[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brzegiem nadchodzi³ Agloval, sam, w silnie zmoczonym ubraniu.By³ zauwa¿alniez³y, a na ich widok a¿ zaczerwieni³ siê z wœciek³oœci.Essi dygnê³a lekko, Geralt sk³oni³ g³owê, przyk³adaj¹c piêœæ do piersi.Aglovalsplun¹³.- Siedzia³em na ska³ach trzy godziny, prawie od œwitu - warkn¹³.- Nawet siênie pokaza³a.Trzy godziny, jak dureñ, na ska³ach zalewanych przez fale.- Przykro mi.- mrukn¹³ wiedŸmin.- Przykro ci? - wybuchn¹³ ksi¹¿ê.- Przykro? To twoja wina.Pokpi³eœ sprawê.Zepsu³eœ wszystko.- Co zepsu³em? Ja tylko robi³em za t³umacza.- Do diab³a z tak¹ robot¹ - przerwa³ gniewnie Agloval, odwracaj¹c siê profilem.Profil mia³ iœcie królewski, godny bicia na monetach.- Zaiste, lepiej by by³o,gdybym ciê nie wynajmowa³.Brzmi to paradoksalnie, ale dopóki nie mieliœmyt³umacza, toœmy siê lepiej rozumieli, ja i Sh'eenaz, jeœli wiesz, co mam namyœli.A teraz.Czy wiesz, co gadaj¹ w miasteczku? Szepc¹ po k¹tach, ¿epo³awiacze zginêli, bo ja rozwœcieczy³em syrenê.¯e to jej zemsta.- Bzdura - skomentowa³ wiedŸmin zimno.- Sk¹d mam wiedzieæ, ¿e to bzdura? - zawarcza³ ksi¹¿ê.- Albo to ja wiem,czegoœ jej wtedy nagada³? Albo to ja wiem, do czego jest zdolna? Z jakimipotworami kuma siê tam, w g³êbinie? Proszê bardzo, udowodnij mi, ¿e to bzdura.Przynieœ mi ³eb potwora, który zabi³ po³awiaczy.WeŸ siê do roboty, zamiastbawiæ siê we flirty na pla¿y.- Do roboty? - zdenerwowa³ siê Geralt.- Jak? Mam wyp³yn¹æ w morze okrakiem nabeczce? Twój Zelest grozi³ ¿eglarzom torturami i szubienic¹, mimo tego nikt niechce.Sam Zelest te¿ siê nie kwapi.To jak.- Co mnie obchodzi, jak? - wrzasn¹³ Agloval, przerywaj¹c mu.- To twoja sprawa!Po co s¹ wiedŸmini, jak nie po to, aby porz¹dni ludzie nie musieli siê g³owiæ,jak pozbywaæ siê potworów? Wynaj¹³em ciê do tej roboty i ¿¹dam, ¿ebyœ j¹wykona³.A jak nie, to wynoœ siê st¹d, bo pognam ciê bizunami a¿ do granicmojej dziedziny!- Uspokójcie siê, moœci ksi¹¿ê - rzek³a Oczko, cicho, ale bladoœæ i dr¿enie r¹kzdradza³y zdenerwowanie.- I nie groŸcie, bardzo proszê, Geraltowi.Tak siêsk³ada, ¿e Jaskier i ja mamy kilku przyjació³.Król Ethain z Cidaris, ¿ewymieniê tylko jednego, bardzo lubi nas i nasze ballady.Król Ethain jestœwiat³ym w³adc¹ i zawsze mawia, ¿e nasze ballady to nie tylko skoczna muzyka irymy, ale ¿e to sposób przekazywania informacji, ¿e to kronika ludzkoœci.Pragniecie, moœci ksi¹¿ê, zapisaæ siê w kronice ludzkoœci? Mogê to wamza³atwiæ.Agloval patrzy³ na ni¹ przez chwilê zimnym, lekcewa¿¹cym wzrokiem.- Po³awiacze, którzy zaginêli, mieli ¿ony i dzieci - rzek³ wreszcie, znacznieciszej i spokojniej.- Pozostali, gdy g³Ã³d zajrzy im do garnków, rych³o wyp³yn¹znowu.Po³awiacze pere³, g¹bek, ostryg i homarów, rybacy, wszyscy.Teraz siêboj¹, ale g³Ã³d pokona strach.Wyp³yn¹.Ale czy wróc¹? Co ty na to, Geralt?Panno Daven? Ciekawym waszej ballady, która o tym opowie.Ballady o wiedŸminie,stoj¹cym bezczynnie na brzegu i patrz¹cym na zakrwawione pok³ady ³odzi, nap³acz¹ce dzieci.Essi zblad³a jeszcze bardziej, ale hardo podrzuci³a g³ow¹,dmuchnê³a w lok i ju¿ szykowa³a siê do odpowiedzi, ale Geralt szybko chwyci³ j¹za rêkê i œcisn¹³, uprzedzaj¹c s³owa.- Wystarczy - powiedzia³.- W tej ca³ej powodzi s³Ã³w jedno ma prawdziweznaczenie.Wynaj¹³eœ mnie, Agloval.Przyj¹³em zadanie i wykonam je, jeœli jestwykonalne.- Liczê na to - rzek³ krótko ksi¹¿ê.- Do widzenia, zatem.Pok³on, panno Daven.Essi nie dygnê³a, skinê³a tylko g³ow¹.Agloval podci¹gn¹³ mokre spodnie iodszed³ w stronê portu, chwiej¹c siê na kamieniach.Geralt teraz dopierozauwa¿y³, ¿e wci¹¿ trzyma poetkê za rêkê, a poetka wcale nie próbuje jejuwolniæ.Puœci³ j¹.Essi, powoli wracaj¹c do normalnychkolorów, obróci³a siê twarz¹ ku niemu.- £atwo sprawiæ, byœ podj¹³ ryzyko - powiedzia³a.- Wystarczy kilka s³Ã³w okobietach i dzieciach.A tyle siê mówi o tym, jacyœcie to podobno nieczuli, wy,wiedŸmini.Geralt, Agloval gwi¿d¿e na kobiety, dzieci i starców.On chce, bywznowiono po³owy pere³, bo traci z ka¿dym dniem, gdy mu ich nie dostarczaj¹.Onciê z mañki za¿ywa g³odnymi dzieæmi, a ty natychmiast gotów jesteœ ryzykowaæ¿yciem.- Essi - przerwa³.- Jestem wiedŸminem.To mój fach, ryzykowaæ ¿yciem.Dziecinic do tego nie maj¹.- Nie zwiedziesz mnie.- Sk¹d supozycja, ¿e mam zamiar?- A st¹d, ¿e gdybyœ by³ a¿ takim zimnym profesjona³em, za jakiego chceszuchodziæ, próbowa³byœ podbiæ cenê.A ty s³owem nie wspomnia³eœ o zap³acie.Ach,dobrze, doœæ ju¿ o tym.Wracamy?- PrzejdŸmy siê jeszcze.- Z chêci¹.Geralt?- S³ucham.- Mówi³am, wychowa³am siê nad morzem.Umiem sterowaæ ³odzi¹ i.- Wybij to sobie z g³owy.- Dlaczego?- Wybij to sobie z g³owy - powtórzy³ ostro.- Móg³byœ - powiedzia³a - sformu³owaæ to grzeczniej.- Móg³bym.Ale wziê³abyœ to.diabli wiedz¹, za co.A ja jestem nieczu³ywiedŸmin i zimny profesjona³.Ryzykujê w³asnym ¿yciem.Cudzym nie.Essi zamilk³a.Wiedzia³, jak zacisnê³a usta, jak szarpnê³a g³ow¹.Poryw wiatruznowu rozburzy³ jej w³osy, na moment zakry³ twarz pl¹tanin¹ z³otych pasemek.- Chcia³am ci tylko pomóc - powiedzia³a.- Wiem.Dziêkujê.- Geralt?- S³ucham.- A jeœli w plotkach, o których mówi³ Agloval, jest sens? Wiesz przecie¿,syreny nie wszêdzie i nie zawsze s¹ przyjazne.By³y wypadki.- Nie wierzê.- Morszczynki - ci¹gnê³a Oczko, zamyœlona.- Nereidy, trytony, morskie nimfy.Kto wie, do czego s¹ zdolne.¥ Sh'eenaz.Mia³a powód.- Nie wierzê - przerwa³.- Nie wierzysz, czy nie chcesz uwierzyæ? Nie odpowiedzia³.- I ty chcesz uchodziæ za zimnego profesjona³a? - spyta³a z dziwnym uœmiechem.- Za kogoœ, kto myœli ostrzeni miecza? Chcesz, to powiem ci, jaki jesteœnaprawdê.- Wiem, jaki jestem naprawdê.- Jesteœ wra¿liwy - powiedzia³a cicho.- W g³êbi duszy pe³nej niepokoju niezwiedzie mnie twoja kamienna twarz i zimny g³os.Jesteœ wra¿liwy, w³aœnie twojawra¿liwoœæ ka¿e ci siê teraz baæ, ¿e to, przeciwko czemu masz wyst¹piæ zmieczem w rêku, mo¿e mieæ swoje racje, mo¿e mieæ nad tob¹ moraln¹ przewagê.- Nie, Essi - powiedzia³ powoli.- Nie szukaj we mnie tematu do wzruszaj¹cejballady, ballady o wiedŸminie, rozdartym wewnêtrznie.Mo¿e chcia³bym, ¿eby takby³o, ale nie jest.Moje dylematy moralne rozwi¹zuj¹ za mnie kodeks iwychowanie.Tresura.- Nie mów tak - ¿achnê³a siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]