[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym pustkowiu Frodo po raz pierwszy w pe³ni uœwiadomi³ sobie swoj¹ samotnoœæi grozê po³o¿enia.Gorzko ¿a³owa³, ¿e los nie pozwoli³ mu ¿yæ spokojnie wukochanym Shire.Patrza³ z góry na nienawistny goœciniec, który bieg³ wstecz nazachód, ku rodzinnemu krajowi.Nagle spostrzeg³ na drodze dwa czarne punkcikiposuwaj¹ce siê z wolna od wschodu na zachód.Rozgl¹daj¹c siê pilnie zobaczy³trzy inne pe³zn¹ce z zachodu na spotkanie tamtych.Krzykn¹³ i chwyci³ Stra¿nikaza ramiê.- Patrz! – rzek³ wskazuj¹c palcem.Obie¿yœwiat b³yskawicznie rzuci³ siê na ziemiê za wa³em gruzów i poci¹gn¹³Froda za sob¹.Merry pad³ obok nich.- Co to? – spyta³ szeptem.- Nie wiem, ale obawiam siê najgorszego – odpar³ Obie¿yœwiat.Z wolna poczo³gali siê znów na skraj ruin i wyjrzeli przez szparê miêdzy dwomaspêkanymi g³azami.Powietrze by³o ju¿ teraz mniej przejrzyste, bo -–po jasnymranku – w po³udnie nadci¹gnê³y od wschodu chmury i dogoni³y s³oñce, gdyprzechyli³o siê ku zachodowi.Trzy czarne punkty dostrzegali wszyscy, lecz aniFrodo, ani Merry nie odró¿niali ich kszta³tów wyraŸnie.Mimo to przeczuwali, ¿etam, w dole, Czarni JeŸdŸcy gromadz¹ siê na goœciñcu u podnó¿a góry.- Tak – rzek³ Obie¿yœwiat, który maj¹c wzrok bystrzejszy nie móg³ o tym w¹tpiæ.– Nieprzyjaciel jest tu¿.Pospiesznie wycofali siê i zeœliznêli po pó³nocnym stoku do kotlinki, w którejzostawili przyjació³.Sam i Peregrin tymczasem nie pró¿nowali.Zbadali dok³adnie kotlinkê i najbli¿szezbocza.Odkryli na stoku opodal Ÿród³o czystej wody, a w jego pobli¿u œladystóp, doœæ œwie¿e, najdalej sprzed dwóch dni.W samej kotlince znaleŸli œladyogniska oraz inne dowody, ¿e ktoœ tu bardzo niedawno obozowa³ przez krótkiczas.Od strony szczytu na skraju kotliny stercza³y skalne z³omy.Sam znalaz³ukryty za nimi zapas drew, porz¹dnie zebranych w wi¹zki.- Ciekaw jestem, czy to stary Gandalf by³ tutaj – powiedzia³ do Pippina.– Boten, kto przygotowa³ taki zapas, mia³ chyba zamiar wróciæ.Obie¿yœwiat ¿ywo zainteresowa³ siê odkryciami hobbitów.- Szkoda, ¿e siê nie zatrzyma³em i nie zbada³em sam tej kotlinki – rzek³biegn¹c do Ÿród³a, ¿eby obejrzeæ œlady stóp.- A wiêc, jak siê obawia³em, Sam i Pippin zadeptali na wilgotnym grunciewszystkie œlady, tak, ¿e siê zatar³y i spl¹ta³y – oœwiadczy³ po powrocie.–Musieli tu niedawno byæ Stra¿nicy.Oni to zostawili wi¹zki drew.S¹ jednakœwie¿sze jeszcze œlady, których nie mogli zrobiæ Stra¿nicy.W ka¿dym razierozró¿ni³em jeden œlad, sprzed dwóch dni czy mo¿e wczorajszy, odcisk ciê¿kichbutów.Jeden taki œlad jest niew¹tpliwy.Co do innych nie mam pewnoœci, alezdaje siê, ¿e by³o tu kilka par nóg w grubych butach.– Umilk³ i zamyœli³ siêstroskany.Hobbitom ukaza³y siê w wyobraŸni postacie jeŸdŸców w p³aszczach ibutach.Je¿eli przeœladowcy znaj¹ tê kotlinkê, niech¿e przewodnik zdecyduje siêodejœæ dok¹dkolwiek, a im prêdzej, tym lepiej! Sam z g³êbok¹ niechêci¹ patrza³na to miejsce, odk¹d siê dowiedzia³, ¿e Nieprzyjaciel jest na goœciñcu, ledwieo kilka mil st¹d.- Czy nie warto by, panie Obie¿yœwiecie, wycofaæ siê zaraz? – spyta³niecierpliwie.– Robi siê póŸno, a ta dziura wcale mi siê nie podoba.Sam niewiem czemu, ale mnie tu strach oblatuje.- Tak, trzeba rzeczywiœcie podj¹æ jak¹œ decyzjê nie zwlekaj¹c – zgodzi³ siêObie¿yœwiat podnosz¹c wzrok ku niebu, ¿eby siê zorientowaæ w porze dnia ipogodzie.– No, tak, Samie – rzek³ po chwili – mnie te¿ siê to miejsce niepodoba, ale nie przychodzi mi na myœl ¿adne lepsze, które da³oby siê przed noc¹osi¹gn¹æ.Tu przynajmniej jesteœmy na razie ukryci, ale gdybyœmy ruszyli siê,pewnie by nas szpiedzy wypatrzyli.Nie moglibyœmy nic zrobiæ, chyba cofn¹æ siêna pó³noc po tej stronie ³añcucha wzgórz, gdzie teren jest mniej wiêcej takisam jak tutaj.Goœciniec jest strze¿ony, a musielibyœmy go przeci¹æ, gdybyœmychcieli zaszyæ siê w zaroœla dalej na po³udniu.Po pó³nocnej stronie goœciñcaza wzgórzami na wiele mil ci¹gnie siê kraj p³aski i ods³oniêty.- Czy jeŸdŸcy widz¹? – spyta³ Merry.– Bo zauwa¿y³em, ¿e zwykle, i to w bia³ydzieñ, u¿ywaj¹ raczej nosa ni¿ oczu i wêsz¹ – jeœli mo¿na siê tak wyraziæ.Mimoto kaza³eœ nam paœæ na ziemiê, kiedy ich spostrzeg³eœ tam, w dole, a terazmówisz, ¿e by nas wypatrzyli gdybyœmy siê próbowali ruszyæ.- Zachowa³em siê nieostro¿nie na szczycie – odpar³ Obie¿yœwiat.– Bardzo mizale¿a³o na odnalezieniu jakiegoœ znaku do Gandalfa, to jednak by³ b³¹d, ¿e wetrzech weszliœmy tam i stali tak d³ugo.Czarne konie maj¹ dobry wzrok, azreszt¹ jeŸdŸcy pos³uguj¹ siê ludŸmi albo innymi stworzeniami jako szpiegami,mieliœmy tego dowód w Bree.Sami nie widz¹ jasnego œwiat³a tak jak my, lecznasze postacie rzucaj¹ na ich myœli cieñ, który tylko po³udniowe s³oñcerozprasza.W ciemnoœciach natomiast jeŸdŸcy dostrzegaj¹ wiele ró¿nych znaków irzeczy, dla nas niewidzialnych: dlatego noc¹ s¹ najgroŸniejsi.O ka¿dej zaœporze czuj¹ wêchem krew ¿ywych istot, po¿¹daj¹ jej i nienawidz¹ zarazem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl