[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostro w górê.Patrzy³, jak wzbija siê, jak za³amujelot, jak spada po krzywej.Nie poruszy³ siê.Strza³a wbi³a siê w mech prawiepionowo, o dwa kroki od niego.Prawie natychmiast utkwi³a obok niej druga, podidentycznym k¹tem.Ba³ siê, ze nastêpnej mo¿e ju¿ nie zobaczyæ.- Meath Eithne! - zawo³a³ ponownie.- Essea Gwynbleidd!- Glaeddyv vort! - g³os, niby powiew wiatru.G³os, nie strza³a.¯y³.Powolirozpi¹³ klamrê pasa, wyci¹gn¹³ miecz daleko od siebie, odrzuci³.Druga driadabezszelestnie wy³oni³a siê zza otulonego ja³owcami pnia jod³y, nie wiêcej ni¿dziesiêæ kroków od niego.Chocia¿ by³a ma³a i bardzo szczup³a, pieñ wydawa³ siêcieñszy.Nie mia³ pojêcia, Jak móg³ nie zauwa¿yæ jej, gdy podchodzi³.Byæ mo¿emaskowa³ j¹ strój - nie szpec¹ca zgrabnego cia³a kombinacja zszytych dziwaczniekawa³ków tkaniny w mnóstwie odcieni zieleni i br¹zu, usiana liœæmi i kawa³kamikory.Jej w³osy, przewi¹zane na czole czarn¹ chustk¹, mia³y kolor oliwkowy, atwarz by³a poprzecinana pasami wymalowanymi ³upin¹ orzecha.Rzecz jasna, ³uk mia³a napiêty i mierzy³a w niego.- Eithne.- zacz¹³.- Thaess aep!Zamilk³ pos³usznie, stoj¹c bez ruchu, trzymaj¹c rêce z dala od tu³owia.Driadanie opuœci³a luku.- Dunca! - krzyknê³a.- Braenn! Caemm vort!Ta, która strzela³a poprzednio, wyprysnê³a z tarniny, przesmyknê³a po zwalonympniu, zrêcznie przeskakuj¹c wykrot.Chocia¿ le¿a³a tam sterta suchych ga³êzi,nie s³ysza³, by choæ jedna trzasnê³a pod jej stopami.Za sob¹, blisko, us³ysza³leciutki szmer, coœ niby szelest liœci na wietrze.Wiedzia³, ¿e trzeci¹ ma zaplecami.W³aœnie ta trzecia, wysuwaj¹c siê b³yskawicznie z boku, podnios³a jego miecz.Ta mia³a w³osy w kolorze miodu, œci¹gniête opask¹ z sitowia.Ko³czan pe³enstrza³ ko³ysa³ siê na jej plecach.Tamta najdalsza, z wykrotu, zbli¿y³a siê szybko.Jej strój nie ró¿ni³ siêniczym od ubioru towarzyszek.Na matowych, ceglastorudych w³osach nosi³a wianekspleciony z koniczyny i wrzosu.Trzyma³a ³uk, nie napiêty, ale strza³a by³a naciêciwie.- Ten thesse in maeth aep Eithne llev? - spyta³a, podchodz¹c blisko.G³os mia³aniezwykle melodyjny, oczy ogromne i czarne.- Ess' Gwynbleidd?- Ae.aessea.- zacz¹³, ale s³owa brokiloñskiego dialektu, brzmi¹ce jakœpiew w ustach driady, jemu wiêz³y w gardle i dra¿ni³y wargi.- ¯adna z was niemówi wspólnym? Niezbyt dobrze znam.- Añ' vaill.Vort Ilinge - uciê³a.- Jestem Gwynbleidd, Bia³y Wilk.Pani Eithne mnie zna.Idê do niej zposelstwem.Bywa³em ju¿ w Brokilonie.W Duen Canell.- Gwynbleidd - ceglasta zmru¿y³a oczy.- Vatt'ghern?- Tak - potwierdzi³.- WiedŸmin.Oliwkowa parsknê³a gniewnie, ale opuœci³a ³uk.Ceglasta patrzy³a na niegoszeroko rozwartymi oczami, a jej poznaczona zielonymi prêgami twarz by³azupe³nie nieruchoma, martwa, jak twarz pos¹gu.Nieruchomoœæ ta nie pozwala³asklasyfikowaæ tej twarzy jako ³adn¹ czy brzydk¹ - zamiast takiej klasyfikacjinasuwa³a siê myœl o obojêtnoœci i bezdusznoœci, jeœli nie okrucieñstwie.Geraltw myœlach zrobi³ sobie wyrzut z tej oceny, ³api¹c siê na wiod¹cym na manowceucz³owieczaniu driady.Powinien by³ wszak¿e wiedzieæ, ¿e by³a po prostu starszaod tamtych dwu.Pomimo pozorów, by³a od nich znacznie, znacznie starsza.Stali wœród niezdecydowanego milczenia.Geralt s³ysza³, jak Freixenet jêczy,stêka i kaszle.Ceglasta te¿ musia³a to s³yszeæ, ale jej twarz nie drgnê³anawet.WiedŸmin opar³ rêce o biodra.- Tam, w wykrocie - powiedzia³ spokojnie - le¿y ranny.Jeœli nie otrzymapomocy, umrze.- Thaess aep! - oliwkowa napiê³a ³uk, kieruj¹c grot strza³y prosto w jegotwarz.- Dacie mu zdechn¹æ? - nie podniós³ g³osu.- Pozwolicie mu, tak po prostu,powoli zad³awiæ siê krwi¹? W takim razie lepiej go dobiæ.- Zawrzyj gêbê! - szczeknê³a driada, przechodz¹c na wspólny.Ale opuœci³a ³uk izwolni³a napiêcie ciêciwy.Spojrza³a na tê drug¹ pytaj¹co.Ceglasta kiwnê³ag³ow¹, wskaza³a na wykrot.Oliwkowa pobieg³a, szybko i bezszelestnie.- Chcê siê widzieæ z pani¹ Eithne - powtórzy³ Geralt.- Niosê poselstwo.- Ona - ceglasta wskaza³a na miodow¹ - zaprowadzi ciê do Duen Canell.IdŸ.- Frei.A ten ranny?Driada spojrza³a na niego, mru¿¹c oczy.Wci¹¿ bawi³a siê strza³¹, zaczepion¹ naciêciwie.- Nie frasuj siê - powiedzia³a.- IdŸ.Ona ciê zaprowadzi.- Ale.- Va'en vort! - uciê³a, zaciskaj¹c usta.Wzruszy³ ramionami, odwróci³ siê w stronê tej o w³osach w kolorze miodu.Wydawa³a siê najm³odsza z ca³ej trójki, ale móg³ siê myliæ.Zauwa¿y³, ¿e oczyma niebieskie.- ChodŸmy tedy.- Ano - powiedzia³a cicho miodowa.Po krótkiej chwili wahania odda³a mu miecz.- ChodŸmy.- Jak masz na imiê? - spyta³.- Zawrzyj gêbê.Sz³a przez matecznik bardzo szybko, nie ogl¹daj¹c siê.Geralt musia³ siê mocnowysiliæ, by za ni¹ nad¹¿yæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]