[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sterylnie jak w całym jej życiu.- Przestań się nad sobą użalać - zamruczała, wstając z łóżka i idąc do łazienki.Żyła dokładnie tak, jak chciała.Jeszcze w szkole Anna chodziła na tańce i przyjęcia, Allison natomiast zostawała w domu i uczyła się.Anna otaczała się zawsze mężczyznami będącymi dobrymi kandydatami na mężów; Allison unikała spotkań towarzyskich.Anna była równie inteligentna jak Allison, ale miała wiele zainteresowań.Allison skupiła się wyłącznie na swojej pracy.Często wypominała Annie marnowanie umysłowych możliwości.Ale czy one się marnowały? Anna była szczęśliwa.Allison była.jaka? Pogodzona z losem? „Szczęśliwa” z pewnością nie było odpowiednim słowem.Jeszcze przed kilkoma dniami życie wydawało jej się satysfakcjonujące.Teraz czuła denerwujący niepokój.Wyłączyła światło i weszła do swojego wąskiego, jednoosobowego łóżka.Przyzwyczaiła się już do łóżka Anny o królewskich rozmiarach, kupionego niewątpliwie po to, by mogły się w nim wygodnie zmieścić dwie osoby.Przyzwyczaiła się również do ładnych ciuchów i makijażu.Polubiła dotyk swych włosów i zapach perfum na skórze.Gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo będzie jej brakowało tego kobiecego ekwipunku, zaniepokoiła się.Jeszcze większy niepokój wzbudziła w niej świadomość tego, jak bardzo będzie tęsknić za obecnością mężczyzny.Za jego zapachem.Dotykiem.Za jego pocałunkami.Łzy ponownie napłynęły jej do oczu.O Boże! Czyż mogła płakać z powodu mężczyzny? Tego mężczyzny?Pocałował i pożądał Anny, nie Allison.Nie rozpoznał w niej kobiety, którą jego usta i ręce dotykały w sposób tak intymny.Był playboyem, którego uczucia skupiały się wyłącznie na własnej osobie.Szkoda, że w ogóle pojawił się w Atlancie.Nie był stworzony dla Anny; z pewnością również nie dla Allison.Na szczęście nigdy więcej go już nie zobaczy.Czemu więc czuła się osamotniona bardziej niż kiedykolwiek w życiu?- No, chodź, Rasputinie.Jesteś taki przystojny.Wiem, że to nie tak, jak z twoją ukochaną, ale ja muszę to zrobić.Nie jest ci przyjemnie? Hm?- Z pewnością jest mu przyjemnie.Allison, pochylona niezgrabnie, z ręką nadal tkwiącą w klatce królika, wykręciła głowę i zobaczyła stojącego metr od niej Spencera.- Co ty tu robisz?- Co ty tu robisz? - Kiwnął głową w stronę klatki.Wyciągnęła rękę, klepnęła Rasputina i zamknęła druciane drzwiczki.Na dłoni miała rękawiczkę ze skóry królika.Spencer spoglądał na nią ciekawie.Oczy błysnęły mu złośliwie, a usta wykrzywiły się w głupawym uśmiechu.Był pewny siebie i całkowicie się kontrolował, co ją rozdrażniło, szczególnie po tej piekielnej nocy, którą z jego powodu przepłakała.Wysunęła lekko dolną szczękę.- Pocieram jego brzuch tą futrzaną rękawicą.- Masz w tym jakiś szczególny cel?- Potrzebuję próbki nasienia, a to go podnieca.Błysk w jego oczach zamienił się w coś innego.- Chcesz podniecenia? Potrzyj tym mój brzuch.To ten głos, ten cholerny, chrypiący głos spowodował, że poczuła słabość w całym ciele.Ściągnęła ze złością rękawicę i rzuciła ją na stół.- Przepraszam, Rasputinie.Będę musiała wrócić do ciebie później - mruknęła, odsuwając się od Spencera.Znalazłszy się w bezpiecznej odległości,’ napadła na niego.- Nie chcę mieć już z panem nic wspólnego, panie Raft.Uśmiechnął się do niej, nie okazując ani odrobiny skruchy.- Mylisz się.Będziesz mieć ze mną jeszcze wiele wspólnego.Wściekłość walczyła w niej z pożądaniem.Nawet gdy starała się nie słuchać jego słów, odpowiadało na nie jej ciało.- Niedobrze mi się robi od twoich brutalnych insynuacji.Grając swą siostrę, musiałam je znosić, jeśli chciałam pozostać w zgodzie z Davisem.Ale teraz mogę już mówić za siebie.Uważam, że jesteś odrażający.- Ja uważam, że jesteś efektowna.W jej piersi narastało łkanie.Odwróciła się, by tego nie zauważył.- Przestań ze mnie żartować.- Wiedziała, że jest zarozumiałym egoistą, lecz nie spodziewała się z jego strony tak rozmyślnego okrucieństwa.- Żartować z ciebie? - Podszedł do niej szybko od tyłu i położył jej ręce na ramionach.Usiłował obrócić ją; oparła mu się i strząsnęła z siebie jego ręce.- Pewna jestem, że wszyscy nieźle uśmialiście się po moim wyjściu z kliniki.- Czy jego palce pieściły lekko jej szyję, czy też było to tylko złudzenie?- Nie przypominam sobie żadnych gromkich śmiechów.Obaj z Davisem wypełniliśmy parę luk w twoim opowiadaniu.Anna była przerażona tym, co się stało, i współczuła ci.Próbowała dzwonić i przepraszać.- Wyłączyłam telefon.- Wywinęła się w końcu, podeszła do okna i, stojąc do niego tyłem, bawiła się sznurkiem od żaluzji.- Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, nawet z Anną.Po tym piekle, przez które przeszłam, mam przynajmniej nadzieję, że Annie opłaciło się wydać pieniądze na tę operację.- Czy jej piersi były takie jak twoje?Spojrzała na niego ostro.Znów stał blisko niej.Zbyt blisko.I patrzył na nią tak, jakby już mu udało się zaciągnąć ją do łóżka i dobrze zapoznać z jej ciałem.Nie mogła się powstrzymać od udzielenia odpowiedzi, tak jak nie umiała utrzymać bicia serca.- Identyczne.Spojrzał w dół w stronę jej piersi; zuchwale, przez dłuższy czas, po czym skierował wzrok ponownie na jej twarz.- Czym ona się martwiła? - spytał.Przez kilka chwil patrzyli na siebie.Allison zaczynała zatapiać się w jego niebieskich oczach.Ich żar zdawał się otaczać ją i rozgrzewać jej ciało, dzięki czemu stawało się giętkie i pełne tęsknoty.Uwielbiała jego chropowatą skórę i gęste brwi; podobały jej się nawet zmarszczki i linie znaczące jego twarz, o ton jaśniejsze od opalenizny.Pragnęła dotknąć palcami każdej z tych linii.Otrząsnęła się z oszołomienia i odsunęła.Odezwał się pierwszy:- Anna dokuczała Davisowi, mówiąc o waszych pocałunkach.On wstydzi się traktowania ciebie jak swojej narzeczonej.Myślę, że jeszcze długo nie będzie w stanie spojrzeć ci w oczy.Podeszła do jednego ze stołów, na których stały mikroskopy, palniki Bunsena i zlewki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]