[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wywozili swoje ofiary głównie przez Hamburg.Co się zaś tyczy statku „Herzogin Sophie-Dorothea”, przypatrywałem mu się z tego oto okna, kiedy wpływał do zatoki pod skróconymi żaglami w pewne mroczne, groźne popołudnie.Stanął na kotwicy ściśle według wskazówek mapy, naprzeciw budynku straży nadbrzeżnej w Brenzett.Przypominam sobie, że zanim zapadła noc, wyjrzałem znów przez okno, aby popatrzeć na zarysy masztów i takielunku, rysującego się ciemno i strzeliście na tle poszarpanych, mrocznych chmur, niby druga, drobniejsza wieżyczka na lewo od wieży kościelnej w Brenzett.Wieczorem podniósł się wiatr.O północy słyszałem, leżąc w łóżku, straszliwe porywy wichury i szum pędzącej ulewy.Mniej więcej w tym samym czasie strażnikom nadbrzeżnym wydało się, że widzą światła parowca nad kotwicowiskiem.Znikły po chwili, ale jest oczywiste, że jakiś inny statek szukał także schronienia w zatoce w tę okropną, ślepą noc i uderzył niemiecki okręt w sam środek kadłuba (dziura, jak mówił mi potem jeden z nurków, „że można by przez nią przepłynąć na barce z Tamizy”), a potem opuścił zatokę, nietknięty czy też uszkodzony, któż może wiedzieć; ale uszedł niepostrzeżenie, nieznany i złowrogi, aby zginąć tajemniczo na morzu.Nigdy się o tym statku niczego nie dowiedziano, a przecież taki krzyk i gwałt podniósł się wówczas na całym świecie, że byliby go wyszperali, gdyby istniał gdziekolwiek na powierzchni mórz.Tajemnicza doskonałość i skryte milczenie, jak po zręcznie popełnionej zbrodni, cechują tę morderczą katastrofę, która jak pan może sobie przypomina, miała swego czasu ponury rozgłos.Najgłośniejsze krzyki na okręcie nie byłyby mogły dosięgnąć wybrzeża z powodu wichru, a na sygnały wzywające pomocy czasu widać nie starczyło.Była to śmierć bez hałasu.Hamburski statek napełnił się wodą od razu i wywrócił, tonąc, tak że o świcie nawet końce masztów nie wystawały nad poziom zatoki.Zauważono naturalnie zniknięcie okrętu i z początku strażnicy nadbrzeżni przypuszczali, że powlókł się na kotwicy albo zerwał z łańcucha nocą i został zagnany przez wiatr na morze.Potem, kiedy się prąd odwrócił, rozbity statek trochę się widać przesunął i uwolnił niektóre z ciał, bo dziecko - małe jasnowłose dziecko w czerwonej sukience - przypłynęło na brzeg na wprost wieży Martello.Po południu widać było na jakie trzy mile wzdłuż brzegu ciemne, bose postacie, które się ukazywały i ginęły w kotłującej się pianie; poniesiono długą procesją - na noszach, na rogożach, na drabinach - mężczyzn o nieokrzesanym wyglądzie, kobiety z surowymi twarzami, dzieci, przeważnie jasnowłose; wszystkich sztywnych i ociekających wodą niesiono obok drzwi gospody „Pod Okrętem”, aby ich ułożyć pokotem pod północną ścianą kościoła w Brenzett.Według urzędowego sprawozdania ciało dziewczynki w czerwonej sukience jest pierwszym przedmiotem, który dostał się na wybrzeże z tego okrętu.Ale moi pacjenci spośród marynarskiej ludności West Colebrook poinformowali mnie nieoficjalnie, że bardzo wczesnym rankiem dwaj bracia, którzy zeszli byli nad morze, aby zobaczyć, co się dzieje z ich łódką wyciągniętą na brzeg, znaleźli dobry kawał za Brenzett zwykły kojec okrętowy, leżący wysoko i bezpiecznie na brzegu z jedenastu utopionymi kaczkami.Rodziny tych ludzi zjadły kaczki, a kojec został porąbany toporem na paliwo.Nie jest wykluczone, aby człowiek mógł dopłynąć do brzegu na tym kojcu, jeśli się znalazł na pokładzie w chwili wypadku.To możliwe.Przyznaję, że nie brzmi to prawdopodobnie; ale oto był wśród nas ten przybłęda i przez całe dni - ale gdzie tam, tygodnie - nawet nie powstało nam w głowie, że mamy wśród siebie jedyną żywą duszę, która ocalała w tej katastrofie.A sam rozbitek, nawet kiedy nauczył się mówić po angielsku, bardzo mało umiał nam opowiedzieć.Pamiętał, że czuł się już lepiej (prawdopodobnie, kiedy okręt stanął na kotwicy) i że ciemność, wiatr i deszcz tamowały mu oddech.To wygląda, jakby owej nocy był jakiś czas na pokładzie.Ale nie trzeba zapominać, że znajdował się w otoczeniu zupełnie sobie obcym, że cierpiał na morską chorobę i był zamknięty przez cztery dni na dole, a przy tym nie miał żadnego pojęcia o statku ani o morzu i dlatego nie mógł zdać sobie sprawy, co się z nim właściwie dzieje.Wiedział, czym jest deszcz, wiatr, ciemność, rozumiał beczenie owiec i pamiętał swój ból, swoje nieszczęście i nędzę, żałosne zdumienie, że nikt jego niedoli nie widzi i nie rozumie, trwogę, gdy się przekonał, że wszyscy mężczyźni naokoło są źli, a wszystkie kobiety okrutne.To prawda, zbliżał się do nich jako żebrak, ale w jego kraju, nawet jeśli nic żebrakowi nie dadzą, odzywają się do niego łagodnie.W jego stronach nie uczy się dzieci, aby rzucały kamieniami w tych, którzy błagają o litość.Strategia Smitha pokonała go doszczętnie.Drewutnia miała okropny wygląd lochu.Co też z nim teraz zrobią?.Nic dziwnego, że Amy Foster ukazała się jego oczom w aureoli świetlanego anioła.Myśli o nieboraku nie dawały dziewczynie spać i rano, zanim Smithowie wstali z łóżka, wymknęła się przez podwórze.Uchyliwszy drzwi drewutni, zajrzała do środka i podała przybłędzie pół bochenka białego chleba: „Takiego, jak to u nas jedzą bogaci”, zwykł był opowiadać.Wówczas dźwignął się z wolna spomiędzy różnych śmieci, zdrętwiały, głodny, trzęsący się, nieszczęśliwy i nieufny.„Może to zjecie?” - zapytała swoim łagodnym, nieśmiałym głosem.Wziął ją prawdopodobnie za jaką „jaśnie panią”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]