[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lofarze – zacz¹³ Skekkel.– Czy przyznajesz siê do spiskowania przeciwkoDolgthrasirowi? Czy przyznajesz siê, ¿e namawia³eœ Sorlich do najazdu na swoj¹rodzinn¹ kopalniê, swój dom? Czy przyznajesz siê, ¿e przez te namowy d¹¿y³eœ dozerwania traktatu pokojowego jaki ³¹czy od niedawna naszedwa klany? Pamiêtaj, ¿e Dolgthrasir dysponuje trzema œwiadkami: Baugim,Colemanem i Beoric’iem.Pamiêtaj te¿, ¿e wszyscy widzieli jak umawia³eœ siê zklanem Sorli tu, w tej Halli.Lofar podniós³ g³owê, otworzy³ usta jakby chcia³ coœ powiedzieæ.W ostatniejchwili powstrzyma³ siê.Znowu opuœci³g³owê i pokrêci³ ni¹ z rezygnacj¹.Przyznajê siê do wszystkiego – oœwiadczy³ g³oœno.Halla wybuch³a wrzaw¹,wszyscy pomstowali przeciwko Lofarowi.„Œmieræ zdrajcy!”, „Do przepaœci z nim!”, da³o siê s³yszeæ.Najg³oœniej zaœkrzyczeli ci którzy do tej pory popierali Lofara.S¹d przez chwilê siê naradza³.W koñcu Skekkel wsta³, chrz¹kn¹³ i obwieœci³:Lofarze! Za to co uczyni³eœ winnyœ ponieœæ œmieræ.– krasnoludy zawy³y waprobacie.– Jednak, jako ¿e przyzna³eœ siê do winy i wykazujesz skruchê, s¹d³agodzi wyrok.– Halla zagrzmia³a okrzykami niezadowolenia.Cisza! – krzykn¹³ Agnar, najwiêkszy wojownik spoœród Hamdirholmczyków.Wjaskini ucich³o.Skekkel podziêkowa³ Agnarowi skinieniem g³owy i mówi³ dalej:S¹d w trójosobowym sk³adzie, czyli ja, Skekkel, Hrei i Agnar, w imieniu SynówHamdira, skazuje ciebie, Lofarze, na wieczne wygnanie, bez prawa powrotu doHamdirholm.Lofar pad³ na kolana i p³acz¹c b³aga³ o litoœæ.Skekkel niewzruszeniekontynuowa³:Ka¿dy kto ciê spotka w kopalni Hamdirhom, a bierze ona pocz¹tek na Tysi¹cuStopni, ma prawo zabiæ ciê bez dalszych konsekwencji.Jesteœ banit¹, Lofarze.Twoja rodzina mo¿e pozostaæ, lub udaæ siê na wygnanie razem z tob¹.Od naszejdecyzji nie ma odwo³ania.Wyrok wykonaæ natychmiast.Krasnoludy zawy³y, rzuci³y siê na Lofara i wyprowadzi³y go z kopalni.Dolgthrasir poprosi³ o ciszê:Drodzy ziomkowie! Chcia³bym przede wszystkim podziêkowaæ klanowi Sorlich, któryokaza³ wiele zrozumienia dla naszych spraw i chêtnie z nami wspó³pracowa³.Chcia³bym równie¿ podziêkowaæ naszej nowej stra¿y, barbarzyñcom Jara, którzyrównie¿ wykazali siê s³uszn¹ postaw¹ podczas tego ca³ego zajœcia.Na koniec, wzwi¹zku z tym, ¿e wszystko dobrze siê skoñczy³o zarz¹dzam wielk¹, wspóln¹ucztê!Gromki okrzyk radoœci zatrz¹s³ kopalni¹.Chcia³bym równie¿ na ni¹ zaprosiæ – podj¹³ po chwili Pradziadek – naszychnajnowszych wspó³pracowników,martwiaki z Przygórza, dowodzone przez Leofrica.Od jutro nawi¹zujemy œcis³¹wspó³pracê!Tym razem okrzyk radoœci ze strony krasnoludów by³ nieporównywalnieskromniejszy.Za to nieumarli zaczêli wiwatowaæ.Niektórzy, tak jak przyk³adowoEdghar, zaczêli nawet podrzucaæ swoim g³owami.Wnet wszyscy zasiedli do sto³Ã³w, które nie wiadomo sk¹d pojawi³y siê w Halli.Zaraz te¿ kobiety, które wróci³y ju¿ z g³êbi kopalni, roznios³y strawê.Piwo ikrasnoludzki spirytus zacz¹³ laæ siê strumieniami.G³Ã³wnie cieszono siê zbezkonfliktowego zakoñczenia starcia.Martwiaki cieszy³y siê na poczetprzysz³ej wspó³pracy z Hamdirholmem.Barbarzyñcy, zadowoleni ze swojej nowejpracy pili na umór.Ca³¹ kopalniê ogarn¹³ nastrój radoœci.Jednak nie wszyscysiê dobrze bawili.By³a para, elfica i krasnolud, niegdyœ bardzo bliska sobie.Teraz siedz¹c ramiê w ramiê nie zamienili ze sob¹ s³owa.Za to oboje mieli ³zyw oczach.***Rankiem, po uczcie, Arien wysz³a z Przedsionka.Rzuci³a wypchane sakwy naziemiê i otar³a pot z czo³a.Nie spodziewa³a siê, ¿e tylko szparga³Ã³w mo¿enazbieraæ siê w ci¹gu pó³ roku obecnoœci w kopalni.Rozejrza³a siê po jaskini.Dooko³a rozstawionych sto³Ã³w, b¹dŸ te¿ na samych sto³ach spali pijanibarbarzyñcy.Kupcy, którzy równie¿ uraczyli siê hamdirholmskim samogonem ipiwem, spali w swojej czêœci Halli.Tylko Erp, ze swoj¹ stra¿¹, czuwali przykorytarzu prowadz¹cym do Czatowni.Przy Bramie zobaczy³a Baugiego.Krasnoludyze stra¿y przyjaŸnie kiwnê³y jej g³ow¹, kiedy sz³a w stronê swego mê¿a iprzezornie odsunêli siê od Bramy, nie chc¹c krêpowaæ ich swoj¹ obecnoœci¹.Porozmawiaj ze mn¹ – Arien podesz³a do opartego o otwart¹ furtê Bramykrasnoluda.O czym? – zmêczonym g³osem spyta³ Baugi.– Twój przewodnik waruje na ciebieprzy Dziobie od samego œwitu.Nie pozwól mu czekaæ, jeszcze siê rozmyœli.ramionami.Dla mnie ma.Martwiê siê o ciebie.Krasnolud spojrza³ na ni¹.Zaraz jednak odwróci³ siê.Kiedy.– zacz¹³ ³ami¹cym siê g³osem.Odchrz¹kn¹³ i pewnie dokoñczy³.– Kiedyprzesta³aœ mnie kochaæ?Nigdy.Wci¹¿ ciê kocham.K³amiesz.Coraz bardziej zaczynam wierzyæ, ¿e by³em dla ciebie tylko egzotyczn¹przygod¹, odskoczni¹.Wy elfy musicie jakoœ ratowaæ siê przed nud¹nieœmiertelnego ¿ycia.Jak mo¿esz tak mówiæ – sapnê³a ze z³oœci¹.Mogê, choæby przez pamiêæ tego co nas ³¹czy³o.Albo raczej tego z³ota, jakimby³a moja mi³oœæ do ciebie, bo twoje uczucie to raczej tombak.Nie, to nie tak.Od jakiegoœ czasu nam siê nie uk³ada³o.Nie by³o ciê przy mniekiedy ciê potrzebowa³am.Sama poœród obcych.Pniaczków? – wyrzuci³ z siebie krasnolud.Nigdy tak nie myœla³am o krasnoludach! Owszem, jesteœcie nieokrzesani, ale tododaje wam uroku.Naprawdê was szanujê.Wiêc zostañ.„On mnie prosi! W ¿yciu nie s³ysza³am o krasnoludzie prosz¹cym o mi³oœæ.Onprosi!”Nie mogê, gasnê tu.Odchodzisz z tym wypacykowanym elfem okrywaj¹c mnie hañb¹ i wstydem.Arien zawrza³a gniewem:Taka jest wiêc twoja prawdziwa mi³oœæ?! Ja siê nie liczê? Moje odczucia siê nielicz¹? Wa¿ny jesteœ tylko ty i ta twoja zasrana kopalnia, tak?!Nie – odpowiedzia³ jej spokojnie.– po prostu chwytam siê wszystkich sposobów,by ciê utrzymaæ przy sobie.Myœla³em sobie, ¿e jeœli prawdziwie mnie kochasz,to zostaniesz ze mn¹, choæby tylko dlatego, ¿eby mnie nie oœmieszyæ przed mymiziomkami.Baugi, kocham ciê jak nikogo w mym ¿yciu.Jednak musimy siê rozstaæ.Zrozum to.Wiesz, co? PojedŸ ze mn¹.Krasnolud przez chwilê siê zastanawia³.Nie mogê.No widzisz.zw³aszcza teraz, kiedy wypêdziliœmy Lofara.Pradziadek to ciê¿ko prze¿ywa imuszê przy nim byæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]