[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Twoja siostra? — mówi.— Ta świnia innych zmusiła do ucieczki.— Wytłumaczysz mi później, o co chodzi — mówi Pin nadrabiając miną — wiesz, że mnie to obraża.— Ty durniu! Twoja siostra jest w SS, ma jedwabne suknie i rozbija się samochodem z oficerami! A kiedy przyszli Niemcy na naszą ulicę, właśnie ona prowadziła ich od domu do domu, pod rękę z niemieckim kapitanem!— Z kapitanem, Gian! Cholerny świat, co za kariera!— Rozmawiacie o kobietach, które sypią? — wtrąca się Kuzyn pochylając ku nim szeroką, płaskonosą twarz z wielkimi wąsami.— To moja siostra jest taka małpa — mówi Pin.— Już od dziecka zawsze szipiclowała.Można się było tego po niej spodziewać.— Można się było tego spodziewać — powtarza Kuzyn i spogląda w dal spod wełnianej czapeczki z tą swoją wiecznie zatroskaną miną.— Po Michelu Francuzie też można się było tego spodziewać — mówi Gian.— Ale Michel nie jest zły, to tylko wielki nicpoń.— A Skóra, znasz tego nowego z czarnej brygady?— Skóra — mówi Gian Szofer — jest najgorszy ze wszystkich.— Był najgorszy — odzywa się jakiś głos za ich plecami.Odwrócili się: to Czerwony Wilk, który zbliża się, cały objuczony bronią i pasmami nabojów do cekaemu, odebranymi Niemcom.Witają się z nim radośnie: wszyscy się cieszą na widok Czerwonego Wilka.— No, co się stało ze Skórą? Jak poszło?— Była akcja Gapu — mówi Czerwony Wilk i zaczyna opowiadać.Skóra czasami nie nocował w koszarach, tylko u siebie w domu.Mieszkał sam, na poddaszu czynszowej kamienicy, i trzymał tam cały arsenał broni, którą zdołał zgromadzić, bo w koszarach musiałby się nią podzielić z kolegami.Pewnego wieczora Skóra wraca do domu, uzbrojony jak zawsze.Za nim idzie ktoś ubrany po cywilnemu, w nieprzemakalnym płaszczu, z rękami w kieszeniach.Skóra czuje, że znalazł się w zasięgu ognia.„Lepiej udawać, że nic nie spostrzegłem” — myśli i idzie dalej.Na przeciwległym chodniku jest jakiś drugi nieznajomy w nieprzemakalnym płaszczu, który kroczy z rękami w kieszeniach.Skóra skręca, ci dwaj skręcają również.,,Teraz muszę iść szybko do domu — myśli — jak tylko wejdę do bramy, skoczę natychmiast do mieszkania i zacznę strzelać zza drzwi, tak że nikt nie będzie mógł się zbliżyć.” Lecz na chodniku, we wnęce bramy, jest jeszcze jeden człowiek w nieprzemakalnym płaszczu, który zmierza ku niemu.„Lepiej go przepuścić” — myśli Skóra.Zatrzymuje się i zatrzymują się wszyscy trzej w nieprzemakalnych płaszczach.Nie pozostaje nic innego, jak tylko natychmiast wejść do bramy.Na klatce schodowej, wgłębi, tkwią nieruchomo oparci o poręcz schodów dwaj inni w nieprzemakalnych płaszczach, z rękami w kieszeniach.Skóra już wszedł.„Teraz jestem w potrzasku — myśli — zaraz powiedzą: ręce do góry!” Ale wydaje się, że na niego nie patrzą.Skóra mija ich i zaczyna wchodzić po schodach.„Jeżeli pójdą za mną dalej — myśli — zatrzymani się na stopniach i zacznę do nich strzelać.” Mijając pierwsze półpiętro spogląda w dół.Idą za nim i Skóra ciągle znajduje się w zasięgu ich niewidzialnej broni ukrytej w kieszeniach nieprzemakalnych płaszczy.Następne półpiętro.Skóra zerka nieznacznie w dół.Pod nim, przy każdym załamaniu poręczy schodów, wchodzi pod górę jeden człowiek.Skóra idzie dalej tuż obok ściany, lecz niezależnie od tego, w którym miejscu schodów się znajdzie, zawsze widzi o jedno, dwa, trzy lub cztery półpiętra niżej człowieka z Gapu, który idzie pod górę tuż obok ściany, trzymając go w zasięgu wystrzału.Szóste piętro, siódme piętro.W półmroku zaciemnienia klatka schodowa wydaje się igraszką zwierciadeł z tym człowiekiem w nieprzemakalnym płaszczu powtarzającym się nieskończoną ilość razy na każdym półpiętrze, który idzie powoli, wijącymi się dokoła schodami.„Jeżeli nie strzelą do mnie, zanim dojdę do poddasza — myśli Skóra — ocalałem: zabarykaduję się wewnątrz, a w mieszkaniu mam tyle broni i granatów, że będę mógł wytrzymać, dopóki nie.przybędzie cała czarna brygada.” Jest już na ostatnim piętrze, tuż.pod sufitem.Biegnie wzdłuż poręczy, otwiera drzwi, wchodzi, zatrzaskuje je za sobą.„Ocalałem” — myśli.Lecz za oknem izby, na dachu, jest człowiek w nieprzemakalnym płaszczu, który bierze go na cel.Skóra podnosi ręce do góry, za jego plecami otwierają się drzwi.Wszyscy ludzie w nieprzemakalnych płaszczach, których widział przy poręczy na półpiętrach, biorą go teraz na cel.I jeden z mich, nie wiadomo który, strzela.Towarzysze, którzy zatrzymali się w wąwozie Mezzaluna, zgromadzili się wokół Czerwonego Wilka, słuchając z zapartym tchem opowiadania.Czerwony Wilk czasami przesadza w swych opowieściach, lecz opowiada bardzo dobrze.Teraz jeden z towarzyszy pyta:— Czerwony Wilku, a ty byłeś którym z tych? Czerwony Wilk uśmiecha się, poprawia czapkę z daszkiem na ostrzyżonej w więzieniu głowie i mówi:— Tym na dachu.Potem Czerwony Wilk wylicza wszystką broń, jaką zgromadził u siebie Skóra: karabin maszynowy, sten, automaty, mas, ręczne granaty, pistolety wszelkiego typu i kalibru.Czerwony Wilk mówi, że był tam nawet moździerz.— Patrzcie — powiada pokazując pistolet i specjalne ręczne granaty.— Wziąłem sobie tylko to.Członkowie Gapu są gorzej od nas uzbrojeni i potrzebują broni.Pin przypomina sobie nagle o swoim pistolecie: jeżeli Skóra znał to miejsce i poszedł go zabrać, pistolet musiał znajdować się wśród innych broni.Przecież należy do niego, nie mogą mu go odebrać.— Czerwony Wilku, słuchaj, Czerwony Wilku — mówi ciągnąc go za połę kurtki.— Czy wśród pistoletów Skóry był też P38?— P38? — odpowiada Czerwony Wilk.— Nie, nie było tam P38.Miał wszystkie typy, ale P38 brakowało w jego kolekcji.I Czerwony Wilk opisuje dalej różnorodne i rzadkie rodzaje broni zebranej przez opętanego manią chłopaka.— Czy jesteś zupełnie pewny, że nie było tam P38? — pyta Pin.— Czy nie wziął go ktoś z Gapu?— Ależ nie, myślisz, że nie zauważyłbym P38? Dzieliliśmy broń wszyscy razem.„A więc pistolet jest jeszcze zakopany w pobliżu gniazd — myśli Pin — jest tylko mój.” To była nieprawda, że Skóra znał miejsce; nikt go nie zna, jest to miejsce, które należy tylko do Pina, miejsce zaczarowane.Dodaje mu to otuchy.Cokolwiek by się wydarzyło, pozostają pajęcze gniazda i zakopany pistolet.Zbliża się świt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]