[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy obejrza³a siê, Jednooki z pozoru ju¿ znowu spa³.Z pewnoœci¹ tojakiœ inny g³upiec podszywa³ siê pod niego, naœladuj¹c jego specyficzn¹wymownoœæ.Podczas oblê¿enia Jaicur og³osi³am wszem i wobec, ¿e ju¿ nigdy w ¿yciu nie bêdêwybrzydzaæ na to, co jem.¯e na wszystko, czym zostanê poczêstowana, reagowaæbêdê uœmie­chem pe³nym wdziêcznoœci i wyraŸnym, g³oœnym: „dziêkujê".Ale czasma swoje sposoby, by obezw³adniæ si³ê takich przysi¹g.Mia³am ju¿ niemal¿e takdosyæ ry¿u i wêdzonej ryby, jak Goblin i Jednooki.Prze³amanie tej rutynykolacj¹ z³o¿on¹ z ry¿u i œwie­¿ej ryby w niczym nie pomaga³o.Pewna jestem, ¿eto w³aœnie przez tê dietê Nyueng Bao s¹ ludem bardzo wyzutym z poczuciahumoru.Wpad³am na Sahrê, która wyk¹pana i wypoczêta, z rozpusz­czonymi w³osamiwygl¹da³a o dziesiêæ lat m³odziej.Nietrudno by³o dostrzec, jakim sposobemdziesiêæ lat temu naprawdê mog³a stanowiæ ucieleœnienie snów m³odegomê¿czyzny.— Wci¹¿ mam jeszcze trochê pieniêdzy, które zabra³am ko­muœ, kto na po³udniustan¹³ po niew³aœciwej stronie — powie­dzia³am, wymachuj¹c kawa³kiem rybytrzymanym w bambuso­wych pa³eczkach.Nyueng Bao z uporem odmawiali pos³ugiwaniasiê bardziej nowoczesnymi sztuæcami, które ju¿ od wieków by³y w powszechnymu¿yciu poœród niemal¿e wszystkich narodów tej czêœci œwiata.A w posiad³oœci DoTranga gotowaniem zajmowali siê wy³¹cznie Nyueng Bao.— Co? — Sahra nie potrafi³a poj¹æ, o co mi chodzi.— Wydam je.Jeœli da siê za nie kupiæ wieprzowinê.— Religia Yehdna zakazujespo¿ywania wieprzowiny.Ale ja ju¿ wczeœniej pope³ni³am tê pomy³kê, ¿eurodzi³am siê kobiet¹, a wiêc przypuszczalnie i tak nie czeka mnie miejscezarezer­wowane w Raju.— Tudzie¿ cokolwiek, co tylko nie ¿yje w wo­dzie i nieporusza siê w taki sposób.— Jedn¹ rêk¹ zaczê³am naœladowaæ faluj¹ce ruchy.Sahra nie potrafi³a mnie zrozumieæ.Dla niej jedzenie by³o rzecz¹ ca³kowicieobojêtn¹ — póki mia³a co jeœæ.Ryba i ry¿ przez ca³¹ wiecznoœæ, to brzmia³o dlaniej zupe³nie nieŸle.I praw­dopodobnie mia³a racjê.Wszêdzie dooko³a by³omnóstwo ludzi, którzy musieli jeœæ chhatu, poniewa¿ nie staæ ich by³o na ry¿.Ijeszcze inni, których w ogóle nie staæ by³o na jedzenie.Chocia¿ ostatnioDuszo³ap postara³a siê nieco przerzedziæ ich szeregi.Sahra zaczê³a mi opowiadaæ o plotkach, wedle których wkrót­ce kolejny adeptBhodi mia³ stan¹æ przed wejœciem do Pa³acu i domagaæ siê audiencji u Radishy.Ale zbli¿a³yœmy siê w³aœnie do lepiej oœwietlonego terenu magazynów, gdziezazwyczaj sta­ra³yœmy siê zrzuciæ z siebie niegodziwoœæ naszych wieczorów iwtedy ona zobaczy³a coœ, co kaza³o jej przystan¹æ.Zaczê³am ju¿ mówiæ:— A wiêc bêdziemy potrzebowa³y kogoœ, kto stanie obok.Sahra warknê³a:— A co on, u diab³a, tutaj robi?Teraz te¿ zobaczy³am.Wujek Doj wróci³, przypuszczalnie zdecydowany znowuwtargn¹æ w nasze ¿ywoty.Jego wyczucie czasu wydawa³o siê ze wszech miarinteresuj¹ce i co najmniej podejrzane.Ciekawe wyda³o mi siê równie¿, ¿e Sahra mówi po tagliañsku, kiedy jestzdenerwowana.Zdecydowanie mia³a powody do pre­tensji wobec w³asnego ludu,nadto w magazynie nikt nie u¿ywa³ Nyueng Bao, oprócz Matki Goty, powodowanejzreszt¹ wy³¹cz­nie czyst¹ z³oœliwoœci¹.Wujek Doj by³ barczystym niskim mê¿czyzn¹ i chocia¿ zbli¿a³ siê dosiedemdziesi¹tki, w jego ciele dalej trudno by³oby znaleŸæ cokolwiek próczmiêœni i œciêgien, w duszy zaœ — szczególnie ostatnio — paskudnych nastrojów.Zawsze nosi³ przy sobie d³ugi, lekko zakrzywiony miecz, któremu nada³ imiêRó¿d¿ka Popio³u.Ró¿d¿ka Popio³u by³a jego dusz¹.Tak mi kiedyœ powiedzia³.Wujek Doj by³ swego rodzaju kap³anem, ale nigdy nie zatrosz­czy³ siê, abydok³adniej wyjaœniæ, na czym polega jego pos³uga.NajwyraŸniej jednak wyznawanaprzezeñ religia obejmowa³a sztuki walki i œwiête miecze.W rzeczywistoœci nieby³ niczyim wujkiem.Wujek to wœród Nyueng Bao tytu³ wyra¿aj¹cy szacu­nek, anajwyraŸniej wszyscy uwa¿ali Doja za cz³owieka godnego najwy¿szego szacunku.Od czasu oblê¿enia Jaicur los Wujka Doja splót³ siê z naszymi, zawszewprowadzaj¹c w nie wiêcej zamieszania ni¿ korzyœci.Wujek móg³ przez lata ca³epêtaæ siê nam pod nogami, a potem znikn¹æ na tygodnie, miesi¹ce czy ca³e lata.Ostatnio nie by³o go przez ponad rok.Kiedy siê pokaza³, nawet przez myœl munie przesz³o, aby opowiedzieæ, co przez ten ca³y czas robi³ albo gdzie by³;s¹dz¹c jednak tak z obserwacji Murgena, jak w³asnych, wci¹¿ pilnie poszukiwa³swego Klucza.Doprawdy interesuj¹ce, ¿e zmaterializowa³ siê tak szybko po tym, jak mnieoœwieci³o.Zapyta³am Sahrê:— Czy twoja matka opuszcza³a mo¿e dzisiaj magazyn?— Mnie równie¿ przysz³o na myœl to pytanie.Byæ mo¿e warto bêdzie to sprawdziæ.Niewiele ciep³a zachowa³o siê we wzajemnych stosunkach matki i córki.Murgen zpewnoœci¹ nie by³ przyczyn¹ tego stanu, jednak sta³ siê jego symbolem.Wujek Doj mia³ byæ rzekomo pomniejszym czarodziejem.Nigdy nie natrafi³am naprzekonuj¹ce œwiadectwa tej hipotezy, wyj¹wszy mo¿e tylko jego prawienadnaturalne umiejêtnoœci szermiercze.By³ stary i jego stawy powolisztywnia³y.Odruchów nie mia³ ju¿ tak szybkich.Wci¹¿ jednak nie potrafi³amsobie wyobraziæ nikogo, kto choæby zbli¿a³ siê do jego poziomu.Ani te¿ nies³ysza³am nigdy o nikim, kto poœwiêci³by swe ¿ycie kawa³kowi stali w tensposób, jak to on uczyni³.Po krótkim namyœle dosz³am do wniosku, ¿e byæ mo¿e jednak dysponujê dowodamijego czarodziejskich zdolnoœci.Nigdy nie mia³ najmniejszych k³opotów zprzedostaniem siê przez labiryn­ty, jakie tworzyli Jednooki i Goblin, abyustrzec nas przed wizytami niespodziewanych goœci i mog¹cym wynikn¹æ z tegozamieszaniem.Ci dwaj powinni go zwi¹zaæ, póki nie wyjaœni im, jak tegodokona³.Zapyta³am Sahrê:— Jak chcesz to za³atwiæ?Jej g³os pobrzmiewa³ tonami ostrymi niczym odg³os od³amków krzemieniaocieraj¹cych siê o siebie:— Jeœli o mnie chodzi, to wrzuæcie go do ciemnicy, razem z Singhiem i Córk¹Nocy.— Wróg mojego wroga jest moim wrogiem, co?— Nigdy za bardzo nie lubi³am Doja.Wedle zasad Nyueng Bao jest on wielkim ihonorowym cz³owiekiem, bohaterem, któremu nale¿y oddaæ wszelki szacunek.Irównoczeœnie jest wcieleniem wszystkiego, co w moim ludzie przepe³nia³o mnieniesmakiem.— Tajemniczoœæ, co?Na jej ustach zaigra³ nieznaczny uœmiech.Pod tym wzglêdem by³a taka sama jakpozostali Nyueng Bao.— To mamy we krwi.Tobo zauwa¿y³, ¿e patrzymy i rozmawiamy.Podskoczy³ w na­sz¹ stronê.By³ natyle podekscytowany, ¿e zapomnia³ ju¿ o tym, i¿ jest zawiedzionym m³odymcz³owiekiem.— Mamo, Wujek Doj wróci³.— Te¿ go widzia³am.Powiedzia³, czego tym razem chce?Ostrzegawczym gestem delikatnie przykry³am d³oni¹ jej d³oñ.Nie warto wszczynaæsporów.Doj, rzecz jasna, œwietnie zdawa³ sobie sprawê z naszej obec­noœci.Nigdy dot¹dnie spotka³am cz³owieka tak doskonale œwia­domego tego, co dzieje siê w ca³ymotoczeniu.Niewykluczone, ¿e s³ysza³ równie¿ ka¿de s³owo, jakie wyszepta³yœmy.Nie po­stawi³abym z³amanego grosza na to, ¿e czas os³abi³ jego s³uch.¯u³ ry¿ inie zwraca³ na nas ¿adnej uwagi.Zwróci³am siê do Sahry:— IdŸ i powiedz mu czeœæ.Ja potrzebujê chwili, aby zrobiæ sobie twarz.— Powinnam pos³aæ po Szarych.Niech zrobi¹ najazd na to miejsce.Jestem ju¿ tymwszystkim zbyt zmêczona [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl