedbana przez wszystkie te lata od czasów zarazy, wiêc tylko duchy bêd¹zainteresowane pañskim przybyciem.Jedzenie mo¿e pan kupiæ tu na bazarze.Mo¿epan te¿ uprawiaæ ziemiê.Nasze potrzeby s¹ ma³e, wiêc pewnie zmêczy panajednostajnoœæ potraw.Ta gospoda zapewnia nam rozrywkê, jeœli pana interesuj¹takie rzeczy.Proszê zostaæ u nas, jak d³ugo siê panu spodoba.Mo¿e pan robiæco pan chce, nikt nie bêdzie siê wtr¹ca³.Jesteœmy ludŸmi umieraj¹cymi.Goœciepojawiaj¹ siê rzadko i niewielu zostaje na d³u¿ej.Nasze myœli i zwyczaje s¹naszymi w³asnymi i nie obchodzi nas, co pana tutaj sprowadzi³o.Chcemy tylkozostaæ sami z naszymi problemami, zostawimy te¿ pana z pañskimi.Gavein zarzuci³ p³aszcz na chude ramiona i pogr¹¿y³ siê w swoim œnie.Kane w³Ã³czy³ siê po pustych ulicach, z rzadka tylko obserwowany przez jak¹œparê zamglonych oczu.W koñcu wybra³ sobie na mieszkanie star¹ willê kupieck¹,której bogate umeblowanie odpowiada³o jego gustom, a zaniedbane ogrody wokó³ma³ego jeziorka obiecywa³y pocieszenie jego zbola³ej duszy.Nie mieszka³ tu sam.Czêsto przychodzi³a dziwna dziewczyna o imieniu Rehhaile.Wielu uwa¿a³o j¹ za czarownicê.Ona jedna, spoœród mieszkañców Sebbei,okazywa³a przybyszowi wiêcej, ni¿ pe³n¹ roztargnienia obojêtnoœæ.Spêdza³a wtowarzystwie Kane'a d³ugie godziny i na wiele sposobów stara³a siê mu pomóc.II ŒMIERÆ WRACA DO DERMONTEDo Dermonte wraca³a œmieræ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]