[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A dalej poplamiony szary poduszkowiec, maszyna zostatniej wojny: niski klin pancernej stali pachn¹cej spalan¹ w turbinie rop¹.Wzmacniany stalow¹ siatk¹ fartuch le¿a³ bez­w³adnie na ziemi.Okna by³y w¹skimiszczelinami grubego, od­pornego na uderzenia plastiku.Do przypominaj¹cychraczej ta­rany zderzaków Rudy przykrêci³ tablice rejestracyjne z Ohio.By­³yaktualne.- Wiem, co sobie myœlisz - odezwa³a siê Sally.Obejrza³ siê.Sta³a przy porêczywerandy z dzbankiem paruj¹cej kawy w rêku.- Rudy powtarza, ¿e jeœli to nadczymœ nie przejedzie, zawsze mo­¿e siê przebiæ na wylot.- Jest szybki? - zainteresowa³ siê Turner.- Jasne.Ale po godzinie jazdybêdzie ci potrzebny nowy krê­gos³up.- A co z formalnoœciami?- Trudno powiedzieæ, ¿eby im siê podoba³, ale ma prawo po­ruszaæ siê poulicach.Nie s³ysza³am o zakazie posiadania pance­rza.- Angie czuje siê lepiej - oœwiadczy³a Sally, kiedy wszed³ za ni¹ przezkuchenne drzwi.- Prawda, kochanie?Córka Mitchella siedzia³a przy stole.Podnios³a g³owê.Siñce wokó³ oczu,podobnie jak u Turnera, zmieni³y siê w dwa grube przecinki, jakby ³zywymalowane czarnoniebieskim tuszem.- Mój przyjaciel jest lekarzem - powiedzia³ Turner.- Zbada³ ciê, kiedy by³aœnieprzytomna.Mówi, ¿e nie jest z tob¹ tak Ÿle.- To pana brat.I wcale nie jest lekarzem.- Przykro mi, Turner - wtr¹ci³a Sally.- Jestem mo¿e nieco zbyt szczera.- Rzeczywiœcie, nie jest lekarzem.Ale jest sprytny.Baliœmy siê, ¿e Maas coœci zrobi³, ustawi³ jakoœ, ¿ebyœ zaczê³a chorowaæ po opuszczeniu Arizony.- Coœ jak bomba mózgowa?Nabra³a ³y¿k¹ zimnej owsianki z pêkniêtej miski z kwiatami ja­b³oni wokó³krawêdzi - czêœci zastawy, któr¹ Turner pamiêta³.- Bo¿e œwiêty - westchnê³a Sally.- W co ty siê wpakowa³eœ, Turner?- Dobre pytanie.Usiad³ przy stole.Angie prze¿uwa³a owsiankê i spogl¹da³a na niego.- Angie - zacz¹³.- Kiedy Rudy ciê skanowa³, znalaz³ coœ w twojej g³owie.Znieruchomia³a.- Nie wiedzia³, co to jest.Ktoœ ci tam coœ wmontowa³, mo¿e kiedy by³aœ jeszczema³a.Wiesz, o czym mówiê?Przytaknê³a.- Wiesz, do czego to s³u¿y?Prze³knê³a œlinê.- Nie.- Ale wiesz, kto ci to wsadzi³?- Tak.- Twój ojciec? - Tak.- Czy wiesz dlaczego?- Bo by³am chora.- A na co chorowa³aœ?- Nie by³am dostatecznie m¹dra.Przed po³udniem by³ gotów.Zatankowany poduszkowiec cze­ka³ przy bramie.Rudyda³ mu prostok¹tn¹ czarn¹ saszetkê wy­pchan¹ nowymi jenami; niektóre banknotyby³y niemal przezro­czyste od d³ugiego u¿ywania.- Przepuœci³em tê taœmê przez francuski s³ownik - powiedzia³ Rudy.Jeden z psówociera³ swe zakurzone ¿ebra o jego nogê.- Nie wysz³o.Myœlê, ¿e to jakiœkreolski dialekt.Mo¿e afrykañski.Chcesz kopiê?- Nie - odpar³ Turner.- Zatrzymaj j¹ sobie.- Dziêki, ale nie.Nie mam zamiaru nikomu siê przyznawaæ, ¿e tu by³eœ.Sally ija wyje¿d¿amy dziœ po po³udniu do Memphis.Zatrzymamy siê u przyjació³.Psybêd¹ pilnowaæ domu.- Podrapa³ zwierzê za plastikowym kapturem.- Zgadza siê,malutki? - Pies zaskomla³ i machn¹³ ogonem.