[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chc¹ nawi¹zaæ ³¹cznoœæ, sir - odezwa³ siê Dankin.-I aktywizuj¹ uk³adyobronne.- Daj mi ich.W chwilê póŸniej na ekranie holograficznym komunikatora pojawi³ siê mê¿czyzna oprymitywnych rysach i rzadkich, siwiej¹cych w³osach.- Transporter.Podaj swoje dane - wyr¹ba³ twardo.- Nazywam siê Talon Karrde, sir.Mo¿e pan o mnie s³ysza³.Oczy tamtego zwêzi³y siê czujnie.- S³ysza³em o panu, kapitanie Karrde.Trochê to nieuprzejmie skradaæ siê tak odty³u.I niebezpiecznie.- Równie nieuprzejmie jest us³yszeæ nazwisko rozmówcy i nie przedstawiæ siê -odparowa³ Karrde.Twarz siwego skrzywi³a siê w irytacji.- Proszê nie przeci¹gaæ struny, kapitanie Karrde.Mo¿e mnie pan nazywaækapitanem Imsatadem.Czego pan chce?Karrde zaszczyci³ Imsatada bladym uœmieszkiem.- Mia³em w³aœnie zapytaæ pana o to samo- Obawiam siê, ¿e nie bardzo rozumiem - odpar³ Imsatad.- Wydaje siê, ¿e macie jakieœ k³opoty.Oferujê pomoc.- Nie potrzebujemy pomocy, zapewniam pana.A szczerze mówi¹c, kapitanie Karrde,nie wierzê panu.Pamiêtam pana jako szmuglera, pirata i zdrajcê Imperium.- No to mo¿e pamiêta pan te¿, co siê sta³o z tymi, którzy nie traktowali mnie znale¿nym szacunkiem - lodowatym tonem oznajmi³ Karrde.- Ja te¿ bêdê szczery, zw³aszcza w sytuacji, kiedy nie mogê liczyæ nacywilizowan¹ rozmowê.Jestem tutaj bez w¹tpienia w tym samym celu co pan.Aby zgarn¹æ nagrodê za tych m³odych Jedi na dole.- Nie wiem, o czym pan mówi.Karrde pochyli³ siê w kierunku ekranu, a oczy zab³ys³y mu niebezpiecznie.- K³amie pan, kapitanie, i to niezbyt umiejêtnie.Nie widzê powodu, ¿eby bawiæsiê w szarady.- Mam nadziejê, ¿e pan zauwa¿y³, i¿ jest was znacznie mniej.- A ja mam nadziejê, ¿e pan zauwa¿y³, i¿ uda³o mi siê z³o¿yæ wam wizytê,powiedzmy, w bardzo dyskretny sposób.Czy naprawdê myœli pan, ¿e mamy tu tylkojeden statek?Imsatad zmierzy³ go ponurym spojrzeniem i przeci¹³ ³¹cznoœæ wizyjn¹.Karrdecierpliwie czeka³.Po kilku minutach obraz powróci³.- To nie wasz interes - odezwa³ siê Imsatad.- Zysk zawsze jest moim interesem.- Tu nie bêdzie zysku, a nawet gdyby, to ju¿ siê pan spóŸni³.- O, nie s¹dzê.Dlaczego wasze statki wci¹¿ s¹ na powierzchni?Dlaczego moje czujniki wykazuj¹ szeroko zakrojone poszukiwania?Zdaje siê, ¿e zdobycz wymyka siê panu z r¹k, kapitanie.– Karrde uœmiechn¹³ siêi rozpar³ w fotelu.- Proszê rozwa¿yæ moj¹ ofertê pomocy.Nie ¿¹dam wiele wzamian, ale jeœli pan wzgardzi moj¹ uprzejmoœci¹, mogê siê okazaænieprzyjemny.- To brzmi jak groŸba.Karrde roz³o¿y³ rêce.- Proszê to rozumieæ, jak pan chce.Bêdziemy rozmawiaæ dalej czy nie?- Mówi pan, ¿e niewiele ¿¹da w zamian.Co to ma znaczyæ?- Kilka ciep³ych s³Ã³w do uszu Yuuzhan Vong.Rodzaj.wprowadzenia.Widzi pan,kapitanie, ju¿ przed kilku laty wycofa³em siê z mojej ukochanej profesji.Terazjednak s¹ ciekawe czasy, w³aœnie takie, jakie lubi¹ ludzie mojego pokroju,jeœli wie pan, co mam na myœli.Chcia³bymprzerwaæ swoj¹ emeryturê.- Mów dalej.Karrde w zadumie pog³adzi³ w¹sa.- Yuuzhanie Vong obiecali zawieszenie broni, jeœli dostarczy im siê Jedi.Chcia³em wynegocjowaæ przelot przez przestrzeñ Yuuzhan Vong, kiedy zostan¹ustalone jej granice.- A dlaczego mieliby pozwoliæ szmuglerowi korzystaæ ze swojej przestrzeni?- Mog¹ potrzebowaæ tego i owego.A ja mogê im to dostarczyæ.A jeœli nie, na pewno im nie zaszkodzê.Wszyskie moje dzia³ania bêd¹ skierowanena niedobitki Nowej Republiki.Niedobitki te s¹ jednak czêsto rozdzielonesystemami zajêtymi przez Yuuzhan Vong.Szczerze mówi¹c, koszty objazdu by³ybyzbyt wysokie.Imsatad skin¹³ g³ow¹ i przez twarz przebieg³ mu grymas odrazy.- Rozumiem.Wie pan, ¿e nie mogê niczego obiecaæ?- Proszê tylko, aby wspomnia³ pan o mojej pomocy w tej sprawie.Tyle mo¿e mi pan zapewniæ.- Mogê - zgodzi³ siê Imsatad.- A pan.co w³aœciwie mo¿e mi pan zaoferowaæ?- Lepsze czujniki od waszych, to raz.Szczegó³ow¹ znajomoœæ Yavina Cztery,której wy, jak s¹dzê, nie posiadacie.Za³ogê, która znakomicie potrafiznajdowaæ ró¿ne rzeczy.Pewne szczególne œrodki obrony przedJedi.i sposób, ¿eby ich znaleŸæ.Imsatad zesztywnia³ i zni¿y³ g³os niemal do szeptu.- By³em z Thrawnem w Waylandzie.Ty wci¹¿.- Ach, widzê, ¿e wie pan, o co chodzi.- Wiem, ¿e go zdradzi³eœ.Karrde wzniós³ oczy.- Co za nuda.Doskonale, kapitanie.Jeœli nie ¿yczy pan sobie moich us³ug, s¹inni, którzy na to pójd¹.- Zaczekaj! - Imsatad zagryz³ doln¹ wargê.- Muszê to skonsultowaæ z moimioficerami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]