[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomina�o to zawodzenie wiatru.Panuj�ca wokó� pustka zaczyna�adzia�a� Doris na nerwy.Odnosi�a wra�enie, �e s� obserwowani, stara�a si�st�umi� to odczucie, ale nie mog�a.Odg�os ich kroków(SZE��DZIESI�T OS�B ZAGINʣO PODCZAS HORRORU W METRZE)wzbudza� liczne, d�wi�czne echa.Zdarzenie przy �ywop�ocie coraz bardziejdr��y�o jej umys� i w ko�cu musia�a zapyta�:- Lonnie, co to by�o?- Nie pami�tam - odpar� po prostu.- I nie chc� pami�ta�.Min�li nieczynny sklep.Na wystawie pi�trzy�y si� orzechy kokosowe niczymoparte o szyb� wyschni�te g�owy.Min�li pralni�, gdzie bia�e pralki ustawionepod �cianami wy�o�onymi p�ytami z ró�owego gipsu sprawia�y wra�eniekwadratowych z�bów w martwych dzi�s�ach.Min�li sklep z zachlapan� wapnem szyb�i z tabliczk�: DO WYNAJ�CIA.Za smugami wapna co� si� rusza�o i Dorisspostrzeg�a, �e gapi si� na ni� kot z ró�owym, poszarpanym w bitwie pyskiem.Ten sam bury kocur.Wejrza�a g��boko w swój umys�.Z wolna zaczyna�o ogarnia� j� przera�enie.Poczu�a paskudny ucisk w kiszkach, w ustach nieprzyjemny smak, jakbyprzedawkowa�a p�yn do p�ukania dzi�se�.W promieniach zachodz�cego s�o�cakostka na jezdni Norris Road zdawa�a si� p�awi� we krwi.Zbli�ali si� do przej�cia pod wiaduktem.Nie mo�esz - podszepn�� jej ca�kiemrozs�dnie umys�.- Nie mo�esz przej�� tym tunelem, bez wzgl�du na to, czy co�si� w nim czai, czy nie.Nie pro� mnie, bym tam wesz�a, poniewa� nie mog� tegozrobi�.Inna cz�� jej umys�u zapyta�a, czy w takim razie potrafi zawróci� i ponownieprzej�� obok pustego sklepu z wa��saj�cym si� wewn�trz kotem (jak zdo�a� si�przemie�ci� tam z restauracji?; najlepiej nie pyta�; a mo�e w�a�nie nale�a�obysi� nad tym g��boko zastanowi�?), min�� dziwaczn� pralni� przypominaj�c�rozdziawione usta, min�� Sklep z Wyschni�tymi G�owami.Podejrzewa�a, �e jej nato nie sta�.Zbli�yli si� do wiaduktu.Z zadziwiaj�c� pr�dko�ci� pomyka� nim dziwaczniepomalowany, sze�ciowagonowy poci�g.Mia� barw� bia�ej ko�ci, jak oszala�a pannam�oda mkn�ca na spotkanie swego oblubie�ca.Ko�a krzesa�y p�ki jaskrawychiskier.Oboje odruchowo odskoczyli, a Lonnie wrzasn��.Doris popatrzy�a naniego i ujrza�a, �e w ci�gu ostatniej godziny sta� si� kompletnie kim� innym,kim�, kogo nigdy dot�d nie widzia�a, a nawet w ogóle nie podejrzewa�a, �e kto�taki mo�e istnie�.W�osy mu posiwia�y i jakkolwiek przekonywa�a si� -przekonywa�a najmocniej, jak potrafi�a - �e to wy��cznie gra �wiat�a, tow�a�nie widok jego w�osów sprawi�, �e podj�a decyzj�.Lonnie w �adnym wypadkunie móg� wraca�.A zatem.pod wiadukt.- Chod� - powiedzia�a i wzi�a go za r�k�.�cisn�a mu mocno palce, tak �ebysi� nie zorientowa�, jak bardzo dr�� jej d�onie.- Im szybciej to zrobimy, tymszybciej b�dziemy mie� to za sob�.Ruszy�a przodem, a on pos�usznie poszed� za ni�.Byli ju� prawie po drugiej stronie - to bardzo w�ski wiadukt, pomy�la�a ze�mieszn� wr�cz ulg� - kiedy za biceps chwyci�a j� czyja� d�o�.Nawet nie wrzasn�a.W jednej chwili p�uca zamieni�y si� w dwie zmi�te,papierowe torby.Umys� chcia� wyrwa� si� z cia�a i po prostu.ulecie�.Lonniezabra� r�k�.By� nie�wiadom niczego.Wyszed� na drug� stron� wiaduktu.Przez chwil� widzia�a jegosylwetk�, wysok� i szczup�� na tle krwistych, oszala�ych kolorów zachodz�cegos�o�ca, po czym w jednej chwili znikn��.�ciskaj�ca jej rami� d�o� by�a ow�osiona jak r�ka ma�py.Odwróci�a Dorisbezlito�nie w stron� pot�nego, masywnego kszta�tu pod betonow� �cian� tunelu.Sylwetka wisia�a mi�dzy podwójnym cieniem rzucanym przez dwie betonowe podporywiaduktu i Doris mog�a rozró�ni� jedynie niewyra�ny kszta�t.kszta�t i par�wietlistych, zielonych oczu.- Daj nam szluga, kochanie - odezwa� si� cockneyem szorstki g�os, a Dorispoczu�a zapach mi�sa, sma�onych w g��bokim oleju frytek i jeszcze jak�� s�odk�,odra�aj�c� zarazem wo� resztek na dnie pojemnika na �mieci.Zielone oczy nale�a�y do kota i Doris nabra�a nagle straszliwej pewno�ci, �eje�li masywna posta� wyjdzie z cienia, ujrzy zaci�gni�te bielmem katarakty�lepie, straszliw� blizn� i k�aki futra.Oswobodzi�a r�k�, cofn�a si� i poczu�a, �e obok niej co� �mign�o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]