[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinna poznać świat, zyskać pozycję w towarzystwie.Żyć szczęśliwie i dostatnio.Wyjść za mąż za szanowanego mężczyznę, dokładnie takiego, jakiego lady Tatton zamierzała dla niej znaleźć.Lady Tatton.Boże w niebiesiech! Nie sądził, że jego przemoczona ptaszyna jest spokrewniona z filarem angielskiej śmietanki towarzyskiej.Ale czy gdyby o tym wiedział, zachowałby się inaczej?Na to pytanie znał odpowiedź i źle się przez to czul.Gdyby znał prawdę, nie wpuściłby Esmee do swojego salonu.Zerwałby z łóżek całą służbę i wysłał w ulewny deszcz na poszukiwanie odpowiedniej przyzwoitki i stosownego domu, w którym mogłaby się schronić.U kogokolwiek.U matki Deva.U siostry Quina.U Julii.Już nawet dom Ingi byłby lepszy niż jego własny.On jednak potraktował Esmee jak prostą dziewczynę, za którą ją zresztą uważał.Teraz znał prawdę.Była wyjątkowa, wyjątkowa w sposób, który go oczarował.Wyjątkowa w sposób, który nie miał nic wspólnego z pozycją społeczną lady Tatton.A teraz ponosił karę za popełniony błąd.W tej samej chwili usłyszał ciężkie kroki na schodach.Na podeście stał kamerdyner.- O co chodzi, Wellings? Służący zawahał się lekko.- Panna Hamilton poprosiła o zniesienie walizek.- Tak? Więc znieś je na dół.Wellings wyłamywał sobie palce.- Ale ona mówi.mówi, że się wyprowadza.Do ciotki.Czy to prawda?Alasdair uśmiechnął się krzywo.- Chyba tak będzie najlepiej, nie sądzisz? Kamerdyner poczerwieniał lekko.- Chyba nie.Alasdair popatrzył na swoje ręce i zobaczył, że znów machinalnie sięgnął po nóż.Od ściskania rękojeści aż pobielały mu kłykcie.- Panna Hamilton nie jest niewolnicą - powiedział w końcu.- Zrób to, o co prosi.Wellings podszedł bliżej do biurka, spojrzał na nóż i położył przed MacLachlanem cienki pakunek owinięty w biały, lekko zmięły papier.- Co to jest, u diabla? Wellings cofnął się o krok.- Nie wiem, sir.Panna Hamilton prosiła, żebym to panu oddał.Alasdair popatrzył jeszcze raz na paczuszkę i ścisnęło mu się serce.- Wellings - powiedział ochrypłym głosem.- Tak, sir? Upuścił nóż.- Powiedz pani Henry, żeby zatrudniła inną pokojówkę - powiedział, gdy nóż upadł na podłogę.- Lydia będzie się teraz przez cały dzień zajmowała dzieckiem.Wciąż patrząc na niego podejrzliwie, Wellings ukłonił się i wyszedł.Alasdair podniósł zwitek papieru i zważył go w dłoni.Przymknął oczy i zmusił się, by głębiej odetchnąć.Nie musiał oglądać paczki.Wiedział, co jest w środku.Trzysta funtów.W gotówce.Jak widać, Esmee nic potrzebowała już polisy ubezpieczeniowej.Nie potrzebowała Alasdaira.Spełniło się wreszcie jego życzenie, by się jej pozbyć i mieć wreszcie święty spokój.Rozdział 7Nowa dziewczyna w mieścieDopiero po trzech dniach przy Grosvenor Square Esmee zdała sobie sprawę, że jej życie już do niej nie należy.Może tak zresztą było lepiej.Dręczyła ją samotność, ale tempo działania lady Tatton nie pozostawiało zbyt wiele czasu na rozmyślania.Esmee miała wrażenie, że całe Mayfair jednocześnie dowiedziało się, że jej ciotka wróciła z zagranicy, co pociągnęło za sobą falę ciekawości i mnóstwo zaproszeń na podwieczorki, wieczory literackie i kolacje.Esmee jednak nie uczestniczyła w nich całym sercem.Ciotka wyczuwała jej melancholijny nastrój i z początku podchwytliwymi pytaniami próbowała wysondować jego przyczynę.Kiedy ta taktyka zawiodła, zdecydowała się na radykalne rozwiązanie - zakupy.W ciągu tego tygodnia do domu nieprzerwanym strumieniem napływały stroje.Lady Tatton narzekała, że jej własna garderoba po latach spędzonych za granicą całkowicie wyszła z mody, a Esmee otrzymała tuziny wieczorowych sukni, płaszczy podróżnych, pelis, szali i butów, a wszystko w ciemnych, subtelnych kolorach, stosownych, jak ją zapewniała lady Tatton, dla rodziny wciąż jeszcze pogrążonej w żałobie.Gdy odpakowywały ostatnie pudło, Esmee wyraziła swoje wątpliwości co do szafirowej peleryny, którą garderobiana ciotki właśnie rozłożyła na łóżku.- Niemądre dziecko - powiedziała lady Tatton, wygładzając wieczorową suknię.- Twoja mama nie żyje od paru miesięcy.W dodatku na szczęście w czerwcu zmarł król.Esmee otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.- Słucham?Lady Tatton uśmiechnęła się.- Towarzystwu znudziły się już skromne przyjęcia i ciemne kolory - powiedziała swobodnie.Dlatego nikt nas nie potępi, skoro wszyscy powinni być w żałobie po odejściu naszego ukochanego monarchy, czego oczywiście nikt nie przestrzega.- Och.nie sądziłam.- Doskonale się prezentujesz w nasyconych barwach - ciągnęła lady Tatton.- Dobrze, że nie jesteś blondynką.- Odwróciła się do toaletki z suknią w kolorze oberżyny w ręku.- Pickens, uprasuj ją.Panna Hamilton wystąpi w niej jutro na kolacji u lady Gravenel.A ja włożę tę jedwabną w odcieniu srebrzystej szarości.Esmee podeszła do okna i wyjrzała na ogromny, zielony ogród.Tak bardzo tęskniła za Sorchą.Czasem późno w nocy kręciła się na łóżku ze strachu, że popełniła błąd.A gdy Lydia przyprowadzała małą z wizytą, oczy Esmee wędrowały zawsze w kierunku okropnej rany na czole dziewczynki.Prawda była taka, że ona potrzebowała Sorchy znacznie bardziej niż Sorcha jej.Ale co miała teraz właściwie zrobić ze swoim życiem? Po śmierci matki zdała sobie sprawę, że musi się wreszcie zająć swoimi sprawami.I wbrew temu, co mówiła ciotce Rowenie, nie chciała wcale dokonać żywota na wsi w towarzystwie kotów i psów.Marzyła o rodzinie.Pragnęła mieć dzieci.I nagle, zupełnie sobie tego nie uświadamiając, zaczęła myśleć, że osiągnie to wszystko u boku MacLachlana.Oczywiście sam taki pomysł wydawał się jej śmieszny.Gdyby MacLachlan miał ochotę założyć rodzinę, mógł, a właściwie powinien, ożenić się z panią Crosby.W dodatku parę tygodni temu.Nie myślał o Esmee.I tak miała szczęście, że nie odwrócił się od Sorchy.A Esmee musiała się teraz zająć swoim własnym życiem i pogodzić z myślą, że jej marzenia nigdy się nie spełnią.Nie mogła dokonywać tak głupich wyborów jak jej matka.Lecz tymczasem musiała wejść w świat.Musiała spotykać się z ludźmi.Musiała robić te wszystkie rzeczy, jakich oczekiwała od niej ciotka.A jednak wcale nie była pewna, czy ma ochotę na kolejną kolację.Lady Tatton z pewnością rozpuściła wici - wszelkimi sposobami znanymi matkom córek na wydaniu i swatkom - że jej siostrzenica potrzebuje męża.Wspomniała też z pewnością o posagu.Nie dało się inaczej wytłumaczyć faktu, że samotni dżentelmeni otaczali ją tak licznie przez ostatnie dni.Esmee nie wątpiła w dobre intencje ciotki, lecz nie cieszyło jej zainteresowanie tych wszystkich mężczyzn.Jej myśli i serce kierowały się wciąż w stronę.tam, gdzie nie powinny wędrować.Niemniej jednak nie mogła nie przyjąć zaproszenia księżnej Gravench, która mieszkała zaledwie dwa domy dalej.Esmee poznała księżną tego samego dnia, kiedy przeprowadziła się do ciotki.Niska, jasna blondynka zbiegła ze schodów na powitanie, gdy tylko ich powóz zajechał przed jej dom.Wyglądała jak uroczy mały skrzat.- Och, Roweno! - wykrzyknęła.- Sądziłam, że już nigdy nie wrócisz! Czekam na ciebie od wieków!Lady Tatton trochę się zdziwiła, gdyż księżna mieszkała na wsi już od lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]