[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wznosiły się i opadały zygzakami, machały skrzydłami w szaleństwie swego lotu.Bang, ka–czong, fang — przypominało to zabawę jakiegoś maniaka rzucającego blaszanymi popielniczkami w niewidzialne cele.— Zatrzymaj je, Joe! Zatrzymaj! — głos miała niski i chrypliwy, przesycony strachem.Co mogłem zrobić? Jaką moc mi przypisywała? Zacząłem podnosić się z łóżka, a wtedy wszystkie trzy przyleciały do mnie z niesłychaną szybkością.Schyliłem się i uniosłem w górę ręce, aby ochronić twarz.Ich dzioby cięły mnie po ramionach, plecach, również po głowie.Machnąłem ręką i trafiłem któregoś, ale to nie pomogło — po chwili znów poczułem głębokie ukłucie w ramię.Nagle wszystko ustało.Podniosłem oczy i zobaczyłem, że znów siedzą w idealnym porządku na balustradzie balkonu.Wpatrywały się w nas.Ręce trzymałem przy twarzy jak bokser w oczekiwaniu na kolejne ciosy przeciwnika.Jeden po drugim odwracały się i odlatywały z powrotem w noc.Kiedy oddaliły się na dziesięć czy piętnaście stóp, zamieniły się w błękitne, pomarańczowe i zielone jak trawa płomienie.Znajome płomienie — kolory, które widziałem już wcześniej — w pokoju Paula Tate’a, tej nocy, kiedy prawdziwy ptak tańczył w płonącej agonii.Ross, w przeciwieństwie do mnie, wierzył w duchy.Kiedyś nawet mnie pobił, kiedy po obejrzeniu w kinie horroru oświadczyłem, że nie wierzę, aby można było kogokolwiek przestraszyć na śmierć czymś tak głupim jak duchy.Napisałem kiedyś artykuł dla czasopisma geograficznego ze Stanów, w którym opisywałem nawiedzany przez duchy zamek w Górnej Austrii.Niestety odrzucono go, ponieważ jedyną rzeczą, którą mogłem stwierdzić, było to, iż przesiedziałem z książką całą noc, w najniebezpieczniejszym pokoju i nie usłyszałem nawet piśnięcia poprzednich lokatorów.Mój ojciec powiedział mi pewnego razu, że posiadanie dzieci jest jak odkrywanie nowych i zadziwiających pokoi w domu, w którym żyje się od urodzenia.Nie znaczy to, że bez dzieci nieodwołalnie ominiesz te pokoje, ale kiedy już raz je odwiedzisz, twój dom (i świat) staje się inny.Myślę, że gdyby noc ptaków była jedynym tego rodzaju incydentem w moim życiu, jakoś byłbym to sobie racjonalnie wytłumaczył, ale po tym, co wydarzyło się następnego dnia, wiedziałem, że mój „dom” też się rozrósł, tylko że w przerażający, niewiarygodny sposób.Kiedy nazajutrz wracaliśmy do Wiednia, India spała z głową opartą o okno po stronie pasażera.Przegadaliśmy noc aż do świtu, a potem usiłowaliśmy zasnąć, ale to było niemożliwe.Kiedy zaproponowałem, żeby wrócić do miasta, skwapliwie zgodziła się.Parę kilometrów przed wjazdem na Sudautobahn zatrzymałem się na światłach, pośrodku jakiegoś pustkowia.Pobocza pokrywał marmurowy deseń śniegu i czarnej ziemi, ale sama droga była sucha i gładka.Byłem tak zmęczony, że nie zauważyłem zmiany świateł, póki nie usłyszałem za sobą klaksonu.Ruszyłem do przodu, ale nie dość szybko, bo jadący za mną pojazd mrugnął światłami, żeby mnie ponaglić.Nie zwróciłem na to uwagi, austriaccy kierowcy są niecierpliwi i porywczy.Jeśli ten facet tak bardzo chciał mnie wyprzedzić to miał do dyspozycji tyle miejsca, ile dusza zapragnie.Z naprzeciwka nic nie jechało.Jednak on dalej migał światłami, co w połączeniu ze strachem i zmęczeniem poprzedniej nocy wywołało we mnie chęć, by wysiąść i walnąć głupka w szczękę.Po raz pierwszy spojrzałem w lusterko, żeby zobaczyć któż to jest, do diabła, i jaki ma samochód.Zza kierownicy białego BMW Paul uchylił czarnego cylindra.Obok niego i z tyłu siedziało jeszcze czterech Paulów i wszyscy, patrząc prosto na mnie, unieśli swoje kapelusze.Moje stopy nacisnęły na sprzęgło i hamulec.Autem szarpnęło dwukrotnie do przodu i maszyna zamarła w bezruchu.India zamruczała coś przez sen, ale się nie obudziła.Ciągle patrzyłem w lusterko, obserwując jak tamten samochód wyjeżdża zza mojego i pędzi do przodu.Kiedy się ze mną zrównał, spojrzałem do środka i cała piątka Paulów Tate’ów, cała piątka Małych Chłopców w dziewiczo białych rękawiczkach, pomachała mi z uśmiechem.Wszyscy razem na niedzielnej przejażdżce.BMW przyśpieszyło i zniknęło.8Piekło niewątpliwie okaże się ogromną poczekalnią, pełną starych czasopism i niewygodnych, pomarańczowych krzeseł.Plastykowych krzeseł rodem z lotniska.Wszyscy będziemy tam siedzieć, czekając aż otworzą się drzwi na drugim końcu pokoju i znudzony głos wywoła nasze nazwisko.Wszyscy będziemy wiedzieć, że po drugiej stronie tych drzwi czeka na nas jakiś rodzaj dręczącego bólu.Ostateczny gabinet dentystyczny.Czekaliśmy, że Paul zrobi coś więcej, ale nic się nie wydarzyło.Nie widzieliśmy się przez tydzień i tylko raz dziennie rozmawialiśmy przez telefon.Nic się nie stało, więc ostrożnie zaproponowałem, abyśmy wypili razem kawę w jakimś bardzo nieprzytulnym i bardzo publicznym miejscu.Wszedłszy do restauracji, India pomaszerowała prosto do mnie i pocałowała mnie w czoło.— Joey, wszystko już mi się poukładało.— Co?— Dlaczego Paul tutaj jest, dlaczego wrócił.— Przejechałą ręką po włosach i uśmiechnęła się, jakby była panią świata.— Czy ty mnie kochasz, Joey?— Co?— Po prostu odpowiedz na pytanie.Kochasz mnie?— Hm, cóż, tak.Tak.A co?— Nie mów tego z taką namiętnością, bo zemdleję.Hmmm.Pan Pszczółka.Mniejsza o to.Paul uważa, że go oszukałeś.Byliśmy we trójkę wielkimi przyjaciółmi, tak.Wszystko robiliśmy razem, wszyscy za jednego i tak dalej.I to było okaj, ponieważ on ci ufał i nawet prosił cię o opiekę nade mną, kiedy wyjeżdżał.Zaufanie, Joe.Kiedy się dowiedział, jak zdeptaliśmy to zaufanie, złamało go to.Ot co! — Spojrzała mi z bliska w oczy.Potem z daleka.Czułem, że na końcu języka ma coś ważnego, co będzie bolesne lub nieprzyjemne.— Myślę, że właśnie to go zabiło.Nie można temu zaprzeczyć.— Och, Indio! — Udałem urażonego, ale myślałem o tym samym już setki razy.— Słuchaj, nie zaczynajmy drobnych gierek, okay? Paul zmarł po tej twojej słynnej scenie w męskiej toalecie.Cóż, Joe, powinieneś zobaczyć, co się z nim działo przez te dwa ostatnie dni.— Było aż tak źle? — Teraz ja odwróciłem wzrok.— Taa, było źle.Pewnej nocy zaczął płakać.Zapytałam go, o co chodzi, a on próbował się wykręcić i tak dalej, ale, o Boże, to było zupełnie oczywiste.— Indio, jak on się o nas dowiedział?— Zabawne, że aż tak długo czekałeś z tym pytaniem — jej głos brzmiał oskarżycielsko.— Wcześniej byłem zbyt zakłopotany.Bałem się, że ty…— Mniejsza o to.Faktem jest, że ja mu to powiedziałam.Nie, poczekaj, aż mnie wysłuchasz do końca, zanim coś powiesz.Jestem najnieudolniejszym kłamczuchem na świecie, Joe.Nie mogę nikogo ocyganić, bo moja twarz zaraz mnie zdradza.Poza tym Paul znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny.Wiesz o tym.Jak tylko wrócił z delegacji, wiedział, że coś się święci, mimo że wtedy jeszcze nie spaliśmy ze sobą.Czy przestaniesz patrzyć na mnie w ten sposób, Joe? Mówię ci prawdę.Pewnego razu spytał mnie, czy chcę się z nim kochać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]