[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jeśli powiedziałabym ci, że nie musisz jechać do Szkocji i poddawać się nowym torturom? A jeśli ci powiem, że nie obchodzi mnie, czy ci się poprawi, czy nie? Wiem, że dręczyłam cię nieustannie, żebyś zmusił się do wysiłku, ale nie miałam racji.Chcę cię takiego, jakim jesteś w tej chwili, w tej minucie.W powozie zapanowała długa cisza, po czym Phillip odezwał się zdławionym głosem:- Kit, obawiam się, że na to jest już odrobinę za późno, choć Bóg mi świadkiem, jak bardzo chciałem to usłyszeć.Nie masz pojęcia, jak bardzo.Zatoczyła się w tył.Te słowa zabrzmiały jak wyrok.Czy to możliwe, by mieli się rozstać na zawsze?- Czy doprawdy jest zbyt późno? - zapytała drżącym głosem.- Masz teraz inne zobowiązania.- A czyja to wina, Phillipie? - zawołała, rzucając się do przodu i chwytając go z całej siły za ręce.- To ty mną wzgardziłeś.Może miałeś rację, winiąc mnie za te i wszystkie złe rzeczy, które powiedziałam, albo nie powiedziałam tego, co powinnam była, ale naprawdę zawsze leżało mi na sercu wyłącznie twoje dobro.Jeśli Morgan i ja pomyliliśmy się, to tylko dlatego, że żadne z nas nie miało pojęcia, co przeżywasz.- Nie, teraz to rozumiem.Ale panna Runyon Morgana, ona wiedziała i pięknie was oboje wybroniła.Szkoda, że tak długo czekała, żeby do mnie napisać.- Była więziona w Palfry Park, jak ci już mówiłam.Zdaje się, że dopiero dzisiaj przyjechała do Londynu.- Wszechświat obraca się dzięki takim spóźnieniom - wymamrotał.- Ale jesteś tutaj.Przyjechałeś, nie zapominając o tych poprzednich zobowiązaniach.Dlaczego miałbyś to robić, gdyby naprawdę było za późno?- Bo jestem szalony.I jeszcze dlatego, że.że bardzo chciałem cię zobaczyć po raz ostatni, zanim zwiążesz się z innym mężczyzną.Kitty zaczęła cicho płakać.Phillip cofnął dłonie.- Idź już lepiej.- Przecież mnie nie widziałeś - zaszlochała.- Nie widziałeś, tu jest ciemno jak w piwnicy.I proszę.ja też chciałam cię zobaczyć.- Nie sądzę, aby to było rozsądne.- Proszę.Phillip zaklął z cicha i wyjął z kieszeni płaszcza krzesiwo.Zapalił wiszącą obok latarnię i miękkie światło zalało wnętrze powozu.Siedziała, wpatrując się w niego i zdumiewając się, jak mało się zmienił.Twarz miał szczuplejszą, niż pamiętała, cerę bledszą, ale jego włosy wciąż lśniły brązowym odcieniem i oczy zachowały jaskrawy, krystalicznie błękitny kolor.Wszystkie te miesiące spędzone w łóżku nie wpłynęły na szerokość jego barów ani sklepienie jego piersi.Wciąż roztaczał wokół siebie aurę męskiej siły.Będzie jej teraz bardzo potrzebował.Delikatnie pogładziła go po palcach, po policzku, przesunęła końcami opuszków po wargach.Stłumił westchnienie, lecz ona ponowiła atak, przesuwając dłonią po nakrochmalonym gorsie jego koszuli.- Kitty.- Psst, Phillipie, chcę ci udowodnić, że nie ma takiej rzeczy na świecie, która zmusiłaby mnie, żebym się od ciebie odwróciła.Odsunęła pled, pozwalając, aby oczy przywykły do widoku jego okaleczonej nogi, którą odjęto mu tuż ponad kolanem.Nogawka skórzanych spodni została starannie wywinięta w równy mankiet.W tej dbałości o szczegóły była przekora, która przejęła ją do głębi.Wyciągnęła dłoń, żeby dotknąć go w tym miejscu.- Proszę.Nie! - zawołał.- Doskonale, zostawmy to sobie na później.Czy wciąż sprawia ci ból?Odrzucił głowę w tył na poduszki siedzenia i przymknął oczy.- Coraz mniej - wymruczał.A potem dodał pełnym napięcia głosem: - Czy naprawdę możesz to znieść, Kit? Patrzeć na to, czym się stałem?Mruknęła coś lekceważąco pod nosem.- Przysięgam ci, że to żadne poświęcenie.Ty chyba masz się gorzej, jak sądzę - połaskotała go w żebra.- Morgan twierdził, że straszny z ciebie laluś!Otworzył oczy.- Żartujesz sobie z tego? Wytrzymała jego spojrzenie.- Wolałbyś, żebym we łzach padła na twoją męską pierś? Nie jestem płaczką, Phillipie.No dobrze, wiem, że właśnie przed chwilą płakałam.Ale to było wcześniej, zanim się dowiedziałam, że w końcu do mnie wróciłeś.- Jeszcze nie wróciłem - odparł, krzywiąc się boleśnie.- Nie wróciłem.Nie całkiem.- Odetchnął głęboko i urywanym głosem wyszeptał: - Wiesz, po co tu tak naprawdę wróciłem? Chciałem zapytać.zapytać, czy nie zaczekasz na mnie.Krzyknęła z ulgą.-.skoro nie mogę całkiem uwierzyć, że zechcesz mnie takim, jakim jestem.- Ależ zechcę! I wezmę! Och, Phillipie! - Rzuciła się na niego, chwyciła go za klapy i zapatrzyła się w jego piękną, ukochaną twarz.- Nie słyszałeś tego, co mówiłam wcześniej? Jesteś tym mężczyzną, którego pragnę.Taki, jaki jesteś.Wyciągnęła rękę i przesunęła dłonią po jego udach.Jęknął, wstrzymał oddech.Ale nie był to objaw bólu.- Widzisz, jak się myliłeś? - wymruczała prawie uwodzicielsko, palcem obrysowując kontur jego zaciśniętej szczęki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]