[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Naprawdê du¿o.Chwalisz siê t¹wiedz¹, starasz siê postraszyæ mnie ni¹, udaj¹c wieszczkê, wró¿biarkê czymagiczkê.Wiedz, ¿e pró¿ne to zachody.     Uœmiechnê³a siê.Ale nie by³ to uœmiech weso³y.Jej chuda, woskowa twarznabra³a przez to podobieñstwa do trupiej g³Ã³wki.     - Wiem - potwierdzi³a - ¿e pró¿ny.Ty przecie¿ nie wierzysz w magiê iczary.Nie wierzy³eœ w nie, fabrykuj¹c oskar¿enie przeciw Mary Hargraves.Bowszak¿e to ty sfabrykowa³eœ to oskar¿enie, na fali p³yn¹cej z Salem mody.Jednych œwiadków przekupi³eœ, innych nastraszy³eœ, jeszcze inni do³¹czylisamorzutnie, radzi i szczêœliwi, ¿e mog¹ komuœ zaszkodziæ.A w gruncie rzeczysz³o przecie¿ o maj¹tek starej, o ziemiê i gotowiznê, które zostawi³ jej m¹¿¿eglarz.     - Ty - wycedzi³ Corwin - trochê za du¿o wiesz, babo.     - Ba, bardziej jeszcze ciê zaskoczê.Tym, co twoim planom przeszkodzi³o,by³o, o dziwo, Salem w³aœnie.Salem by³o s³ynne i wszyscy, w tym i MaryHargraves, wiedzieli, dlaczego podczas œledztwa zakatowano tam na œmieræ GilesaCory.Przyznanie siê do zbrodni jest warunkiem koniecznym orzeczenia konfiskatymienia, albowiem confessio est regina probationum.Giles Cory maj¹tek zapisa³mê¿om córek, bezpiecznych daleko w Wirginii.Zniós³ tortury, nie przyzna³ siêdo bzdurnych zarzutów.Umar³, zamêczony, ale testowanego maj¹tku nie mo¿na by³oodebraæ.Zabrak³o przyznania siê do winy.     - Mów - Corwin ods³oni³ zêby w wilczym uœmiechu.- Mów dalej.Ja s³uchampilnie.     - Choæ schorowana, Mary Hargraves znios³a wszystko, co robiono jej wœledztwie.I umar³a.Ale ty nie mog³eœ dopuœciæ, by powtórzy³ siê casus GilesaCory.W odró¿nieniu od ziêciów Gilesa Cory, spadkobierczyni Mary Hargraves by³apod rêk¹.Jej córka, Janet.Mo¿na by³o zatem oskar¿yæ i j¹.I znowu niezabrak³o œwiadków latania na miotle, przysi¹g na Czarn¹ Ksiêgê, ca³owaniaDiab³a w odbyt, po³ykania czerwonej hostii, znowu znalaz³y siê kukie³ki, tenadziane kozi¹ sierœci¹ i te z wbitymi szpilkami, znowu jakaœ bogobojna ¿onanie mia³a w¹tpliwoœci, kto przyprawi³ jej ma³¿onka o trwa³e sflaczenie cz³onkamêskiego.A Janet Hargraves poddano w wiêzieniu w Watertown tym samymprocedurom, co jej matkê.Nadal s³uchasz pilnie?     - Ca³a twoja wiedza, babo - powiedzia³ wolno konstabl - wbrew temu, conachalnie starasz siê zasugerowaæ, nie bierze siê z twej wielkiej inadprzyrodzonej m¹droœci, bynajmniej nie.Wszystko, co wiesz, po prostuzas³ysza³aœ.O wszystkim ktoœ ci opowiedzia³.Nie pytam, kto to taki, albowiemwiem, wyznania s¹ mi zbêdne.Wyznasz mi wiêc tylko, gdzie ten ktoœ siê skrywa.     - Tylko - powtórzy³a drwi¹co Jemima Tyndall.- Nic wiêcej? A jak,ciekawoœæ, wyciœniesz ze mnie takie wyznanie? Zastosujesz te same metody, cowobec kobiet z Salem i Mary Hargraves? Pozbawisz mnie snu? Wody? Oszukaszobietnic¹ ³aski? Zwi¹¿esz na ca³¹ noc w kab³¹k, piêtami do szyi niemal, tak byrano krew strumieniami la³a mi siê z nosa? A mo¿e - jak Janet Hargraves -zwyczajnie zgnieciesz mi stopê za pomoc¹ sznura skrêcanego ko³kiem? Och,konstablu, dziêkuj twemu Bogu, ¿e nie wolno mi ciê skrzywdziæ, przyczyniæ cibezpoœredniej szkody.Szkoda zaiste, bo wielk¹ mam na to ochotê.     Corwin wolno podszed³ do s³upa, zdj¹³ z haka zwój konopnego powroza.     - W odró¿nieniu od ciebie, babo - powiedzia³, szarpniêciem sprawdzaj¹c mocsznura - ja po temu, by ciê skrzywdziæ, mam zarówno mo¿liwoœæ, jak i chêæ.A ¿echêæ szczera i mocna, tote¿ i krzywda bêdzie du¿a.W trzy pacierze wyœpiewaszmi wszystko, co wiesz.A nie, to ci stawy pokruszê.     - Spróbuj.     Gdy skoczy³ ku niej, wykona³a tylko jeden ma³y krok w bok, ods³aniaj¹cma³e drzwiczki w tylnej œcianie szopy.A w drzwiczkach stan¹³ Izmael Sassamon.Konstabl ledwo go pozna³.     Henry Corwin by³ cz³owiekiem odwa¿nym.Nie sparali¿owa³a go trwoga, a ma³okto nie uleg³by trwodze na widok Izmaela Sassamona.Indianin by³ nagi, biodratylko spowija³a mu podarta, œciœniêta pasem koszula.Twarz, od czo³a popodbródek, mia³ uczernion¹ wêglem drzewnym, w³osy zwi¹zane w czub i udekorowaneorlimi piórami, tors pokryty malunkiem z sadzy, gliny i czerwonej kory.     Henry Corwin nie ul¹k³ siê.B³yskawicznie wyci¹gn¹³ spod surduta pistolet,odwiód³ kurek i wypali³ Indianinowi prosto w twarz.Ale Izmael Sassamon by³ niemniej szybki.Odbi³ lufê, kula utkwi³a w belce nad drzwiami.W k³êbie dymu isypi¹cego siê z powa³y kurzu konstabl na moment straci³ orientacjê.I ju¿ jejnie odzyska³.     Izmael Sassamon wyr¿n¹³ go w bok g³owy pokomokonem.Konstabl zachwia³ siê,a Indianin poprawi³ takim ciosem, ¿e chrupnê³a i wgniot³a siê koœæ skroniowa.Corwin upad³, charcz¹c, wyprê¿one koñczyny dygota³y mu spazmatycznie.     Indianin ukl¹k³ mu na plecach.Chwyci³ za harcap.Wyci¹gn¹³ zza pasa nó¿,stalowy nó¿, jakimi handlowali Holendrzy z Schenectady.Okrê¿nym ciêciemprzeci¹³ skórê na czaszce konstabla, nad czo³em, uszami i potylic¹.Nigdy w¿yciu tego nie robi³, ale posz³o mu bardzo sprawnie.     Szarpniêcie, szybkie p³askie ciêcie po ciemieniu, znowu ostre szarpniêcie.Konstabl zakrzycza³, zakrzycza³ tak, ¿e kurz ponownie sypn¹³ siê ze szpar dachui œcian.Izmael chlasn¹³ go no¿em po grdyce.Potem zerwa³ siê, potrz¹saj¹cskalpem.     - Hiiih ei ei ei eeeieia hiiiiih!     Jemima Tyndall przygl¹da³a siê z uœmiechem, nadaj¹cym jej twarzy wygl¹dtrupiej g³Ã³wki.     * * *     - To zaczarowana wieœ.- wyjêcza³ Jason Rivet, ca³y rozdygotany po tym,co widzia³ przez szparê miêdzy belkami szopy.- Po co myœmy tu przyjechali.To wszystko s¹ czary.     - Nie bredŸ - warkn¹³ wuj William.     - Nie b¹dŸ g³upi, ch³opcze - szczekn¹³ wielebny Maddox.     Jason ostrzeg³ ich w porê, ju¿ wszyscy byli na zewn¹trz - pastor, AbiramThorpe z muszkietem, wuj z gar³aczem.Z przed domów, z werand, obserwowa³y ichkobiety.Milcz¹ce.Nieruchome jak s³upy u podsieni.     Przy szkielecie stawianego spichrza, za d³ugim sto³em zasiadali mê¿czyŸni.Jedli w ciszy, wolno unosz¹c drewniane ³y¿ki.Nie interesowa³o ich nic.W tym inadchodz¹cy Izmael Sassamon, œpiewaj¹cy, krzycz¹cy, wywijaj¹cy no¿em itomahawkiem, nagi, z uczernion¹ gêb¹, upaprany glin¹, zbryzgany krwi¹.     - Ei eia eia ei, ei eia ei.     - Stój, Izmaelu! - rykn¹³ pastor.- Imieniem Pana rozkazujê ci siêzatrzymaæ! Izmaelu!     - Pal, Abiramie - sykn¹³ William Hopwood, widz¹c, ¿e Indianin nie tylkonie zamierza siê zatrzymaæ, ale wrêcz podrywa do biegu.- Pal! Poœlemy go dodiab³a! Poœlemy do diab³a Czerwon¹ Skórê!     Jednoczeœnie poci¹gnêli za spusty.Gar³acz Williama Hopwooda zasycza³,zasmrodzi³ i zadymi³ palonym na panewce prochem.Muszkiet trapera szczêkn¹³tylko metalicznie.     - Chryste.- jêkn¹³ Abiram Thorpe, patrz¹c na puste szczêki kurka.Nieby³o ska³ki.Musia³a wypaœæ spod obluzowanej œruby.- Chryste!     William Hopwood dr¿¹cymi rêkami siêgn¹³ po prochownicê.Abiram mia³ ju¿czas na to tylko, by porwaæ muszkiet za lufê i zawin¹æ nim, wymierzaj¹cstraszliwy cios w g³owê atakuj¹cego Izmaela.Indianin zwinnie zanurkowa³ jednakpod kolb¹, ciosem na odlew wbi³ mu nó¿ w brzuch, a gdy traper zgi¹³ siê wpó³,potê¿nym uderzeniem tomahawka rozwali³ mu czaszkê.     - Izmaelu! - wrzasn¹³ Maddox.- Opamiêtaj siê, szaleñcze!     William Hopwood upuœci³ gar³acz, wymierzy³ z pistoletu.Izmael Sassamonzawirowa³ i cisn¹³ tomahawkiem, toporek trafi³ wuja prosto w rêkê trzymaj¹c¹broñ, odbi³ siê, uderzy³ w twarz.Wuj William siad³ ciê¿ko, a pistolet wypali³.Pastor charkn¹³ dziwnie i zatoczy³ siê, na bia³ym ko³nierzu wykwit³a wielkaplama krwi.Nadaremnie usi³uj¹c uchwyciæ siê s³upa, wielebny Maddox run¹³ naschody.Jason Rivet skuli³ siê pod p³otem.     Izmael Sassamon schyli³ siê nad cia³em Abirama Thorpe'a, chwyci³ go zaopryskane mózgiem w³osy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl