[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaryzykował jeszcze jedno oszukańczo-przenikliwe spojrzenie.- Pozwolę sobie sądzić inaczej.- Zasalutował zwiniętym w tubę katalogiem.- Jeszcze raz dziękuję za drinka.Ma pani doskonałą whisky.Claire pospiesznie zatrzasnęła drzwi, jednym szarpnięciem zaciągnęła zasuwę i oparła się czołem o chłodny metal.Dyszała ciężko, jakby przed chwilą przebiegła bez odpoczynku kilka kilometrów.Czuła ból serca bijącego szaleńczym rytmem.Była mokra od potu, co tłumaczyła sobie nieznośnym upałem.nawet jeśli w głębi duszy wiedziała, że tak nie jest.Rozdział VRuchliwym językiem błądził zapamiętale wokół sterczących czubków jej piersi.Każdym dotknięciem wydobywał z niej szaleńcze, pogańskie dźwięki.- Zabijasz mnie - dyszała.- Och, och, nie przestawaj.Nie przestawaj.- Mocnymi, białymi zębami pochwyciła koniuszek jego ucha i silnie przygryzła.Jęknął z bólu, ale jej nieposkromiona zmysłowość wzmogła jego podniecenie.Zacisnął palce na jej twardych, jędrnych pośladkach, przyciągnął ją do swoich bioder i jednym gwałtownym szarpnięciem wdarł się w nią jeszcze głębiej.Sztywną brodawkę otoczył wargami i z całych sił wessał do środka.Krzyknęła, zatopiła palce w gęstwinie jego włosów.Porwana falą bliskiej już ekstazy, napierała na niego coraz szybciej, bardziej dziko i namiętnie.Chwilę później, sapiąc, prężąc się, wykrzywiając twarz, weszła w ostatnią fazę miłosnego uniesienia.Pokryte potem ciało Yasmine błyszczało, odbijając światło nocnej lampki, jak wypolerowany brąz, ale żaden rzeźbiarz nigdy nie nadał swojemu dziełu tak doskonałego kształtu.Uniosła się nad bezwładnym teraz ciałem kongresmana Alistera Petriego i z podziwem spojrzała na jego zarumienioną twarz.- Nie było źle, kotku - szepnęła całując go delikatnie w usta.- Nareszcie trafiłeś tam, gdzie było trzeba.Nie otwierając oczu zachichotał.- Złaź ze mnie, ty nienasycona suko, i nalej mi drinka.Yasmine z wdziękiem zeszła z łóżka i pomaszerowała do barku, gdzie wcześniej umieściła butelkę jego ulubionej brandy, kociołek z lodem i dwie szklanki.Za cały ubiór służyła jej tylko para długich złotych kolczyków, które przy każdym ruchu głowy dotykały jej gładkich ramion.Części garderoby leżały porozrzucane na meblach i dywanie.Grę miłosną rozpoczęli w chwili, gdy Alister Petrie przekroczył próg hotelowego apartamentu.Podczas długiego, głębokiego pocałunku znalazła jego rękę, wsunęła ją pod spódnicę i przycisnęła do miejsca między swymi lekko rozchylonymi udami.- Wiesz, co masz robić, kotku.Spraw, żebym oszalała.- To masz na myśli? - Jego palce rozdzieliły dwa śliskie płatki i wniknęły do wnętrza.- Uszczęśliwiasz klientki swoimi towarami, których jednak sama nie nosisz - szepnął pieszcząc ją.- Co by to było, gdyby wszyscy chodzili bez bielizny?- Wszyscy mieliby więcej zabawy.Nadal złączeni pocałunkiem, pośpiesznie zrzucili z siebie ubrania.Nadzy opadli na łóżko, tworząc brązowo-białą plątaninę ciał.Teraz Yasmin przyrządzała drinka i w lustrze przyglądała się partnerowi.Zawsze kochała go najsilniej tuż po akcie miłosnym.Jego piaskowe włosy wciąż jeszcze były w nietypowym dla niego nieładzie, a usta miał miękkie i rozluźnione.Oboje byli niemal jednakowego wzrostu.Drzemało w nim więcej sił witalnych, niż mogłaby na to wskazywać jego szczupła, zwarta sylwetka.Kropelki potu na jego gładkiej piersi przypomniały jej, z jakim zapałem potrafił się kochać, i między udami poczuła na nowo napięcie oczekiwania.Czekał na nią wsparty plecami o poduszki.Wracając do łóżka, umoczyła w szklance wskazujący palec, a potem podała mu go.- Smakuje?Przez moment z miną smakosza ssał koniuszek szczupłego palca.