[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sir Roger powróci³, wycieraj¹c miecz.Uœmiechn¹³ siê szeroko.Rzadko widywa³emtak¹ radoœæ u cz³owieka.- Ma³y wilczek! - zawo³a³.- Tak, krew Normanów da siê poznaæ!- Co siê sta³o? - zapyta³em, podnosz¹c siê w mych zabrudzo­nych szatach.- Owain nie pobieg³ po broñ, ale do sterówki.Kanonierzy musieli jednakus³yszeæ walkê i s¹dzili, ¿e nadesz³a oczekiwana szansa, wiêc popêdzili siêuzbroiæ.Zobaczy³em jednego, jak wpada przez drzwi sypialni, drugi depta³ mu popiêtach wyposa­¿ony w d³ugi ³om.Dopad³em go, ale walczy³ dobrze i zajê³o mitrochê czasu, aby go ubiæ.Tymczasem Katarzyna goni³a drugiego i walczy³a z nimgo³ymi rêkami, a¿ ten j¹ powali³.Te kury, jej s³u¿¹ce, tylko wrzeszcza³y ikry³y siê po k¹tach.Ale wtedy! S³u­chaj, bracie Parvusie! Mój syn Robertotwar³ skrzyniê, wyj¹³ mio­tacz i uderzy³ Wersgora tak celnie, jak tylkoCzerwony John by potrafi³.Och, moje ma³e diabl¹tko!Wesz³a moja pani: jej warkocze zwisa³y w nie³adzie, na policzku czerwienia³œlad po uderzeniu, ale rzuci³a obojêtnie, jak dowódca przekazuj¹cy meldunek:- Uspokoi³am dzieci.- Biedna ma³a Matylda - mrukn¹³ jej m¹¿.- Czy bardzo siê przestraszy³a?Lady Katarzyna wygl¹da³a na oburzon¹.- Oboje chcieli przyjœæ i walczyæ!- Czekaj tu.Zajmê siê Owainem i pilotem.Wziê³a krótki oddech.- Czy zawsze muszê siê ukrywaæ, gdy mój pan siê nara¿a? Zatrzyma³ siê ispojrza³ na ni¹.- A ja s¹dzi³em.- zaczai, nagle bezradny.- ¯e zdradzi³am ciê tylko dlatego, aby byæ znowu w domu? Tak.- Wbi³a wzrok wpod³ogê.- Myœlê, ¿e przebaczysz mi wczeœniej, ni¿ sama sobie kiedykolwiekwybaczê.Zrobi³am to, co wydawa³o mi siê najlepsze.równie¿ dla ciebie.Straci³am orien­tacjê - to by³o jak sen w gor¹czce.Nie powinieneœ by³ mniezo­stawiaæ na tak d³ugo, mój panie.Têskni³am za tob¹ tak bardzo.- To ja muszê prosiæ ciê o przebaczenie - powiedzia³ powoli.-Bóg da mi jeszczetyle lat, bym sta³ siê wartym ciebie.- Schwyci³ j¹ w ramiona.- Ale zostañtutaj, trzeba pilnowaæ tego zdrajcy.Gdybym musia³ zabiæ i Owaina, i pilota.- Uczyñ to! - krzyknê³a w przyp³ywie gniewu.- Lepiej nie - powiedzia³ ze swoj¹ zwyk³¹ ³agodnoœci¹, jak zawsze, gdy do niejmówi³.- Patrz¹c na ciebie, rozumiem go dob­rze.Ale gdyby przysz³o donajgorszego, Branithar mo¿e nas po­prowadziæ do domu.Zatem pilnuj go.Wziê³a ode mnie broñ i usiad³a.Przybity wiêzieñ sta³, lekcewa­¿¹cowyprostowany.- Choæ, bracie Parvusie - powiedzia³ sir Roger.- Mogê potrzebowaæ twegozwinnego jêzyka.Wzi¹³ miecz w d³oñ, za pas wsun¹³ miotacz i ruszy³.Pod¹¿a­liœmy korytarzem do³adowni, a nastêpnie do wejœcia do sterówki.Jej drzwi by³y zamkniête izaryglowane od wewn¹trz.Sir Roger uderzy³ w nie rêkojeœci¹ miecza.- Wy dwaj w œrodku! - krzykn¹³.- Poddajcie siê!- A jeœli nie? - g³os Owaina dobiega³ niewyraŸnie przez war­stwê metalu.- Jeœli nie, zniszcz? silniki i odlecê moim statkiem pozostawia­j¹c wasdryfuj¹cych — powiedzia³ sir Roger zdecydowanie.- Ale zrozumcie, ¿e nie chcêwaszej œmierci; pozby³em siê gniewu.Wszystko skoñczy³o siê jak najlepiej inaprawdê wrócimy do domu - jak tylko gwiazdy stan¹ siê bezpieczne dla Anglików.Ty i ja byliœmy kiedyœ przyjació³mi, Owainie.Podaj mi znowu rêkê, aprzysiêgam, ¿e nie stanie ci siê ¿adna krzywda.Zaleg³a martwa cisza, w koñcu jednak zza drzwi dobieg³o:- Zgoda.Ty nigdy nie ³amiesz obietnic, prawda? A wiêc (Rob­rze, wejdŸ,Rogerze.Us³ysza³em szczêk zamka.Baron po³o¿y³ rêkê na uchwycie.Nie wiem, co mniesk³oni³o, by powiedzieæ:- Stój panie - i wcisn¹³em siê przed niego w nies³ychanie grubiañski sposób.- O co chodzi? - zamruga³ zaskoczony.Otworzy³em drzwi i przeszed³em próg - a wtedy dwie ¿elazne sztaby spad³y na m¹g³owê.Resztê tej przygody muszê opowiedzieæ tak, jak j¹ znam ze s³y­szenia, poniewa¿nie mog³em przyjœæ do siebie przez tydzieñ.Ton¹³em we krwi i sir Roger s¹dzi³,¿e zosta³em zabity.W chwili, w której dostrzegli, ¿e trafili kogo innego, Owain i pilotzaatakowali w³aœciwy cel, czyli barona.Byli uzbrojeni w dwa wspornikiwykrêcone spod pulpitu, tak d³ugie i szerokie jak miecze.B³ysnê³o ostrze sirRogera; pilot uniós³ sw¹ sztabê i miecz zeœlizgn¹³ siê w deszczu iskier.SirRoger zawy³, a echo roznios³o siê wœród œcian.- Wy, mordercy niewinnych! - Drugi jego cios wytr¹ci³ sztabê ze zdrêtwia³ejd³oni, a po trzecim niebieska g³owa odlecia³a od karku i potoczy³a siê po³adowni.Katarzyna us³ysza³a ha³as.Podesz³a do drzwi komnaty i spoj­rza³a przed siebie,jakby trwoga mog³a wyostrzyæ jej wzrok a¿ do zdolnoœci widzenia przez œciany.Branithar zacisn¹³ zêby, œcisn¹³ mizerykordiê woln¹ rêk¹, napi¹³ miêœnieramion.Niewielu ludzi mog³oby wyci¹gn¹æ owo ostrze, ale jemu siê uda³o.Moja pani us³ysza³a ha³as i odwróci³a siê.Branithar obchodzi³ stó³ z praw¹rêk¹ zwisaj¹c¹ i rozdart¹, ociekaj¹c¹ krwi¹; w dru­giej jednak b³yszcza³ nó¿.- Z powrotem! - krzyknê³a, unosz¹c broñ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl