[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Masz tu odbitkê szóstego wtajemniczenia.Mo¿e to u³atwi ci decyzjê.– Jak prêdko bêdzie ksi¹dz gotów do drogi? – spyta³ ksiêdza Carla.– Muszê jeszcze odbyæ parê rozmów.Mo¿e za godzinê.Sanchez odwróci³ siê domnie:– Akurat masz czas.¿eby przeczytaæ to i przemyœleæ.Potem porozmawiamy.Ksiê¿a wrócili do swoich zajêæ, a ja wyszed³em na dwór i usiad³em na kamieniu.Lektura tekstu nie zajê³a mi nawet pó³ godziny.Znalaz³em tam te same prawdy,które przekazali mi ju¿ ksiê¿a.Jednak¿e kiedy skoñczy³em, zrozumia³emwreszcie.na czym polega podstawowa myœl tego wtajemniczenia: Zanim osi¹gniemyw pe³ni ten szczególny stan umys³u, który nawiedza nas czasami – kiedy todoœwiadczamy, ¿e nasze ¿ycie posuwa siê naprzód za spraw¹ tajemniczych zbiegówokolicznoœci -musimy uœwiadomiæ sobie, kim naprawdê jesteœmy.Akurat zza domu nadszed³ ksi¹dz Carl, zauwa¿y³ mnie i podszed³ bli¿ej.– Skoñczy³eœ ju¿? – spyta³ g³osem ciep³ym i przyjaznym, jak zawsze.– Tak.– Mogê na chwilê usi¹œæ przy tobie?– Bardzo tego pragnê.Usadowi³ siê po mojej prawej stronie i po chwili ciszy zapyta³:– Czy rozumiesz ju¿, ¿e jesteœ na drodze do wielkiego odkrycia?– Chyba tak.Ale nie wiem, co mam teraz robiæ.– Teraz musisz naprawdê w to uwierzyæ.– Nie mam odwagi!– Musisz zrozumieæ, o co idzie gra.Prawda, której poszukujesz, jest równiewa¿na jak ewolucja ca³ego wszechœwiata, bo umo¿liwia kontynuowanie tejewolucji.Ksi¹dz Sanchez mówi³ mi, ¿e mia³eœ w górach wizjê ewolucji.Widzia³eœ, jak materia przesz³a ca³¹ drogê od atomów wodoru do cz³owieka.Zaintrygowa³o ciê pytanie, jak dokonuje siê ewolucja cz³owieka.Teraz ju¿wiesz: Ludzie rodz¹ siê w konkretnej sytuacji historycznej i znajduj¹ w niejwartoœci, za którymi siê opowiadaj¹.Wchodz¹ w zwi¹zki z innymi ludŸmi, którzytak¿e znaleŸli jakieœ wartoœci.Dzieci zrodzone w takich zwi¹zkach jednocz¹postawy swoich rodziców i za spraw¹ zbiegów zdarzeñ dokonuj¹ ich syntezy nawy¿szym poziomie wartoœci.Pamiêtasz zapewne pi¹te wtajemniczenie: Ilekroæ,kiedy wype³nia nas energia a jakiœ zbieg zdarzeñ pchnie nasze ¿ycie naprzód,utrwalamy w sobie ten poziom energii i zaczynamy egzystowaæ w postaci materiiwy¿ej uorganizowanej.Nasze dzieci dziedzicz¹ ten poziom i podnosz¹ go jeszczewy¿ej.Na tym polega trwaj¹ca obecnie ewolucja gatunku ludzkiego.Wspó³czesne pokolenie ró¿ni siê od poprzednich tym.¿e robi to œwiadomie istara siê przyspieszyæ ten proces.Choæbyœ siê nie wiem jak ba³ – nie maszwyboru.Jeœli ju¿ dowiedzia³eœ siê.o co naprawdê chodzi w ¿yciu, nie mo¿eszsiê od tej wiedzy uwolniæ.Jeœli pójdziesz inn¹ drog¹, zawsze bêdziesz mia³poczucie niedosytu.– Ale co mam robiæ teraz?– Tego nie wiem.To wiesz tylko ty.Mogê ci jedynie poradziæ: Spróbujzgromadziæ energiê.Ukaza³ siê ksi¹dz Sanchez i przy³¹czy³ siê do nas milcz¹co, aby nieprzeszkadzaæ.Stara³em siê skupiæ na którymœ ze skalnych szczytów wokó³ domu.Kiedy zaczerpn¹³em powietrza w p³uca, uzmys³owi³em sobie, ¿e od chwili wyjœciaz domu jestem ca³kowicie poch³oniêty sob¹.W wyniku tego by³em odciêty odpiêkna i majestatu gór, jakbym znajdowa³ siê w tunelu.Kiedy rozejrza³em siê wokó³, szukaj¹c czegoœ, czym móg³bym siê zachwyciæ,ogarnê³o mnie znane ju¿ uczucie zjednoczenia ze œwiatem, l nagle elementykrajobrazu zaczê³y siê jakoœ ³adniej prezentowaæ, a niektóre nawet lœni³ydelikatnie.Poczu³em siê naraz lekki i podniesiony na duchu.Przenios³em wzrok z ksiêdza Sancheza na ksiêdza Carla.Przygl¹dali mi siêuwa¿nie, jakby obserwowali moje biopole.– Jak to wygl¹da? – spyta³em.– Chyba czujesz siê ju¿ lepiej – odpar³ Sanchez.– Postój tu trochê i nagromadŸjak najwiêcej energii.Mamy jeszcze pracy na jakieœ dwadzieœcia minut.– Zesmutnym uœmiechem doda³: – Potem bêdziesz gotów, aby zaczynaæ.Pod¹¿anie z pr¹demKsiê¿a wrócili do domu, a ja jeszcze przez kilka minut rozkoszowa³em siêpiêknem gór, aby wch³on¹æ jak najwiêcej energii.Potem moje myœli powêdrowa³ydo Wi³a.Gdzie móg³ w tej chwili byæ? Czy i kiedy uda mu siê osi¹gn¹æ cel?Wyobrazi³em go sobie, jak ucieka przez d¿unglê, œciskaj¹c w rêku tekstdziewi¹tego wtajemniczenia, a za nim biegn¹ ¿o³nierze.Wyobrazi³em te¿ sobiekardyna³a Sebastiana organizuj¹cego poœcig.Nie mia³em w¹tpliwoœci, ¿e kardyna³mimo wysokiej pozycji w Koœciele myli siê, b³êdnie interpretuje wp³yw Rêkopisuna ludzi.Mia³em wra¿enie, ¿e mo¿na by sk³oniæ go do zmiany zdania, gdybyœmytylko wiedzieli, które wtajemniczenie wydaje mu siê najbardziej niebezpieczne.Kiedy nad tym rozmyœla³em, przypomnia³a mi siê Marjorie.Co te¿ siê z ni¹ terazdzieje? Wyobrazi³em sobie, ¿e znów siê z ni¹ spotykam, ale jak mog³oby do tegodojœæ?Trzaœniecie drzwi przywo³a³o mnie do rzeczywistoœci.Znów zacz¹³em siêdenerwowaæ.Ksi¹dz Sanchez wyszed³ zza domu i szybkim, zdecydowanym krokiemzbli¿y³ siê do mnie.– No i jak, zdecydowa³eœ siê ju¿? – spyta³.Potrz¹sn¹³em g³ow¹.– Nie wygl¹dasz na zbyt mocnego.– Ani nie czujê siê zbyt mocno.– Chyba nie doœæ systematycznie odtwarza³eœ swoje zasoby energii?– Jak mam to rozumieæ?– Poka¿ê ci, jak ja sam pozyskujê energiê.Mo¿e moja metoda pomo¿e ciwypracowaæ sobie w³asn¹.Po pierwsze trzeba skupiæ siê na otoczeniu, co chyba ty te¿ potrafisz.Potemnale¿y przypomnieæ sobie, jak to wszystko wygl¹da³o, kiedy by³eœ pe³en energii.Ja robiê to w ten sposób, ¿e przywo³ujê na myœl niepowtarzaln¹ urodê i kszta³twszystkich elementów œrodowiska, szczególnie roœlin, zw³aszcza to, jak ichbarwy stawa³y siê jaskrawsze i wyraŸniejsze.Rozumiesz?– Tak, staram siê robiæ to samo.– Dobrze.A potem próbujê jeszcze raz prze¿yæ to uczucie bliskoœci i ³¹cznoœcize wszystkim, bez wzglêdu na rzeczywist¹ odleg³oœæ.Wreszcie staram siê towszystko wdychaæ.– Jak to wdychaæ?– Czy ksi¹dz John nie wyjaœni³ ci tego?– Nie, nic mi o tym nie mówi³.– Mo¿e mia³ zamiar spotkaæ siê z tob¹ jeszcze raz i dopowiedzieæ ci resztê.Onczasem stosuje takie chwyty.Potrafi zostawiæ ucznia samego, aby sobieprzemyœla³ to, co us³ysza³, a potem w odpowiedniej chwili pojawia siê iuzupe³nia swój wyk³ad.Pewnie z tob¹ chcia³ post¹piæ tak samo, ale nie zd¹¿y³,bo za szybko wyjechaliœmy.– A chcia³bym dowiedzieæ siê czegoœ wiêcej – wyzna³em.– Pamiêtasz dziwne uczucie unoszenia siê w przestrzeni, jakiego dozna³eœ naszczycie? – zapyta³.– Oczywiœcie.– Aby wprawiæ siê w taki stan, staram siê zwykle wdychaæ w siebie energiê, zktór¹ jestem po³¹czony.Szed³em za tokiem jego myœli.Ju¿ samo s³uchanie podnosi³o mój poziom energii.Wszystko wokó³ mnie sta³o siê jakby ³adniejsze, nawet ska³y wydziela³y z siebiebia³aw¹ poœwiatê, a wokó³ Sancheza widaæ by³o szerokie, niebieskie biopole.Wykonywa³ teraz g³êbokie, miarowe wdechy, za ka¿dym razem zatrzymuj¹c powietrzew p³ucach jakieœ piêæ sekund.Poszed³em za jego przyk³adem.– Kiedy wyobrazimy sobie – objaœni³ – ¿e ka¿dy wdech nape³nia nas energi¹, jakbalon, od razu czujemy siê l¿ejsi.a równoczeœnie bardziej dynamiczni.Po wykonaniu kilku g³êbokich oddechów rzeczywiœcie tak siê poczu³em.– Gdy wch³onê w siebie tê energiê – ci¹gn¹³ dalej Sanchez – sprawdzam, czyodczuwam w³aœciwe emocje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]