[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie orien­tu­jesz się, gdzie może być Shirl?– Wy­sła­łam ją do Dy­rek­cji ze spra­woz­da­niem – od­par­ła.Tam jej nie za­sta­łam.Wró­ci­łam do la­bo­ra­to­rium.Ben­nett też jej nie zna­lazł.– Je­ste­śmy zda­ni na sie­bie – oznaj­mił.– W po­rząd­ku – po­wie­dzia­łam.– To pe­red­ni­ca, li­der.Włóż­my tro­chę sia­na i zo­bacz­my, co się sta­nie.Tak uczy­ni­li­śmy.Nic się nie sta­ło.Owce w po­bli­żu Bena roz­pro­szy­ły się, gdy wrzu­cał wi­dła­mi sia­no, po czym pa­sły się da­lej.Jed­na z nich po­wę­dro­wa­ła do ko­ry­ta z wodą, utknę­ła łbem mię­dzy ko­ry­tem a ścia­ną i sta­ła tam be­cząc.– Może przy­wiózł nie tę owcę – wy­su­nął przy­pusz­cze­nie Ben.– Czy masz ta­śmy wi­deo z ze­szłe­go po­po­łu­dnia? – spy­ta­łam.Roz­pro­mie­nił się.– Mam, bę­dzie na niej mo­ment, gdy twój przy­ja­ciel przy­no­si prze­wod­ni­ka.Bil­ly Ray opu­ścił tył cię­ża­rów­ki, a pe­red­ni­ca po­bie­gła truch­tem po ram­pie w sam śro­dek sta­da.Prze­śle­dze­nie jej ru­chów uję­cie po uję­ciu, aż do chwi­li obec­nej, było spra­wą pro­stą.By­ło­by pro­ste, gdy­by pod­czas wy­ła­dun­ku nie na­pa­to­czy­ła się Flip.Cał­ko­wi­cie za­sło­ni­ła wi­dok na dzie­sięć mi­nut, a kie­dy w koń­cu ode­szła na bok, kon­fi­gu­ra­cja sta­da zu­peł­nie się zmie­ni­ła.– Chcia­ła wie­dzieć, co Bil­ly Ray są­dzi o jej po­czu­ciu hu­mo­ru.– Jest zna­ko­mi­te – rzekł Ben.– I co te­raz?– Cof­nij to – po­le­ci­łam.– I za­trzy­maj ob­raz tuż przed tym, Mm pe­red­ni­ca wy­cho­dzi z cię­ża­rów­ki.Może za­uwa­ży­my u niej ja­kieś ce­chy cha­rak­te­ry­stycz­ne.Prze­wi­nął i uważ­nie ob­ser­wo­wał ob­raz.Pe­red­ni­ca wy­glą­da­ła do­kład­nie tak samo jak po­zo­sta­łe zwie­rzę­ta.Je­śli na­wet mia­ła ja­kieś ce­chy cha­rak­te­ry­stycz­ne, były do­strze­gal­ne wy­łącz­nie dla owiec.– Jest jak­by tro­chę ze­zo­wa­ta – stwier­dził w koń­cu Ben, za­pa­trzo­ny w ekran.– Wi­dzisz?Na­stęp­ne pół go­dzi­ny prze­dzie­ra­li­śmy się przez sta­do, bra­li­śmy owce za bro­dy i wpa­try­wa­li­śmy się im w oczy.Wszyst­kie mia­ły lek­kie­go zeza i tak po­zba­wio­ne wy­ra­zu py­ski, że na swych po­cią­głych, brud­no­bia­łych czo­łach po­win­ny mieć wstem­plo­wa­ne „n” jak „nie­prze­nik­nio­ny”.– Musi być na to ja­kiś lep­szy spo­sób – po­wie­dzia­łam, kie­dy zwod­ni­czo chu­da owca wtar­ła mnie w płot i omal nie zła­ma­ła mi obu nóg.– Jesz­cze raz przej­rzyj­my ta­śmy.– Z ostat­niej nocy?– Nie, z tego ran­ka.I niech ta­śma się krę­ci.Za­raz wra­cam.Po­bie­głam na górę do la­bo­ra­to­rium sta­ty­sty­ki, roz­glą­da­jąc się po dro­dze za Shirl, lecz nie było jej ani śla­du.Zła­pa­łam dys­kiet­kę ze swy­mi pro­gra­ma­mi wek­to­ro­wy­mi i za­czę­łam ryć pod sto­sa­mi wy­cin­ków pra­so­wych.Po dro­dze na górę przy­szło mi na myśl, że je­śli zi­den­ty­fi­ku­je­my prze­wod­ni­ka, mu­si­my ja­koś go za­zna­czyć.Wy­cią­gnę­łam post­mo­der­ni­stycz­nie ró­żo­wą wstąż­kę, któ­rą ku­pi­łam w Bo­ul­der, i wró­ci­łam bie­giem na Bio­lo­gię.Owce ze­bra­ły się wo­kół sia­na, żu­jąc mo­no­ton­nie swy­mi wiel­ki­mi, kwa­dra­to­wy­mi zę­ba­mi.– Czy za­uwa­ży­łeś, kto je do­pro­wa­dził? Ben po­krę­cił gło­wą.– Wszyst­kie na­raz skie­ro­wa­ły się ku sia­nu.Po­patrz.Włą­czył ta­śmę.Rze­czy­wi­ście.Na ekra­nie owce wę­dro­wa­ły bez celu po wy­bie­gu, co parę kro­ków za­trzy­my­wa­ły się i sku­ba­ły tra­wę, nie zwra­ca­jąc uwa­gi ani na sie­bie na­wza­jem, ani na sia­no, aż, naj­wy­raź­niej przy­pad­ko­wo, wszyst­kie sta­ły przed­ni­mi no­ga­mi w sia­nie i bra­ły je nie­dba­le do py­sków.– W po­rząd­ku.– Sia­dłam przy kom­pu­te­rze.– Do­łącz ta­śmę.Zo­ba­czę, czy uda mi się wy­od­ręb­nić pe­red­ni­cę.Na­dal na­gry­wasz? Ski­nął gło­wą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl