[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadanie u³atwia³fakt, ¿e Jost ani razu nie obejrza³ siê za siebie.U stóp wzgórza, gdzie ci¹gletêtni³o nocne ¿ycie, œledzenie by³o jeszcze ³atwiejsze.Terrorysta wst¹pi³ donocnego baru i poœpieszy³ prosto do telefonu.Na stacji benzynowej przy autostradzie Monachium-Norymberga nie by³o nikogopoza Strasserem i pracuj¹cym na nocn¹ zmianê kasjerem.Mg³a z powrotemprzemieni³a siê w ci¹g³y deszcz, sp³ywaj¹cy po szklanych bokach kabiny, wktórej Strasser niecierpliwie czeka³ na telefon.Z³apa³ s³uchawkê, nim umilk³pierwszy sygna³.- Chcê, ¿ebyœ skontaktowa³ siê z kimœ w Pary¿u i zaaran¿owa³ spotkanie najutrzejszy wieczór - powiedzia³ bez wstêpu.- Oczywiœcie - odpar³ Jost zadyszanym g³osem, który by³ konsekwencj¹poœpiesznego marszu po wyrwaniu z g³êbokiego snu.- Nazywa siê Claude Drussard.- Ma pan jego adres?- Nie.Jest w³aœcicielem ma³ej galerii sztuki przy rue de Seine.PrzyprowadŸ godo kawiarni, w której ostatnio siê spotkaliœmy; do tej przy St-Germain.Jutro oósmej wieczorem.Nie telefonuj, znajdŸ jego sklep i porozmawiaj z nimosobiœcie.- Co mam mu powiedzieæ?- ¯e chcê siê z nim zobaczyæ - warkn¹³ Strasser.- Przedstaw mnie jakocz³owieka, z którym cztery lata temu prowadzi³ interesy w Berlinie.Zrozumie.- Tak, oczywiœcie - powiedzia³ Jost i doda³: - Negocjacje zakoñczy³y siê w tymtygodniu.Wszystko, czego pan potrzebuje, bêdzie osi¹galne po cenach, jakieuzgodniliœmy.Pozostaje, oczywiœcie, kwestia zap³aty.Da³ nam trzydzieœci dni.- Dobrze - powiedzia³ Strasser, nie myœl¹c ju¿ o handlu broni¹, ale odokumentach z teczki ojca i zwi¹zanych z nimi mo¿liwoœciach.- Dopilnuj, ¿ebyDrussard przyszed³.Na czas - doda³ i roz³¹czy³ siê.Kiedy opuœci³ stacjê benzynow¹ i wjecha³ na autostradê, ostro wdusi³ peda³gazu, wyciskaj¹c z potê¿nego silnika BMW pe³n¹ moc.Skierowa³ siê na pó³nocnyzachód w kierunku Frankfurtu.Deszcz nie ustawa³, a on zastanawia³ siê, w jakisposób pokierowaæ tym, co mo¿e okazaæ siê najbardziej intratn¹ operacj¹ jego¿ycia.Musia³ siê powstrzymywaæ, by spekulacje nie sta³y siê zbyt szalone ientuzjastyczne.Nie by³o ¿adnych gwarancji, ¿e któryœ z analizowanychkierunków dzia³ania oka¿e siê mo¿liwy.Minê³o ponad czterdzieœci piêæ lat,informacje równie dobrze mog¹ byæ teraz bezwartoœciowe, pomyœla³, mia³ jednaknadziejê, ¿e tak nie jest.Pierwsze wyjaœnienia znajdzie w Pary¿u.Drussardpowinien coœ wiedzieæ.6Ma³y plac przy alei w St-Germain by³ niegdyœ miejscem spotkañ pisarzy,filozofów i malarzy, ale umknêli oni przed nap³ywaj¹cymi tu tabunamiturystów.S³ynna przed wojn¹ kawiarnia z ogródkiem, w której teraz Günther Jost wypija³trzeci¹ szklaneczkê wina, rozbrzmiewa³a gwarem o¿ywionych rozmów i brzêkiemszk³a.Przez zat³oczony placyk nios³y siê powitania, przeprosiny i œmiech,mieszaj¹c siê z dŸwiêkami ³agodnej muzyki.Dwóch studentów, którzy