[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co o niej myśli?Byłoby prawdą, gdyby powiedział sobie, że jest rozdarty wewnętrznie.Czy Melina takbardzo go pociąga, ponieważ jest sobowtórem Gillian? Przez pewien czas tak właśnie sądził.Teraz już nie był tego pewien.Pragnął znowu być z nią blisko.Chciał sprawdzić, co stracił,gdy nie pocałował jej w usta.Jak jednak mógł jej pożądać i zarazem twierdzić, że jest nadalzakochany w Gillian? Tak jednak powiedział.To było poza dyskusją.Nie potrafił dojść ze sobą do ładu.Wiedział tylko tyle, że pod względememocjonalnym jest zupełnie rozpieprzony, by rzec dosadnie.Przywykł przecież dorozwiązywania problemów ściśle według kryteriów pragmatycznych.Masz kwestię dorozstrzygnięcia, więc wracasz do sedna sprawy i znajdujesz odpowiedź.Nie męczysz się przytym.Nie musisz brać pod uwagę żadnych elementów natury uczuciowej.Lecz w tymprzypadku pragmatyczne podejście nie skutkowało.Zanim jednak będzie mógł zastanowić się nad swoją przyszłością i nad stanem uczuć,najpierw musi się uporać z Bratem Gabrielem żyjącym w fortecy.Nawet NASA nie używatakiego oświetlenia, gdy szykuje się do nocnego startu wahadłowca - zauważył w duchuChief, wrzucając puste talerze do pojemnika na śmieci.Następnie usiadł za kierownicą,uruchomił silnik i ruszył z powrotem do centrum miasteczka.Nawet gdyby oboje z Meliną użyli formalnych dojść, żeby uzyskać audiencję usamego telekaznodziei, nie mogliby przecież przeprowadzić rewizji w Świątyni, rozglądającsię po różnych kątach i zakamarkach.Ujrzeliby tylko to, co Brat Gabriel zechciałby impokazać.A jeśli gdyby udali się tam bez wiedzy szeryfa i zdołali się wślizgnąć mimo straży icałej aparatury elektronicznej.Oczami wyobraźni ujrzał wielkie tytuły w gazetach: ASTRONAUTAARESZTOWANY ZA WKROCZENIE NA STRZEŻONY TEREN.NASA ODCINA SIĘOD CZYNÓW BYŁEGO DOWÓDCY.WĄTPLIWY STAN PSYCHICZNY PILOTAWAHADŁOWCA.Mniej więcej tak by brzmiały nagłówki, i na dodatek zgadzałyby się z faktami.Ach,wdał się w obłąkaną aferę.Jeszcze nie jest za późno, żeby się wycofać.Może przecieżzatelefonować do Tobiasa i przekazać jego ludziom wszystko, czego na ten temat siędowiedział.Nie chce mieć z tym nic wspólnego.Gówno - pomyślał, wściekły na samego siebie.Odrzucił ten pomysł, zanim go jeszczezwerbalizował.Nie.Do cholery, nie.Zaangażował się w tę sprawę.Musi ją rozwikłać dokońca.Biuro szeryfa, jak już przedtem zauważył, mieściło się przy głównej ulicy w osobnymbudyneczku w stylu meksykańskim, wzniesionym z bloków wysuszonej gliny.Zaparkowałpółciężarówkę na jednym z pustych miejsc i zgasił motor.- Co teraz? - zapytał Melinę.Dziewczyna zaczerpnęła tchu.- Nie wiem.Myślę, że po prostu powinniśmy wejść, wygadać się i zobaczyć, z jakąspotkamy się reakcją z jego strony.- Taki jest twój plan?- A masz lepszy?Chief pchnął drzwiczki i wysiadł.Obszedł auto naokoło, żeby jej pomóc, ale ona jużstała na chodniku ze skrzyżowanymi rękami.Tu, na płaskowyżu, temperatura była dużoniższa niż na ranczu Longtre'ego.- Jak chcesz, oddam ci moją marynarkę - zaproponował.- Ogrzeję się, gdy wejdziemy do środka.Na drzwiach wejściowych dyndała kartka przytwierdzona taśmą klejącą.Jej treść byłakrótka: szeryfa nie ma, będzie wkrótce, proszę czekać.Autor notatki był na tyle rozgarnięty,że dopisał czas odjazdu z biura.Chief zerknął na zegarek.- Trochę przesadził ze słowem „wkrótce”.Jest nieobecny od prawie trzech godzin.- Cóż to za szeryf, który zostawia biuro bez opieki? - dziwiła się Melina.Zajrzelioboje przez okno, by się przekonać, że w środku nie ma żywej duszy.- Czy facet nie mazastępców? - Oni mogli również wyjechać do pilnego wezwania.Melinę złościło toniespodziewane opóźnienie.- Myślę, że nie pozostaje nam nic innego, jak wejść do biura i poczekać, aż ktoś sięzjawi.Drzwi nie były zamknięte na klucz.Otworzyli je i stanęli w progu.Szeryfnajwyraźniej spodziewał się chłodnej nocy, bo zostawił włączony kaloryfer.- No, z pewnością nie zmarzniesz - rzekł Chief, zdejmując marynarkę i wieszając ją nahaczyku przy framudze.- Można się tu upiec.Biuro było małe, kwadratowe, z korytarzem ciągnącym się w głąb od przeciwległejściany.Na tablicy, jak zwykle, wywieszono plakaty z gębami poszukiwanych kryminalistów.Jedną ścianę zajmowała szczegółowa mapa całego powiatu.Trzy metalowe szafki nadokumenty zajmowały sporo miejsca, ale sądząc po biurku Ritcheya, szeryf nie przepadał zapapierkową robotą.Blat świecił pustkami.Panował na nim zaskakujący porządek.Chief chciał się podzielić z Meliną uwagą na temat nie zwykłej schludnościgospodarza, ale kiedy się obrócił, dziewczyna znikła mu z pola widzenia.Okazało się, żeruszyła korytarzem do pozostałych pomieszczeń.- Co tam jeszcze jest? - krzyknął.- Pokoik, w którym ktoś nierozważnie zostawił dzbanek z kawą na płytce elektrycznej.No i ubikacje.Po chwili rozległ się jej wrzask i słowa: - O, nie!Christopher jak oparzony pobiegł w stronę korytarza, boleśnie uderzając się w łokieć oframugę drzwi.Choć stracił czucie w ramieniu, nie zatrzymał się nawet przez moment.Wielkimi krokami w ciągu paru sekund pokonał dzielącą go odległość i poślizgnął się nawyłożonej kafelkami podłodze, hamując przed kratami pojedynczej celi.W środku klęczałaMelina i przyciskała coś do piersi, rozpaczliwie łkając.- Co się dzieje? - krzyknął.Ukląkł obok dziewczyny, objął ją ramieniem.- Melino?Odpowiedz!- Och, Chief, Chief - płakała.- Tak mi przykro!Nagle zamachnęła się i z całej siły zdzieliła go w twarz.Jakimś przedmiotem, który trzymała w ręce, wyrżnęła go w świeżo zabliźnioną ranęna policzku.Chief padł na plecy, zbił sobie porządnie tyłek, nogi się pod nim rozjechały.Chwycił się za policzek, który - wydało mu się - pękł pod wpływem niespodziewanego ciosui ryknął z całych sił:- O, kurwa!Melina tymczasem zerwała się z miejsca, wybiegła z celi i zatrzasnęła za sobązakratowane drzwi.Szczęk zamka odbił się echem w pustym budyneczku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl