[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okaza³o siê jednak, ¿e bas by³ najmniejszym ze zbirów.Ostrze trafi³ogo w podbródek i z ca³ej si³y wbi³o siê w mózg.Po raz pierwszy Smeds ujrza³ oczy swojej ofiary w momencie œmierci.To by³ostraszne.Skoczy³ w ty³, potkn¹³ siê o cia³a Abla i Timmy'ego i upad³ na plecy.Trup run¹³ na niego.Zanim pozbiera³ siê na nogi, us³ysza³ znowu wo³anie z góry.Siêgn¹³ po swójnó¿.Mê¿czyzna wci¹¿ siê rusza³.Powolny ruch jego nogi przywiód³ Smedsowi namyœl psa, który próbuje siê podrapaæ.Ob³êd.Przeklêty nó¿ utkn¹³ w koœci na dobre.Smeds krêci³ siê w kó³ko w poszukiwaniuinnej broni.G³os z góry ponownie zadawa³ jakieœ pytania.Smeds musia³ siêzadowoliæ no¿em swojej ofiary.Wyci¹gn¹³ go z pochwy z pewnego rodzaju lêkiem.By³ przes¹dny.Przywar³ do œciany za framug¹ i czeka³.Czeka³.Czeka³.Poczeka³ jeszcze chwilê.Przecie¿ musia³ wykonaæ jakiœ ruch.Z ka¿d¹ chwil¹ sytuacja stawa³a siê corazbardziej niebezpieczna.Ale jego miêœnie protestowa³y.By³ sparali¿owany ze strachu.Co bêdzie, jeœlisiê poruszy?W koñcu uda³o mu siê.Zmusi³ siê do podejœcia na tyle blisko, ¿eby móg³ zerkn¹æprzez drzwi.Z góry pada³o na schody œwiat³o poranka.Droga by³a wolna.Zrobi³ kilka kroków.Nie by³o ¿adnych k³opotów.Dotar³ na piêtro.Przez otwór wejœciowy widaæ by³ojedynie pustkowie: opuszczone obrze¿a miasta i ani ¿ywej duszy.Mia³ ochotêbiec Przez ca³¹ drogê do „Trupiej Czaszki".Przedtem zrobiæ coœ jeszcze.Zawlók³ cia³o do piwnicy.Nieprêdko je tam ktoœznajdzie.Potem ruszy³ do domu.Nie bieg³ jednak, chocia¿ z trudem panowa³ nadw³asnymi nogami.XLVIWpadliœmy do Wios³a w œrodku nocy, ale Pupilkê i innych odnaleŸliœmy dopiero wpo³udnie nastêpnego dnia, a i tak uda³o nam siê to tylko dlatego, ¿e Bomanz ichwywêszy³.Nie by³o ich tam, gdzie spodziewaliœmy siê ich zastaæ.Ponadtonatkn¹³em siê na dwóch facetów, których zna³em jeszcze od czasu naszegoostatniego pobytu z Krukiem.Nie mogli siê nagadaæ.Nikt w mieœcie nie mia³, co prawda, nic lepszego do roboty.— Nie wygl¹da to najlepiej — podsumowa³ Kruk, kiedy przemierzaliœmy ulice,kieruj¹c siê czarodziejskim wêchem Bomanza.— Wszyscy ci ludzie st³oczeni nakupie bez mo¿liwoœci wyjazdu.Zapasy ¿ywnoœci prawdopodobnie topniej¹.Zarazamo¿e wybuchn¹æ w ka¿dej chwili.Jest œrodek lata i upa³ odbiera ludziom rozum.Coœ musi siê staæ.Wiesz coœ o tych bliŸniaczkach?Nie mówi³ tego do mnie.Kiedy chodzi³o o czarowników i ich sztuki, wiedzia³emjedynie, ¿e nie mam ochoty na ¿adne bliskie kontakty.— Nigdy o nich nie s³ysza³em — odpowiedzia³ Bomanz.— Ale to o niczym nieœwiadczy.Pani mia³a przy sobie mnóstwo takich.— Jak zamierzasz siê przed nimi ochroniæ?— Nie zamierzam nawet próbowaæ.Zauwa¿y³em wymalowan¹ na drzwiach bia³¹ ró¿ê.— Spójrzcie.Inni ludzie te¿ siê przygl¹dali, ale ukradkiem, ¿eby nikt nie zauwa¿y³.— Ten przeklêty, pieprzony Milczek — warkn¹³ Kruk.— Namówi³ j¹ na coœg³upiego.— Komu próbujesz wcisn¹æ kit? — spyta³em uprzejmie.— Kiedy to uda³o siêkomukolwiek nak³oniæ Pupilkê do czegoœ, na co nie mia³a ochoty?Burkn¹³ coœ pod nosem.Nos Bomanza wykry³ kryjówkê i po swego rodzaju kontroli zostaliœmy wpuszczenido piwnicy, gdzie urzêdowa³a Pupilka z resztk¹ ludzi z Wios³a, którzy pamiêtalijeszcze Rebeliê.Jak dla mnie, nie wygl¹dali groŸnie.Kruk chrz¹kn¹³.Na nim te¿ nie zrobili wra¿enia.Zrelacjonowa³ najwa¿niejszewydarzenia z naszej wyprawy do Krainy Kurhanów.Nawet w mowie znaków nie zajê³oto wiêcej ni¿ minutê.Potem Pupilka przedstawi³a nam sytuacjê w Wioœle, cozajê³o trochê wiêcej czasu.Kruk zapyta³, co chcia³a osi¹gn¹æ, maluj¹c po ca³ym mieœcie znak Bia³ej Ró¿y.Powiedzia³a, ¿e nie mia³a z tym nic wspólnego.Nie przyzna³ siê tak¿e nikt, ktomia³ coœ wspólnego z powstaniem.Zanim pojawi³a siê w mieœcie, nie by³o tu¿adnych znaków.Pomyœla³a wiêc, ¿e ktoœ rozpozna³ j¹ na ulicy i próbuje zrobiæzamieszanie.Nie mia³a ¿adnych dowodów.Dla mnie wygl¹da³o to podejrzanie.Jeœliby ktoœ j¹rozpozna³, i to ktoœ nie zaanga¿owany osobiœcie w jej sprawê, szybko bydoniós³.Osi¹gnê³a niez³¹ cenê na cesarskim rynku.Milczek te¿ wart by³ okr¹g³¹sumkê i nawet za braci Torque mo¿na by³o po¿yæ przez jakiœ czas.Kruk równie¿ tak s¹dzi³, ale nie zamierza³ k³Ã³ciæ siê z Pupilka.Zapyta³ wiêctylko, czy poczyniono jakieœ postêpy w poszukiwaniu srebrnego grotu.— ¯adnych — powiedzia³a.— Mnóstwo czasu zajê³o nam ³a¿enie po œladach innychposzukiwaczy.Nie znaleŸliœmy nic.W tym czasie nasi mali sprzymierzeñcy zajêcibyli œledzeniem tych ³owców grotu, których wskazali nam nasi bracia z ruchu.Bomanz za¿¹da³ nazwisk i dosta³ je.By³a to d³uga lista, z której jakieœ pó³tuzina dusz brakowa³o ju¿ wœród ¿ywych.— Znasz kogoœ z tych ludzi? — zapyta³ Kruk.— Nie.Ale dawno mnie tu nie by³o.Najciekawsze jest jednak to, ¿e Wie¿a niewykazuje ¿adnego zainteresowania.Ta rzecz przyci¹ga magów i szarlatanówwszelkiego autoramentu, którzy maj¹ choæby krztynê ambicji.Najlepszymprzyk³adem s¹ bliŸniaczki.Oczywiste jest, czego mo¿na siê spodziewaæ po tegorodzaju ludziach, przy tego rodzaju okazjach.Takie nowiny rozchodz¹ siêszybciej ni¿ tryper.Wie¿a musi o tym wiedzieæ.Dlaczego nikt naprawdê potê¿nynie pilnuje tych dwóch?— Mo¿e nie maj¹ wielorybów albo podar³y siê im wszystkie lataj¹ce dywany? —zasugerowa³em uprzejmie.— Maj¹ inne œrodki.Na razie nie by³o potrzeby siê o to martwiæ.Przynajmniej nie otrzymamyodpowiedzi na swoje pytania.Kruk chcia³ wiedzieæ, jak wygl¹da³y próby odnalezienia grotu przez innych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]