przysiedlina obrze¿u centralnej fontanny gra³o na gitarach.Ludzie bez œladu ponurejnerwowoœci czy z³oœliwoœci - któr¹ Francuzi bronili siê przed napieraj¹cymiturystami - przechadzali siê bez celu.Zakochani, ow³adniêci magicznym czaremgor¹cego wiosennego wieczoru, stali spleceni w uœciskach po drzewami pe³nymiœwie¿ych p¹ków.Radowali siê krótkimi dniami niewinnej mi³oœci i m³odoœci,które ju¿ nigdy nie wróc¹.Kawiarniê oœwietla³y jedynie maleñkie ¿arówki rozmieszczone wzd³u¿ skrajumarkizy i miêkkie p³omienie migoc¹cych œwiec, kapi¹cych na kraciaste serwety.Przyæmione oœwietlenie i ha³aœliwe konwersacje by³y przeszkod¹ nie dopokonania dla czterech agentów Mossadu, ukrytych w zaparkowanej w pobli¿ufurgonetce.Nie mogli przewidzieæ miejsca spotkania, stali na straconejpozycji.Wczeœniej tego dnia równie¿ mieli pecha, gdy Jost opuœci³ czyœciec, byskontaktowaæ siê z Claudem Drussardem.Jost, nie znaj¹c dok³adnego po³o¿enia galerii Drussarda, b³¹dzi³ pl¹tanin¹w¹skich uliczek i stacjonarni agenci stracili go z oczu.Zespó³ lotny, którymia³ go przej¹æ, doœwiadczy³ podobnego niepowodzenia, kiedy Jost pomaszerowa³ wgórê jednokierunkowej ulicy - gdyby dwaj ludzie w samochodzie chcieli go dalejœledziæ, natychmiast zostaliby zauwa¿eni, nawet przez kogoœ ma³ospostrzegawczego.W chwili gdy wysiadali z samochodu, by kontynuowaæ poœcig napiechotê, ich cel znikn¹³.W takich okolicznoœciach musieli wróciæ do czyœæcai czekaæ na jego powrót.Podjêli przerwan¹ obserwacjê wieczorem, gdy terrorystauda³ siê do kawiarni.Furgonetka sta³a tu¿ obok placu, kilka metrów w g³¹b bocznej ulicy.Znajdowa³asiê w zbyt du¿ej odleg³oœci od kawiarni, co ludziom z Mossadu utrudnia³ozarówno nagrywanie na wideo, jak i na magnetofon.Na placu nie mogliby ukryæswej dzia³alnoœci przed kimœ, kto by³ wyczulony na inwigilacjê, a musieliza³o¿yæ, ¿e kimkolwiek jest cz³owiek, z którym Jost siê spotka, to na pewno niebêdzie równie niefachowy i nieostro¿ny jak on.Boczna ulica by³a dla Mossadujedynym miejscem, w którym mogli podj¹æ pracê.Agent ze s³uchawkami na uszach, siedz¹cy z ty³u furgonetki, z rozczarowaniempotrz¹sn¹³ g³ow¹.Z pocz¹tku próbowa³ pods³uchaæ rozmowê za pomoc¹ laserowegourz¹dzenia, ale supernowoczesny przyrz¹d w ich sytuacji okaza³ siêbezu¿yteczny.Zbyt wiele drgañ zak³Ã³ca³o odbiór, a wa³êsaj¹cy siê ludzieprzecinali bezpoœredni tor tak, ¿e sygna³ by³ zbyt poszatkowany.Prze³¹czy³ siêna urz¹dzenie wspomagaj¹ce, dookólny mikrofon paraboliczny ukryty w otwartymdachu furgonetki, i wykona³ seriê prób namierzenia stolika Josta, stoj¹cego wodleg³ym rogu kawiarni.Tym razem powiod³o siê lepiej, ale ci¹gle nie uzyskiwa³po¿¹danych rezultatów.Na skraju chodnika, niedaleko od miejsca, w którym Jostrozmawia³ z nie zidentyfikowanym osobnikiem, sta³a grupa nastolatków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]