[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko było miękkie, eleganckie i ciepłe.Oaza, a nie salon wystawowy.Cała Paige.Miał wrażenie, że gdy zapraszała kogoś do domu, to jednocześnie zapraszała go do swojego życia.Naszło go dziwne uczucie.Ciasnota.Ciemność.Rozczarowanie.Nigdy nie zaprosiła go do siebie.Ani razu.Musiał praktycznie wyważyć jej drzwii wtargnąć do środka jak jakiś naładowany testosteronem jaskiniowiec.Myślał, że to on narzuca tempo tej znajomości.Jednak od dnia, w którym do niegoprzyszła i później go zostawiła, ona dyktowała warunki.Pozwolił na to, bo tak było łatwiej.Bo to było pociągające.Wziął swoje rzeczy i zamknął za sobą drzwi.W oczekiwaniu na windę patrzyłniewidzącym wzrokiem na zagniewaną twarz, odbijającą się w srebrnych drzwiach.Powiedział sobie, że po takich przeżyciach cała reszta spraw na jego liście nie powinna go już obchodzić.Ponieważ ich romans był przelotny, miejsce, w którym się spotykali, nie miało znaczenia.Jednak cichy wewnętrzny głos szeptał, że miało cholernie duże znaczenie.Rozdział dziewiątyPóźniej tego dnia Gabe usiadł przy swoim wielkim i błyszczącym biurku w BonaVenture.Ten mebel było zbyt irytujący, by mógł skupić się na pracy.Kolory ścian sprawiały, że dostawałdrgawek.Siedział wściekły i rozmyślał.Skoro apartament odzwierciedla osobowość właściciela, to jakie zdanie ma o nim Nate, skoro wybrał dla niego taki minimalistyczny i ponury wystrój?Schował twarz w dłoniach i potarł skronie kciukami.Od kiedy to zależy mu na wygodzie?Odkąd pamiętał, szukał w życiu splendoru.Pragnął robić wrażenie.Codziennie i w każdy sposób.Jeśli rodzice umierają bardzo młodo, rozumiesz, że liczy się każda chwila.Jednak w jakiś sposób jego życie zmieniło się w egzystencję bez zobowiązań, a jedyną rzeczą, z którą się nie rozstawał, było łóżko.Trudno było przyznać się do tego.Jeszcze trudniej postanowić, co powinien z tym zrobić.Ponieważ niezależnie od tego, jak bardzo jego życie różniło się od wcześniejszych planów, wszystko dobrze działało.Osiągnął sukces.Czy w ogóle chciał coś zmieniać?Gdy do gabinetu wszedł Nate, a później asystent niosący kawę i pączki, Gabe naskoczyłna przyjaciela jak tygrys zapędzony w róg klatki:– Powiedz mi, że prawie skończyliśmy.– Ale to byłoby kłamstwo – odparł Nate.Asystent rozsądnie się ulotnił.– Przeczytałem wszystko, wysłuchałem tuzina różnych ekspertów.Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić.Do diabła, spotkam się nawet z kobietą z brodą i jej szurniętą małpką, jeśli to cię przekona, że wróciłem do formy.– Miałem nadzieję, że wyjazd ukoi twój żal.A najwyraźniej tylko wypolerował go do połysku.Gabe spojrzał na przyjaciela.Zobaczył, że Nate wygląda na zmęczonego.Nawet więcej, na starszego.Uspokoił się, ponieważ wiedział, że po części to również jego wina.– Pracowałem nad tym przez prawie osiem miesięcy! – rzekł wspólnik.Zamknął oczyi masował zaciśnięte powieki.– Ciebie poprosiłem tylko o kilka dni wytężonej pracy i nadrobienie zaległości.– A ja przez ten czas nawet nie kiwnąłem palcem.Nate przestał trzeć oczy.Zamiast tego spojrzał w sufit.– Nigdy nic takiego nie powiedziałem.Ale sam nie dam rady.No cóż, chociaż pewnie mógłbym spróbować.Gabe otworzył usta, żeby odeprzeć zarzuty, jednak powstrzymało go twarde spojrzenie Nate’a.– Przechodząc do meritum, nie chcę robić tego sam.Gdy razem tworzyliśmy tomonstrum, wszyscy myśleli, że nam odbiło.Ale my wiedzieliśmy lepiej.I sprawiało nam to radość, nawet gdy mieliśmy chude lata.Zobacz, co osiągnęliśmy.Spójrz na Alexa.Bez nas nie byłby takim cudownym dzieckiem.A mała stronka internetowa Harry’ego nie rządziłaby teraz całą siecią.Gabe poczuł ucisk w klatce piersiowej.A było już tak dobrze.Wesoło.Każda decyzja była obarczona ryzykiem, a oni mogli słuchać tylko swojej intuicji.I mimo to wciąż im się udawało.W którym momencie poczuł się przeciążony pracą? Dobrze wiedział.Wtedy, gdy tak bardzo się pomylił.Przechylił się i oparł dłonie o biurko, żeby nie zwinąć ich w pięści.– Przecież ustaliliśmy, że ja zajmuję się researchem, a ty gadaniem.– Stary – odparł Nate, uśmiechając się sztucznie – pozwoliłem ci się poświęcać dla firmy, ponieważ nie chciałem, żeby cię zabiły wyrzuty sumienia albo żebyś zapracował się na śmierć.– Ja.na pewno tak właśnie bym zrobił.– W jego głowie rozległ się głos babki:„Chłopcze, pracuj ciężko, żebym mogła być z ciebie dumna”.Całe życie kierował się tą zasadą.Nawet wtedy, gdy jeden jedyny raz pobłądził.Ze zdenerwowania zepchnął z biurka plik dokumentów, które upadły na podłogę.Przez chwilę obaj na nie patrzyli, ale żaden z nich nie był w stanie ich pozbierać.– I właśnie do tego to się sprowadza – powiedział Nate.– Wchodzić na giełdę czy nie.Sprzedać czy nie.Zarobić więcej pieniędzy, niż będziemy w stanie wydać, czy poprzestać na tym, co osiągnęliśmy.– Masz przy sobie kostki do gry? – spytał Gabe, a przyjaciel zacisnął szczęki tak mocno, że na jego szyi i policzkach pojawiły się różowe plamy.– Jeśli w ten sposób chcesz podjąć decyzję, to twoja sprawa.Po prostu dokonaj wyboru.–Nate uderzył się pięścią w pierś.– Mnie to już nie bawi.A ciebie? Kiedy ostatnim razem sprawiało ci to przyjemność?Gabe spojrzał na niego.– Właśnie niedawno o tym myślałem.Czuł się tak skołowany, że nie wiedział, czy kiedykolwiek dojdzie do siebie.Najchętniej wstałby od biurka i po prostu wyszedł.Wiedział, że sam bez problemu dałby sobie radę.Jednak coś go powstrzymywało.– Chodźmy stąd – rzekł Nate, kierując się do drzwi.– Napijmy się.Możemyzadecydować później.Nie ma pośpiechu.Gabe, który właśnie doszedł do wniosku, że drink to świetny pomysł, stanął jak wryty.– Nie ma pośpiechu? Przez ostatnie dziesięć minut namawiałeś mnie, bym wreszcie coś postanowił!Nate złapał za klamkę.I nagle Gabe wszystko zrozumiał.Powiedział:– Naprawdę myślałeś, że jeśli zatrzymasz mnie tutaj wystarczająco długo, to w magiczny sposób uświadomię sobie to, co mogę stracić, wyjeżdżając?Wspólnik odwrócił się i przechylił przez framugę, na jego twarzy pojawił się leniwy, ale niezbyt radosny uśmiech.– Właściwie to tak.Nadeszła pora, żebyś wrócił do domu.Jeśli mi nie pomożesz, będę skończony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]