[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Para małżeńska wybrała właściwą porę - godzinę wcześniej, lub trochę więcej przed przybyciem inkasenta, koniec miesiąca, utarg dwukrotnie większy niż zwykle; partię solową wykonała znakomicie piękna młoda kobieta w futrze, prosiła uparcie skąpawego męża o kupienie jej jakiegoś drobiazgu z bielizny damskiej.Małżonkowie spierali się niegłośno, ale tak, że wielu obecnych mogło ich słyszeć i uśmiechało się wyrozumiale.Namówiła go jednak, podpułkownik (żandarmski błękit na naramiennikach) stanął w kolejce do kasy, zapłacił, otrzymał resztę, przyjrzał się banknotowi - i teraz sprzedawcy i kupujący słyszeli tylko jego głos: banknot okazał się fałszywy! Przybiegł, wezwany przez kasjerkę, dyrektor sklepu, zapewniał, że banknot nie jest fałszywy, na co pułkownik - skupiła się na nim powszechna uwaga - użył druzgoczącego argumentu: jest szefem wydziału zajmującego się fałszowaniem państwowych papierów wartościowych - oto dokumenty! Pełną szacunku lękliwą ciszę zakłócała płaczliwa aria żony, błagającej męża, by ulitował się nad nią, nad sobą, nad kasjerką: wielka mi rzecz - trzydzieści rubli, nie warto się nimi przejmować, tyle czasu nie byli w teatrze, wybrali się wreszcie, za czterdzieści minut początek przedstawienia, człowiek ma chyba prawo po godzinach pracy zapomnieć o służbie, odpocząć! Pięknie śpiewała kobieta, budząc wśród słuchaczy i widzów zmienne nastroje, skłaniając ich sympatie to do męża, to do żony, wiodła ku naturalnej reakcji: wrogości do wszystkich fałszerzy pieniędzy w Leningradzie i uznania za słuszne wydanego polecenia: - opieczętować kasy, cały utarg do worka, zadzwonić niezwłocznie do komendanta najbliższego komisariatu milicji, niech przyślą grupę operacyjną.„Pan, oczywiście, zna telefon, proszę więc.” Dyrektor sklepu znał telefon, zadzwonił do komisariatu, komisarz zapewnił, że grupa natychmiast wyjedzie i grupa przybyła, pieniądze załadowano do samochodu, do drugiego wsiedli podpułkownik z przeklinającą swój los małżonką, i dopiero po dziesięciu minutach wpadła do sklepu już prawdziwa grupa operacyjna, a gdy przestępcy zniknęli bez śladu, milicja wszczęła gorączkowe poszukiwania, pogłoski krążyły po mieście, po całym kraju - z tym większą uwagą Iwan oglądał każdą rzecz w mieszkaniu Surkowej.Przedpokój, kuchnia, ubikacja, łazienka - na wieszaku damski gabardynowy płaszcz, w skrzynce na buty - kilka par kapci, pantofle, botki, żadnego przedmiotu wskazującego na obecność mężczyzny mieszkającego tu na stałe, zdejmującego i wkładającego codziennie obuwie.Żadnych czapek ani kapeluszy, żadnego palta o męskim kroju, ale i kobieta musiała być w mieszkaniu tylko jedna, sądząc po pantoflach tego samego rozmiaru.W kuchni, w pojemniku na chleb grudka pleśni, niegdyś kromka, kawałek bułki, na dnie garnka - stwardniała masa czegoś, co kiedyś nadawało się do jedzenia.Talerze niemyte, w łazience suszące się damskie fatałaszki, łóżko niezaścielone, jeśli wierzyć kalendarzowi ściennemu, nieporządna Helena Michajłowna musiała opuścić mieszkanie tydzień przed kradzieżą w domu towarowym.Na nocnym stoliku fotografia jej matki („Kochanej córeczce.”), nad półką wysokie lustro, taniutkie perfumy, pomadki i kremy powszechnie znanej marki „Teże”, były też kredki służące do charakteryzacji i jakieś inne utensylia teatralne, w szafie - suknie, palto, kapelusze, bielizna - to nie pochodziło stąd, co ta kombinacja, figi, stanik i reszta rzeczy w walizce oddanej Klimowi.Na ścianach powiększone fotografie w czarnych ramkach, bracia, pewnie zginęli na wojnie, obaj w mundurach oficerskich.Szafa biblioteczna z podręcznikami, trudno tylko się zorientować, jaki instytut zamierzała wybrać Helena Surkowa, w końcu nie wybrała żadnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]