- Czuję twój smak - powiedział ochryple.- I mój też.Wybornie.Doskonale.Yasmine zadowolona, uśmiechając się, wręczyła mu koktajl i położyła się obok.Musnął wargami jej czoło.- Robisz wszystko perfekcyjnie, Yasmine.Jesteś perfekcyjna.- A nie do dupy? - Przytuliwszy się mocniej, zaczęła drażnić wilgotnym językiem brodawkę jego piersi.- Nie do dupy - jęknął.- Byłabym dla ciebie wspaniałą żoną.Jego reakcja była gwałtowna i negatywna.Zesztywniał, ale nie z powodu wzbierającego w nim pożądania.- Nie psuj tych chwil, kiedy jesteśmy razem, Yasmine - poprosił łagodnie.- Przecież wiesz, jak zabiegam o każdą wspólną godzinę i ile to dla mnie znaczy.Nie niszcz tego, mówiąc o czymś, co obojgu nam psuje humor.Przetoczyła się na plecy i utkwiła wzrok w suficie.- Mojego humoru nie psuje myśl o zostaniu panią Petrie.- Nie to miałem na myśli.Dobrze wiesz, o co mi chodziło.- Myślę o tym przez cały czas.Tego właśnie pragnęłabym bardziej niż czegokolwiek innego na świecie - powiedziała szczerze.Do oczu napłynęły jej łzy.- Ja również, kochanie.- Odstawił szklankę na stolik przy łóżku i przekręcił się na bok, by spojrzeć jej w twarz.- Jesteś taka piękna.- Dłonią powiódł po pełnych, krągłych piersiach, których bardzo wrażliwe brodawki były tylko nieznacznie ciemniejsze od reszty skóry.Pochylił się i zamknął jedną z nich w delikatnie napiętych wargach.- Czy jestem głupia, że tak bardzo cię kocham? - zapytała.- Ja jestem głupi.- A czy w ogóle zamierzasz od niej odejść?- Już wkrótce, Yasmine, wkrótce.Zaufaj mi.Muszę jedynie wybrać właściwy moment.Jestem w trudnej sytuacji.Trzeba by włożyć w to sporo finezji, aby nikogo, a przede wszystkim ciebie, nie zranić.Poznali się przed rokiem w Waszyngtonie na oficjalnym przyjęciu w ambasadzie pewnego afrykańskiego państwa.Yasmine została zaproszona, ponieważ powszechnie sądzono, że urodziła się i wychowała w owym kraju.Ten wymysł pochodził z nieznanego źródła, ale spodobał się jej agentowi, który podtrzymywał go dla celów reklamowych.Prawda była o wiele mniej romantyczna i intrygująca - jej rodzina od czterech generacji mieszkała w Harlemie.Gdy przedstawiono jej na przyjęciu młodego przystojnego kongresmana, miała właśnie na sobie piękną, obszytą złotą lamówką, suknię.Przez kilka minut Alister Petrie prawie się nie odzywał, ale wreszcie ośmieliły go jej delikatne drwiny i żarty.Przez cały czas na przyjęciu rozmawiali prawie wyłącznie ze sobą, potem odjechali spod ambasady wynajętą specjalnie dla niej limuzyną, by następnie zakończyć wspólny wieczór w łóżku podmiejskiego motelu.Dopiero następnego ranka przyznał się, że ma w Nowym Orleanie żonę i dzieci.Namiętność, jaką Yasmine okazała w łóżku, była niczym w porównaniu z siłą jej niepohamowanej wściekłości.Obrzuciła go gradem wyzwisk i obelg oraz zagroziła użyciem przeciwko niemu magii voodoo, od której rzekomo jego męskość mogła stać się całkowicie bezużyteczna.- Pierdol ich i zapomnij o nich.Zrobisz to, kongresmanie? Zresztą nie masz wyboru, mój drogi.Nie jestem jakąś pierwszą lepszą uliczną kurwą.Jestem Yasmine.Nikt nie może mnie przelecieć i tak po prostu sobie odejść.W końcu jakoś udało mu się uspokoić ją.Wtedy wyjaśnił „ponury stan swoich spraw”.- Moja rodzina i rodzina mojej żony zawsze żyły w przyjaźni.Belłe i ja wspólnie dorastaliśmy.- Bardzo mnie to wzrusza.- Proszę, Yasmine, wysłuchaj mnie.Nie rozumiesz, na jakich zasadach oparta jest nasza wspólnota.- Rozumiem dostatecznie wiele.Czytuję książki historyczne.Wiem, że bogaci biali mężczyźni poślubiają bogate białe damy, ale przyjemność znajdują w łóżku z czarnymi kochankami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]