- Musia³em je oduczyæ polowania naszopy.Kiedy za³o¿y³em im czujniki podczerwieni, w ca³ym okrê­gu niezostawi³yby ani jednej sztuki.Sally z dziewczyn¹ zesz³y z werandy.Sally nios³a p³Ã³cienn¹ torbê, w któr¹zapakowa³a kanapki i termos z kaw¹.Turner przy­pomnia³ j¹ sobie w ³Ã³¿ku nagórze i uœmiechn¹³ siê.Odpowiedzia­³a uœmiechem.Dzisiaj wydawa³a siê starsza,bardziej zmêczona.Angie zrezygnowa³a z pokrwawionej koszulki MAAS-NEOTEK nakorzyœæ niekszta³tnej czarnej bluzy, któr¹ znalaz³a dla niej kobie­ta Rudy'ego.Sally zdo³a³a nawet wkomponowaæ pozosta³e siñce w barokowy makija¿, którydziwnie kontrastowa³ z dzieciêc¹ buzi¹ dziewczyny i luŸn¹ bluz¹.Rudy wrêczy³ Turnerowi kluczyki do poduszkowca.- Mój stary Cray przygotowa³ streszczenie dzisiejszych wiadomoœci.Jest jednarzecz, o której chyba powinieneœ wiedzieæ: Maas Biolabs poinformowa³ oprzypadkowej œmierci doktora Christophera Mitchella.- Zadziwiaj¹ce, jak ma³o precyzyjnie potrafi¹ siê wyra¿aæ.- Tylko porz¹dnie dopnij uprz¹¿ - t³umaczy³a Sally.- Bo za­nim traficie natrasê ze Statesboro, pupê bêdziesz mia³a czarn¹ od siniaków.Rudy zerkn¹³ na dziewczynê, potem znów na Turnera.Tur­ner zauwa¿y³ pêkniête¿y³ki na nosie brata, przekrwione oczy, wy­raŸny tik lewej powieki.- To chyba wszystko.Zabawne, ale zaczyna³em ju¿ wierzyæ, ¿e wiêcej ciê niezobaczê.Dziwne widzieæ ciê znowu w domu.- Dziêki - odpar³ Turner.- Oboje zrobiliœcie dla mnie wiêcej ni¿ mia³em prawooczekiwaæ.Sally spuœci³a g³owê.- Dziêkujê wam.Lepiej ju¿ pojedziemy.Wspi¹³ siê na burtê poduszkowca.Chcia³by ju¿ ruszaæ.Sally uœcisnê³a przegubdziewczyny i wrêczy³a jej torbê.Stanê³a obok, gdy Angie wchodzi³a po dwóchzamykanych stopniach.Turner zaj¹³ miejsce w fotelu kierowcy.- Ci¹gle o ciebie pyta³a - powiedzia³ Rudy.- Po jakimœ czasie by³o ju¿ takŸle, ¿e analogony endorfiny nie potrafi³y uœmierzyæ bólu.I co jakieœ dwiegodziny pyta³a, gdzie jesteœ i kiedy przyje­dziesz.- Przys³a³em ci pieni¹dze - odpar³ Turner.- Doœæ, ¿eby j¹ za­braæ do Chiby.Tamtejsze kliniki mog³yby spróbowaæ czegoœ nowe­go.- Chiba? - parskn¹³ Rudy.- Jezu, by³a ju¿ star¹ kobiet¹.Co by jej z tegoprzysz³o, gdybyœmy w Chibie utrzymywali j¹ przy ¿yciu jeszcze przez parêmiesiêcy? Najbardziej pragnê³a zobaczyæ cie­bie.- Jakoœ nie wysz³o - mrukn¹³ Turner.Dziewczyna usiad³a obok i postawi³a torbêna pod³odze, miêdzy nogami.- Na razie, Rudy.- Skin¹³ g³ow¹.- Do zobaczenia,Sally.- Bywaj - odpowiedzia³a, obejmuj¹c Rudy'ego w talii.- O kim mówiliœcie? - spyta³a Angie, kiedy zatrzasn¹³ siê luk.Turner wsun¹³kluczyk do stacyjki i turbina ruszy³a, od razu nadymaj¹c fartuch.Przez w¹skieboczne okienko zobaczy³, ¿e Ru­dy i Sally odstêpuj¹ pospiesznie, a przera¿onyha³asem pies przy­siada i szczeka.Peda³y i dŸwignie by³y wielkie,zaprojektowane do ³atwej obs³ugi w kombinezonie antyradiacyjnym.Turnerwykrê­ci³ przez bramê i wjecha³ na szerok¹ ¿wirow¹ drogê.Angie dopi­na³auprz¹¿.- O mojej matce - wyjaœni³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl