[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prokurator podziela lub podziela³ tê wiarê, bo dwa razy wci¹gulat piêciu wiêzi³ kupca i bra³ go na tortury.Juda schwyci³ z ca³ej si³y linê, na której siê opiera³.– Mówi¹ – ci¹gn¹³ dalejopowiadaj¹cy– ¿e w ciele tego cz³owieka nie ma ani jednej ca³ej koœci.Ostatni razwidzia³emgo siedz¹cego w krzeœle i ob³o¿onego poduszkami, kalekê.– Wiêc tak straszliwie przechodzi³ mêki! ! – zawo³a³o kilka osób naraz.–¯adnachoroba nie zdo³a³aby takiego wytworzyæ kalectwa, a przecie¿ cierpienie niewywar³ona nim ¿adnego wra¿enia.Nic wiêcej nie wyzna³, tylko tyle, ¿e wszystko coposiada,jest jego prawn¹ w³asnoœci¹, której godziwie u¿ywa.Od jakiegoœ czasuprzeœladowanieusta³o; pozwolenie na handel otrzyma³ z podpisem samego Tyberiusza.– Musia³ siê dobrze op³aciæ, , rêczê.– Te okrêty, które widzieliœcie nale¿¹ doniego– mówi³ dalej ¯yd, puszczaj¹c mimo uszu poprzedni¹ uwagê, jednego ze s³uchaczy–a ich wioœlarze maj¹ w zwyczaju witaæ siê wzajemnie ¿Ã³³tymi flagami, co maznaczyæ:mieliœmy szczêœliw¹ podró¿!Tu skoñczy³o siê opowiadanie.Gdy okrêt pru³ ju¿ fale rzeki.Juda rzek³ do¯yda:– Jak nazwa³eœ tego, który by³ panem Simonidesa?– Zwa³ siê BenHur i by³ ksiêciem Jerozolimy.– Co siê sta³o z ksi¹¿êc¹ rodzin¹?? – Ch³opca wys³ano na galery, gdzie prawdopodobnie marnie zgin¹³; rzadkobowiemkto d³u¿ej jak rok wios³em pracuje.O wdowie i córce nic nie s³ysza³em; ci,którzymo¿e wiedz¹ co o nich, nie chc¹ o tym mówiæ; uwa¿am za prawdopodobne, ¿e zmar³ywjakim podziemnym lochu.73 Juda zbli¿y³ siê do steru, a tak by³ pogr¹¿ony w myœlach, ¿e nie patrzy³ aninapiêkne wy-brze¿e rzeki, pe³ne sadów s³ynnych syryjskich drzew owocowych, ani na pysznewilleocienione winogradem.Nie widzia³ równie¿ przep³ywaj¹cej floty, nie s³ysza³œpiewówi okrzyków wioœlarzy b¹dŸ to witaj¹cych, b¹dŸ te¿ ¿egnaj¹cych ojczystewybrze¿e.Niebo lœni³o najcudowniejszym s³oñcem, a upalne promienie z³oci³y ziemiê iwodê:nigdzie cienia, prócz w jego duszy i na jego ¿yciu.Gdy zbli¿yli siê ku miastu, wszyscy podró¿ni wylegli na pok³ad, aby nic niestraciæz piêknego widoku, jaki siê przed ich oczami roztacza³.Znany nam ju¿ sêdziwy¯ydprzyj¹³ na siebie obowi¹zek objaœniaj¹cego:– Rzeka p³ynie w tym miejscu ku zachodowi – opowiada³.– Tam! – to mówi¹c,wskaza³na po³udnie palcem – wznosi siê góra Kazyus albo, jak j¹ tutejsi ludzienazywaj¹,góra Orontes, a tamta naprzeciw tej, to góra Amnus.Miêdzy tymi wzgórzamiœcielisiê równina Antiochii, dalej widaæ góry, sk¹d królewskimi wodoci¹gami sprowadzasiê wodê do skraplania ulic miasta i dla potrzeb mieszkañców.Lasy tych górpe³nes¹ jeszcze ptactwa i dzikiego zwierza.– A gdzie jezioro? ? – zapyta³ ktoœ.– Ku pó³nocy, mo¿na tam konno dojechaæ,ale³atwiej i wygodniej ³odzi¹, gdy¿ odnoga rzeki z nim siê ³¹czy.– Gaj Dafny! – mówi³ dalej, zwracaj¹c siê do kogoœ innego – któ¿ opisze jegopiêknoœæ!Pamiêtajcie, ¿e za³o¿y³ go i ukoñczy³ Apollo, jest on jego ulubionymmieszkaniemi chêtniej w nim przebywa ni¿ na Olimpie.Ile¿ to ludzi udaje siê tam, aby gajprzynajmniejraz ujrzeæ, i nie mog¹ go potem zapomnieæ.Nie darmo mówi przys³owie: lepiejbyærobakiem i ¿ywiæ siê morwami Dafny, ni¿ siedzieæ u królewskiego sto³u.– A zatem nie radzisz nam odwiedzaæ tych miejsc? ? – Sk¹d¿e.Chcecie, idŸcie.Wszyscytam chodz¹: filozofowie, m³odzieñcy, kobiety, kap³ani.Wiem, ¿e pójdziecie iwy;dam wiêc wam radê.Nie szukajcie mieszkania w mieœcie, by³aby to strata czasu,idŸcie wprost do wsi w pobli¿u gaju.Wiedzie tam droga poprzez ogród skraplanywod¹wodotrysków.Oto i miasto! a tu¿ najœwietniejsze dzie³o Ksereusza, mistrzaarchitektury.Ta czêœæ grodu by³a wzniesion¹ na rozkaz Seleucydów, 300 lat spoi³y j¹nierozerwalnieze ska³¹, na której jest zbudowana.Warownia zas³ugiwa³a na pochwa³y; by³a wysoka, silnie zaopatrzona licznyminaro¿nika-mi.Szczyt murów je¿y siê czterystu wie¿ami, a ka¿da jest zbiornikiem wody –ci¹gn¹³dalej ¯yd.Patrzcie dalej ponad wysokim murem, ujrzycie w oddaleniu dwawzgórza.Na dalszym szczycie wznosi siê cytadela, gdzie przez ca³y rok stoi kwater¹legionrzymski.Na przeciwnym szczycie widnieje œwi¹tynia Jowisza, a obok niej pa³acpos³ai wielu dygnitarzy.Forteca to nie do zdobycia.W tej chwili wioœlarze zaczêli zwijaæ ¿agle, a ¯yd mówi³ dalej: Patrzcie! Otomost,który wiedzie do Seleucji; tu koñczy siê ¿egluga.Poza mostem zaczyna siêwyspa,na której Kalinikus wybudowa³ nowe miasto ³¹cz¹c je ze starymi tak silnymimostami,¿e ich ani czas, ani powódŸ, ani trzêsienia ziemi nie zdo³a³y nadwerê¿yæ.Cosiêtyczy samego miasta, mogê tylko tyle powiedzieæ, ¿e ktokolwiek je widzia³, zradoœci¹przez ¿ycie ca³e wspomina.Zamilk³.W tej samej chwili okrêt wolno zawróci³ i p³yn¹³ wzd³u¿ wybrze¿a,zbli¿aj¹csiê ku budz¹cym podziw murom.Nareszcie rzucono liny, wstrzymano wios³a.Podró¿siêskoñczy³a.BenHur zbli¿y³ siê do sêdziwego ¯yda i rzek³:– Przebacz, , ¿e ciê na chwilê zatrzymam, nim siê po¿egnamy.Podró¿ny sk³oni³g³owêw milczeniu.– Historia o kupcu zaciekawi³a mnie bardzo; ; zdaje mi siê, ¿e gonazwa³eœSimonidesem? – Tak, , jest ¯ydem mimo greckiego nazwiska.– Chcia³bym gopoznaæ,, a nie wiem gdzie go szukaæ? Nieznajomy spojrza³ bystro w oczy mówi¹cemu irzek³:– Chc¹c ci oszczêdziæ zawodu, , wolê ostrzec, ¿e Simonides nie po¿yczapieniêdzy.74 – Ja równie¿ nie po¿yczam ich nigdy, odpar³ BenHur, œmiej¹c siê zdomyœlnoœcipodró¿-nego, który spuœci³ g³owê w zamyœleniu i rzek³ po chwili: – Mo¿na by s³usznies¹dziæ,¿e najbogatszy kupiec w Antiochii mieszka odpowiednio do swego stanu.Tymczasemtaknie jest.Aby mieszkanie jego odnaleŸæ, idŸ wzd³u¿ brzegu rzeki, a¿ tam do tegomostu, przy nim bowiem mieszka Simonides, w domu, który stanowi niejako skarpêpodpieraj¹c¹ ³uki mostu.S¹dzê, ¿e nie zab³¹dzisz.– Dziêkujê ci.– Pokój ojców naszych niechaj bêdzie z tob¹.– I z tob¹.– Rozstali siê.Dwaj tragarze ob³adowani baga¿ami BenHura czekali na wybrze¿u na jegopolecenia.– Do cytadeli! ! – zawo³a³, , a rozkaz ten zdradzi³ jego wojskowe stanowisko.Dwiewielkie ulice, krzy¿uj¹ce siê pod k¹tem prostym, dzieli³y miasto na czteryrówneczêœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]