[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czemu nie miałby podjąć takiego ryzyka dla swojej słodkiej dziewczyny?- Pułapka? Jak ta, zastawiona na Maxa, w której przynętą była Claire? Jak ta, gdy gwardziści razem z ludźmi McCullougha zaatakowali obóz Don Pedra?- Obie były dobrze obmyślone, ale zabrakło mi trochę szczęścia.Tym razem będzie inaczej.Był pewny siebie, spokojny, przekonany o swojej sile.Chciała w nim ten spokój zachwiać.- Próbował pan kilka razy i nie udało się panu zabić Rolfe’a.Tak było w Ruthenii, w Le Havre, w Nowym Orleanie, w domku myśliwskim.Nie udało się to panu nawet w zmowie z Don Pedrem, który miał pana w tym wyręczyć.A kiedy w końcu, przerażony, strzelał pan w ciemności, zabił pan nie tego człowieka.- Kiedyś już pani powiedziałem, że on jest bardzo czujny.Zupełnie jakby miał szósty zmysł ostrzegający go przed niebezpieczeństwem.I to biorę pod uwagę.Tuż przed zasadzką zastawioną przez Hiszpana wyczuł, że coś jest nie w porządku i nakazał odwrót, sam go osłaniając, i udało im się ukryć.Czy mogłem go zabić sam? Nie.Byłem za blisko i pozostali gwardziści też.- Ale Oscara nie zabił Don Pedro ani nikt z jego ludzi.- Smutna konieczność, która nie sprawiła mi żadnej przyjemności.Ale Oscar widział mnie z Gwiazdą Poranną i gdyby przeżył, mógłby sobie to przypomnieć, gdyby zaczęto analizować okoliczności.Odwróciła się, nie mogąc znieść jego spokoju, precyzyjnych określeń, jakby wszystko to, co zrobił, i to, co jeszcze zamierzał zrobić, było całkowicie normalne.- Jeśli zabił pan Oscara tylko dlatego, że coś widział.- Na swój sposób jest pani równie szybka jak książę.Czemu nie przyjęła pani mojej oferty małżeństwa? Zrobiłbym wszystko, żeby pani tego nie żałowała.Opływałaby pani w dostatki, cieszyła się poważaniem.Nie próbowałbym się bynajmniej odegrać na pani za to, że ściągnęła go pani ze śmiertelnego stosu, jaki dla niego zbudowałem, ani że wypędziła pani tych hiszpańskich tchórzów z błotnistego wąwozu.Z jednym wyjątkiem - dziecko, które pani w sobie nosi, bękart Rolfe’a, musi umrzeć zaraz po urodzeniu.Tragiczne, ale nie ma się co martwić - będą następne.Twarz jej skamieniała z przerażenia.- Pan wie.Nawet te dwa słowa było jej trudno wymówić.- Jak miałbym nie wiedzieć? Wypatrywałem oznak jak akuszerka.Oglądałem pani bieliznę, gdy Sarus ją prał i później, gdy rozwieszała ją pani do suszenia.Do balu w ambasadzie nie byłem pewny.Nie trzeba się znać na medycynie, by rozpoznać chwilowe słabości, jakie kobiety miewają w takim stanie.Reakcja na zapach.- A teraz? - wydusiła z siebie pytanie.- Teraz? Teraz będę miał przyjemność, której mi dotąd odmawiałaś - przeszedł nagle na ty.- Coś, o czym od dawna marzyłem, możesz być pewna.Zawsze marzyłem o zdobyciu rzeczy, które należały do moich braci, nawet tych, które oni odrzucali.Jasność słów i widoczna przyjemność, z jaką je wypowiadał, przyprawiały ją o gwałtowne bicie serca.Z przerażeniem pomyślała, że nie może pozostawić jej przy życiu - za dużo wie.- Kiedy Rolfe już tu przyjdzie, i gdy pan z nim skończy, co będzie ze mną? Zniknę?- Takie rozwiązanie mi nie odpowiada, ale jest konieczne.Nie mogę pozwolić, byś komukolwiek m opowiedziała o dzisiejszej nocy.Gdy wrócę do kraju, będę potrzebował oddania i pomocy gwardii.Odwróciła się gwałtownie.- I naprawdę myśli pan, że gwardziści pozwolą Rolfe’owi przyjść tu bez broni, bez ich ochrony?- Jeśli tego od nich zażąda - zrobią to.A zażąda.- Ze względu na mnie? Skinął głową.- W tej chwili właśnie mu mówią, że z chwilą kiedy tu się zjawi, ty zostaniesz uwolniona.Jedyne, czego nie będzie wiedział, to to, kto cię porwał.- Nie! - powiedziała zduszonym głosem, kiedy znaczenie tych słów w pełni dotarło do jej świadomości.- Nie, nie!Skoczyła w stronę drzwi.Chwycił ją jednak za ramię, szarpnął, odwrócił gwałtownie do siebie, a kiedy uderzyła go w twarz, pchnął tak, że padła na podłogę.Ale natychmiast się poderwała.- Tak! - powiedział przez zaciśnięte zęby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]