[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydał jej się teraz o wiele młodszy, prawiedziecinny.- Kocham cię, bardzo cię kocham - powiedziała cichoi zamknęła oczy.To było takie nagłe, takie niespodziewane.Ciągle nie mogłauwierzyć w realność tego co się stało.Przecież jeszcze przedkilku dniami nie wiedziała o istnieniu tego chłopca, a teraz…Miała duże doświadczenie w miłości, przeżyła niejednąprzygodę, niejeden romans.Dotychczas wszystkich mężczyzn,nie wyłączając własnego męża traktowała z cynicznymwyrachowaniem.Byli dla niej nieważnymi, bezimiennymiistotami, z których usług korzystała, tak jak się korzysta z usługfryzjera, taksówkarza czy recepcjonisty w hotelu.Pozwalała sięadorować, obsypywać kosztownymi podarunkami, pozwalałałaskawie płacić za siebie wysokie rachunki w luksusowychrestauracjach, w domach mody, i u jubilerów.Nikt jednaknigdy nie zdołał obudzić w niej żywszego uczucia,zainteresować tak, żeby przypadkowa, przelotna znajomośćrozwinęła się w miłość.Spotykała się nawet z zarzutem, że jestkobietą zimną, niezdolną do miłości.Sama zaczynała w towierzyć.I nagle…„Przecież to nonsens, zupełny nonsens” - próbowałaprzemówić sobie do rozsądku.„Nie po to przyjechałam doPolski, żeby wdawać się w jakiś idiotyczny romans.Mamkonkretne zadanie do wykonania.Muszę mieć umysł trzeźwy,myśleć logicznie, opracować dokładnie plan działania,przewidzieć z precyzyjną dokładnością każde posunięcieprzeciwnika, rozpracować teren i głównych bohaterów tejsensacyjnej powieści…”Znalazła go bez trudu.Po prostu wzięła książkętelefoniczną i zatelefonowała do wszystkich warszawskichhoteli.Nawet nie bardzo liczyła na to, że znajdzie go w hotelu.To było zbyt łatwe i z jego strony zbyt lekkomyślne.Człowiekprowadzący tego rodzaju grę nie zatrzymuję się w hotelu.Musisię liczyć z rozmaitymi ewentualnościami.Nawiązanie znajomości także nie było trudne.Zorientowałasię w jego trybie życia, wiedziała, o jakiej mniej więcej porzewychodzi z hotelu, obejrzała sobie jego sportowy wóz z włoskąrejestracją i któregoś dnia poprosiła, żeby ją podwiózł.Od razuspostrzegła, że włoski język trochę go speszył.To już wtedydało jej do myślenia, zaraz na początku.Teraz nie było wątpliwości.To nie Henryk Moderski.Niemiał blizny pod prawą łopatką.Więc tamten podstawił chłopaka, któremu grozi śmiertelneniebezpieczeństwo.Czy jednak ten amerykański „killer” da sięnabrać na tę mistyfikację? Bardzo wątpliwe.To dobryfachowiec.Signor Marsano nie zaangażowałby do takiej robotypierwszego lepszego dyletanta.Taki człowiek, jak Rolson,sprawdzi wszystko dokładnie, zanim zacznie działać.Musiprzecież przewidywać taką ewentualność, że Moderskipodstawi kogoś na wabia.Takie rozumowanie trochę ją uspokoiło, ale nie na długo.Pojawiły się nowe wątpliwości, nowe niepokoje.Rolson musinawiązać kontakt z tym chłopakiem, żeby go sprawdzić.Ktowie, jakie konsekwencje może pociągnąć za sobą ta znajomość,jak się to wszystko rozwinie.Rolson jest człowiekiembezwzględnym, zdecydowanym na wszystko, nie bawiącym sięw żadne sentymenty.Zawodowy morderca.Jeżeli uzna to zjakichś względów za celowe, zlikwiduje chłopaka, choćby nawetwiedział że to nie Moderski.Co robić? Ratować go, musi go ratować.Czy powiedziećwszystko? Tak byłoby najlepiej, ale musiałaby odsłonić własnekarty w tej grze.Byłaby spalona.Nie może tak ryzykować.Więcco?Wstała z tapczana.Nago zaczęła przechadzać się po pokoju.Po dłuższej chwili poszła do łazienki i wzięła zimny prysznic.Świetnie jej to zrobiło Zesztywniałe mięśnie wróciły do normy,umysł zaczął pracować prawidłowo, spokojnie.„Muszę sięopanować, muszę się opanować - myślała - nie wolno midziałać pod wpływem chwilowego impulsu.Nie wolno mipoddawać się sentymentalnym nastrojom.Muszę być mocna,zimna, całkowicie opanowana”.Nie było to jednak takie proste.Kiedy wróciła do pokoju,nowa fala tkliwych uczuć ogarnęła ją z ogromną siłą.Nigdy niemiała dziecka i teraz niewyżyta miłość macierzyńska połączyłasię z miłością kochanki.Nie mogła być „zimna, całkowicieopanowana”.Obudził się.Wyskoczył spod kołdry i chwycił ją w ramiona.- Już wstałaś? Nic nie słyszałem.Spałem jak zabity.Delikatnie oswobodziła się z jego objęć.- Zostaw, kochanie.Muszę się ubrać.Jej ton speszył go.Sporzał niespokojnie.- Co się stało?- Nic, nic się nie stało - uśmiechnęła się z przymusem.- Poprostu chcę się ubrać.Czy to takie dziwne?- Jesteś taka jakaś… inna.Co się stało? Powiedz.Proszę.- Muszę z tobą porozmawiać poważnie.- Porozmawiać poważnie? - był szczerze zdumiony.- Wcalenie jestem nastawiony na poważne rozmowy.Mam ogromnąochotę cię całować.- Jesteś dziecinny.- Czy uważasz, że w nocy zachowywałem się jak dziecko?- Głuptas.Ja naprawdę chcę z tobą porozmawiać.- Doskonale.Ale o czym?- O tobie.O nas.- Chcesz, żebym się z tobą ożenił? Jestem golów.W każdejchwili.Podeszła do niego i pogładziła go delikatnie po twarzy.- Pragnę, żebyś wiedział, jak bardzo cię kocham.Jeszczenigdy żadnego mężczyzny tak nie kochałam.Objął ją i zaczął całować.- Przecież ja także, ja także.Chyba czujesz.Znowu sięuwolniła.- Dlaczego skłamałeś? - spytała wprost.- Skłamałem? Ależ ja naprawdę bardzo cię kocham.Potrząsnęła głową, odrzucając do tyłu mokre włosy.- Nie o tym mówię.Podałeś się za kogo innego.Speszył się.- Nie rozumiem.- Doskonale rozumiesz.Ty nie nazywasz się HenrykModerski.Nic nie powiedział.Odwrócił głowę i zaczął się ubierać.Nagość zaczęła go nagle krępować.Zbliżyła się i zajrzała mu woczy.- Ty nie nazywasz się Henryk Moderski - powtórzyła.Niechętnie wzruszył ramionami.Unikał jej wzroku.- Daj mi spokój.Czy to nie wszystko jedno, jak sięnazywam? A zresztą skąd ci przyszło do głowy, że ja się tak nienazywam?- Wiem.- Skąd wiesz? Kto ci powiedział?- Nieważne.Wystarczy, że wiem.- A nawet gdyby, to co z tego? - próbował być agresywny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl