[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie bacz¹c zgo³a na ten gwar.Potem zgarnia³em w¹s od ust,Do rêki bra³em pe³n¹ kru¿,Tak prawi¹c: „Ka¿dy ma swój gust!Lecz któ¿ nii tutaj powie, któ¿,2e druga w kraju znajdzie siê,Co siê Ma³gosi równaæ chce?"Stuk, stuk, dzyñ, dzyñ, dŸwiêcza³y szk³a,Jedni wo³ali: „S³usznoœæ ma,Twa siostra wszystkich kobiet wzór!"Wtedy zamilka³ chwalców chór.A teraz! — Jakby ob³¹kany,Chcia³bym rwaæ w³osy, drapaæ œciany!Woko³o tylko ¿arty, kpinki,Byle ³otr prawi mi przycinki!Mam¿e siê,, jak z³y d³u¿nik, nêkaæ,Przy ka¿dym s³Ã³wku ju¿ zalekaæ?I choæbym wszystkie koœci im po³ama³,Nikomu rzec mi nie wolno, ¿e sk³ama³.•—Ktoœ idzie! Czy mnie myli s³uch?Czaj¹ siê — jest ich, zda siê, dwóch.Jeœli to on, wnet siê rozprawiê,Ca³ej mu koœci nie zostawiê!Faust i Mefistofeles.FaustJako tam przez zakrystii szyby Wieczystej lampki w górê blask migoce, Z uboczas³abiej b³yszczy, gaœnie niby,A mrok siê dooko³a t³oczy, Tak te¿ i moja pierœ 'siê mroczy.Mefistofeles A ja siê czuj¹ jak kot m³ody, Który po cichu czai siê w pomroce,Aby na dachach u¿ywaæ swobody.Przy tym siê we mnie cne zamiary niec¹, Trochêz³odziejskiej chêtki, rui nieco.Ju¿ noc Walpurgi we mnie kusi, Rozkosz przezcz³onki siê przesnuwa.Pojutrze znów siê odbyæ musi; Tam siê przynajmniej wie,po co siê czuwa.FaustTen skarb tymczasem mo¿e siê podŸwign¹³, Który siê b³yszczy tam w pomroce?MefistofelesWnet radoœæ bêdziesz mia³ bez miary, Kiedy ci w d³oniach zamigoce.Niedawno zbliska mi siê mign¹³; Przepyszne by³y w nim talary.FaustCzyœ ujrza³ pierœcieñ, klejnot zdobny, Bym lubej da³ mi³oœci znaki?MefistofelesWidzia³em przedmiot tam niejaki; Do sznura peret * by³ podobny.Do sznura pere³ — per³y oznaczaj¹ ³zy.Prawdopodo­bnie jest to aluzja do stanupsychicznego, w jakim znajdowa³a siq Ma³gorzata.FaustTo dobrze, bom zmartwiony srodze, Gdy bez podarków do niej chodzê.Mef istof ele sZmartwienia nie powinno sprawiaæ, Gdy przyjdzie darmo siê zabawiaæ.Teraz, gdygwiazdy b³yszcz¹ blade, Us³yszcie istne arcydzie³o: Zanucê jej moraln¹serenadê, By siê j¹ ³atwiej na ni¹ wziê³o.œpiewa przy cytrze O, powiedz mi: U ch³opca drzwi, Kaisieñko ty, Co robisz por¹rann¹? Zastanów siê! Choæ pann¹ ciê On wpuœciæ chce, Lecz nie wypuœci panm¹.Strze¿ siê z³ych rad! Zerwie twój kwiat I ruszaj w œwiat, Biedactwo, bezwianuszka! Unikniesz z³ud, Gdy pró¿ny trud, Nim ujrzysz wprzód Obr¹czkê upaluszka.Walenty zbli¿a siêKogo œpiewaniem wabisz takiem? Do kroæset, b¹dŸ przeklêty! Do diab³a najprzódinstrumenty! Do diab³a potem ze œpiewakiem!Mef istof ele s Cytra strzaskana! Lecz to tylko fraszki.Walenty A teraz bêdziem r¹baæ czaszki!Mef istof elesdo FaustaDoktorze, niech was to nie lêka³ Mnie siê trzymajcie, walczmy razem! Dalej¿e zpochwy z tym ¿elazem! Ostro nacieraæ! Ja sparujê.Wa lenty Wiêc sparuj ten sztych!Mef istof ele sPopróbujê!Wal entyI ten!M efistofelesI owszem!WalentyChyba z diab³em sprawa! Co to ma znaczyæ? Ju¿ mi s³abnie rêka.Mef is tof eles do FaustaPchnij!Walenty padaBiada!Mef istof el e s Teraz szelma ju¿ ³askawa! Ale czas na nas! UchodŸmy st¹d¿wawo, Bo ju¿ siê wœciek³y ha³as wszczyna.Policja dla mnie nie nowina,Lecz trudniej idzie mi z gard³ow¹ spraw¹.Marta przy okrne Gwa³tu! Na pomoc!Ma³gosia przy oknieMa kto œwiat³o mo¿e?Marta jak wy¿ej Hej, gwa³t i rozbój, wo³aæ stra¿e!Lud A tam ju¿ ktoœ nie¿ywy le¿y!Martawychodz¹c z domu Czy ju¿ zd¹¿yli zbiec zbrodniarze?Ma³gosia wychodz¹c z domu Kto le¿y tutaj?Lud Syn twojej macierzy!Ma³gosia Co za nieszczêœcie? Wielki Bo¿e!WalentyUmieram! Wyrzec — ma³y trud, Uczyniæ — mniejszy znaicznie.Uciszcie, baby,p³acze wprzód, Zbli¿cie siê, s³yszcie bacznie!Wszyscy zbieraj¹ siê woko³o niego.Ma³gosiu, ot, tyœ niedojrza³a, Rozumuœjeszcze nie nabra³a,Ty siê kierujesz Ÿle.Wiec ci na ucho powiem skrycie: Gdyœ raz ju¿ dziewk¹sta³a siê, To b¹dŸ ni¹ nale¿ycie!Ma³gosia Bracie! Co mówisz! O Bo¿e ³askawy!Wal entyBoga nie mieszaj mi w te sprawy! Nie zmienisz tego, co siê sta³o, I pójdzietak, jak iœæ musia³o.Z jednym z-aczê³aœ po kryjomu, Wnet wpuœcisz kilku ich dodomu, A gdy ju¿ z tuzin mleæ ciê bêdzie, To miasto ca³e ciê posi¹dzie.Kiedyzaczyna hañba ¿yæ, Przychodz¹ na ten œwiat tajemnie I zwyk³o siê j¹ w nocn¹ciemniê W zas³ony gêste kryæ.Chciano by zabiæ j¹ bez ma³a, Lecz rosn¹c, gdysiê ci¹gle wzmaga.Nareszcie za dnia chodzi naga, Chocia¿ piêkniejsz¹ siê niesta³a; I wygl¹daj¹c coraz wstrêtniej, Na œwiat³o wylec chce tym chêtniej.Widzê, ¿e czasu up³ynie niewiele, Gdy wszyscy zacni tu obywatele, Jak gdybyœby³a trup zapowietrzony, Od ciebie, dziewko, uciekn¹ na strony.Niech w piersiserce ci siê strwa¿a, Gdy bêd¹ ci spogl¹daæ w oczy! £añcuch ciê nie ozdobiz³oty! Nie staniesz ju¿ ko³o o³tarza.Nie bêdziesz, strojna jak od œwiêta,Tanecznej za¿ywaæ ochoty! W ostatnim k¹cie, gdzieœ w pomroczy, Skryjesz siêmiêdzy t³um ¿ebraczy, A gdy ci nawet Bóg przebaczy, Bêdziesz na ziemi tejprzeklêta!MartaPoleæcie duszê wasz¹ Bogu! BluŸnicie ju¿ na œmierci progu?Wal entyGdybym siê dorwaæ móg³ do tego cielska, O rajfurko ty diabelska, Ufa³bymznaleŸæ dostateczne Mych wszystkich grzechów odpuszczenie!Ma³gosia O bracie mój! Co za cierpienie!Wa lentyMówiê ci, ³zy tu ju¿ zbyteczne!Gdyœ zda³a siê iia hañby los,Najciê¿szy mi zada³aœ cios.Przez œmierci sen do bo¿ej chwa³y.Jako ten ¿o³nierz idê œmia³y.— Umiera.KATEDRANabo¿eñstwo, organy i œpiewy.Ma³gosia pomiêdzy ludem.Zly duch za Ma³gosi¹.Z³y duchJak¿e¿ inaczej by³o ci, Ma³gosiu, Gdyœ jeszcze pe³na niewinnoœciStawa³a przed o³tarzem,Szepcz¹c pacierzeZe starej, zu¿ytej ksi¹¿eczki,W myœlach maj¹c igraszki,A Boga w sercu!Ma³gosiu!Gdzie¿ myœli twoje?Tam, w twoim sercu,Jaka¿ zbrodnia?Czy modlisz siê za duszê matki, któraZ'a spraw¹ tw¹ usnê³a na d³ug¹, d³ug¹ kaŸñ? *Na progu twoim czyja krew?A pod twym sercemCzy siê coœ ¿ywo ju¿ nie rusza,Ciebie i siebie niepokoj¹cPrzeczucia pe³n¹ obecnoœci¹?Ma³gosia Biada! Biada!Gdybym siê z myœli wyzwoli³a, Które wci¹¿ kr¹¿¹ tu i tam, Przeciwko mnie!ChórDies irae, dies illa Solvet saeclum in favilla.* Organy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl