[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chłopcy i ich zabawy - skarciła go z lekką kpiną w głosie.- To też? - Wskazała na siniaka na twarzy, pamiątkę po Irańczyku, który nigdy już nie zazna wolności.- Mój bagaż niespodziewanie spadł z półki.To tylko tak paskudnie wygląda.Kiedy wreszcie się od siebie odsunęli, Anna uniosła głowę i spojrzała na Shawa.Miała metr siedemdziesiąt siedem wzrostu i pięciocentymetrowe obcasy, więc nie musiała specjalnie zadzierać głowy.- Jak wykład? - zapytał.- Przyszło sporo ludzi.Ale szczerze mówiąc, większość pojawiła się pewnie ze względu na posiłek z najlepszej hinduskiej restauracji w mieście.Żałuję, że cię tam nie było.A tak musiałam sobie tylko wyobrażać twoją obecność.- Już nie musisz sobie wyobrażać, masz mnie przed sobą żywego.Pocałowała go i splotła swoje palce z jego.Pokazał jej książkę, którą przed chwilą kupił.- Zapłaciłeś za nią? Przecież mogłam ci dać darmowy egzemplarz.Odesłali mi wszystkie niesprzedane egzemplarze.Jest ich tyle, że używam ich jako mebli w gabinecie.- Ale za tę książkę dostaniesz tantiemy.Napiszesz mi dedykację? Wyjęła pióro i napisała coś na stronie tytułowej.Kiedy próbował jej zajrzeć przez ramię, powiedziała:- Przeczytasz później.Jak wyjedziesz z Dublina.- Dziękuję.- Interesują cię państwa policyjne? - zapytała.- Owszem, przynajmniej raz w miesiącu odwiedzam jedno.Trzy lata temu dosłownie wpadł na nią w bocznej uliczce Berlina.Zaatakowało ją jakichś dwóch mężczyzn, a on właśnie skończył misję nieco podobną do tej w Amsterdamie i nie był w dobrym nastroju.Kiedy bandyci go zobaczyli, popełnili wielki błąd, myśląc, że obrobią za jednym zamachem dwie ofiary.Policja pojawiła się na miejscu kilka minut po telefonie Shawa, który zadzwonił do nich dopiero wtedy, gdy mężczyźni leżeli pobici do nieprzytomności na ulicy.Jednego z napastników uderzył tak mocno, że o mało nie złamał sobie na jego czaszce ręki.Anna odmówiła wtedy pójścia do szpitala, więc odprowadził ją do hotelu.Przyłożył jej na godzinę do twarzy lód, a ponieważ wciąż była roztrzęsiona po napadzie, spał na podłodze jej pokoju hotelowego.Shaw nigdy wcześniej nie związał się poważnie z kobietą.Mogły mieć na to wpływ jego relacje z matką, a właściwie ich brak.Takie są skutki porzucenia.Ale w chwili, gdy ujrzał w tej mrocznej uliczce posiniaczoną i zakrwawioną Annę Fischer, wiedział, że serce nie należy już do niego.Minęły blisko trzy lata, a jej uczucie do Shawa tylko przybrało na sile.Wiedział, że Anna go kocha.I czuł, że jest coraz bardziej zaskoczona tym, że on nie chce się zdeklarować.Ale to miało się niedługo skończyć.Shaw nie uwolnił się jeszcze na dobre od Franka, ale nie mógł czekać dłużej.- Jesteś zamyślony - powiedziała przy obiedzie.Miała trzydzieści osiem lat i długie kręcące się włosy.- Nie, po prostu głodny.Mężczyźni tak właśnie reagują.Pewnie tu nie podają coddle.- Coddle to była tradycyjna robotnicza potrawa składająca się z plasterków bekonu, ziemniaków, cebuli i wieprzowej kiełbasy, grubo posypanych pieprzem.- Tutaj nie, ale możemy pójść gdzie indziej.- Nie ma potrzeby.Z roku na rok jedzenie w Dublinie jest coraz lepsze.- Tak, chociaż nadal nie rozumiem, dlaczego mięso duszone w warzywach podają bez marchewki.- Uśmiechnęła się szelmowsko znad kieliszka wina.- Nawet Brytyjczycy już się tego nauczyli.- Właśnie dlatego Irlandczycy są tak oporni.Później, kiedy już kończyli posiłek, Anna powiedziała:- No więc, co robiłeś tym razem w Amsterdamie?- W zasadzie nic.- Coś nie tak z twoim doradztwem?- Daj spokój.Jest takie miejsce, do którego chcę cię zabrać.Shaw sam czuł w swoim głosie napięcie i wiedział, że nie uszło to uwagi Anny.- Wszystko w porządku? - zapytała.- Zachowujesz się bardzo tajemniczo.Oblizał spieczone wargi i próbował się uśmiechnąć.- Myślałem, że to ci się właśnie podoba.Tajemniczość.Nie wierzył w to, co mówił.Ona oczywiście też nie.Wstał.Nogi lekko mu drżały.Przeklął się w duchu.Skoczyłem z dziesięciu metrów do cholernej rzeki Amstel i prawie własnoręcznie rozwaliłem bandę atomowych terrorystów.Myślisz, że byłbym do tego zdolny, gdybym nie zachowywał się jak zakochany nastolatek?Godzinę później weszli do małego pubu na północ od Liffey, w dzielnicy, która była zdecydowanie biedniejszą i mniej reprezentacyjną częścią Dublina.Mimo to obydwoje lubili to miejsce.Anna kiedyś powiedziała: Jak można nie pokochać każdej cząsteczki miasta, które wydało Swifta, Stopera, George’a Bernarda Shawa, Yeatsa, Wilde’a, Becketta i Heaneya? No i mistrza Joyce’a.- Wolę Roddy’ego Doyle’a - odpowiedział tylko po to, żeby zobaczyć jej reakcję.- A ja Maeve Binchy - odparowała.Tym razem to on o dziwo złożył zamówienie.Kiedy danie pojawiło się na stole, Anna zapytała:- Co to jest?- Barm brack.Korzenny chlebek nadziewany bakaliami.- Bakaliami! Czy oni tego nie używają do trucia ludzi? Shaw odkroił kawałek.- Spróbuj.Przecież jesteś odważną dziewczynką.Anna wbiła widelec w ciasto.Rozległ się metaliczny zgrzyt.Wzięła kawałek chlebka do ręki i otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.- Legenda głosi, że jeśli znajdziesz w chlebku barm brack pierścionek, wyjdziesz wkrótce za mąż - powiedział Shaw.Wiedział, że nie ma już odwrotu.Najbliższe chwile zaważą na całym jego życiu.Poczuł, że koszula lepi mu się od potu.Wziął głęboki wdech, zsunął się z krzesła, przyklęknął na starej drewnianej podłodze wygładzonej przez buty przychodzących tu od stuleci opojów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]