[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyobraziłam sobie wielką eksplozję,chmury dymu i gruzu wznoszące się coraz wyżej i wyżej, bez końca.Spowodowałam kolejnąeksplozję, a potem jeszcze jedną.Zniszczyłam jego nadzieję na to, że uda mu się utrzymać myśli wryzach.Na twarzy Dantego widać było absolutne zaskoczenie.- Jak to zrobiłaś? - zapytał w końcu.- Nic.nic nie widziałem.Nie wiem nawet, gdzie byłem.-Kilka razy zamrugał oczami, gapiąc się na mnie jak na zjawę.– Byłem zawieszony pomiędzydwoma punktami w czasie.Wokół nie było nic.Nic.Czułem się tak, jakbym nie istniał.Nigdywcześniej niczego takiego nie doświadczyłem.- Wyobraziłam sobie, że detonuję bomby w twoim umyśle - wyznałam.- Cóż, podziałało.- Więc zdałam?- Można tak powiedzieć - odparł Dante, z niedowierzaniem kręcąc głową.- Robię to od dawna,a czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem.Nie byłam pewna, czy powinnam odczuwać dumę, że w końcu coś mi wyszło, czy miećpoczucie winy, że aż tak dobrze poszło mi wniknięcie w umysł Dantego.Nie była to umiejętność,którą należało się szczycić.Gdybym miała wybrać sobie trofeum, które mogłabym prezentować nakominku, z pewnością nie sięgnęłabym po puchar za deprawowanie ludzkich umysłów.- Na dziś chyba koniec? - zapytałam.- Widzimy się jutro - powiedział Dante, a na jego twarzy wciąż malowało się zdumienie.-Dobra robota, Noro.Ponieważ zaczynało już świtać, część drogi dzielącą mnie od domu pokonałam w zwykłymludzkim tempie - wlokłam się dziesięć kilometrów na godzinę.Chociaż nie wyczuwałam wokółobecności ludzi, stwierdziłam, że lepiej zachować ostrożność.Wyszłam z lasu, przebiegłam przezulicę, przy której stał mój dom, i gwałtownie zatrzymałam się przy podjeździe.TUŻ przede mną stała zaparkowana toyota 4Runner należąca do Marcie Millar.Ze ściśniętym żołądkiem wbiegłam na werandę.Przy drzwiach stało kilka kartonów zrzeczami.Przecisnęłam się między nimi i weszłam do domu, jednak zanim zdołałam się odezwać,moja mama wyskoczyła zza kuchennego stołu.- Tu jesteś! - wykrzyknęła ze zniecierpliwieniem.- Gdzie byłaś? Przez ostatnie pół godzinyMarcie i ja zastanawiałyśmy się, gdzie możesz się podziewać o tej porze.Marcie siedziała przy moim kuchennym stole, obejmując dłońmi kubek kawy.Uśmiechnęłasię do mnie niewinnie.- Biegałam - odparłam.- Widzę - powiedziała mama.- Szkoda, że mi o tym nie wspomniałaś.Nie zostawiłaś nawetliściku.- Jest siódma rano.Powinnaś być jeszcze w łóżku.Co ona tu robi?- Jestem tutaj! - powiedziała Marcie ze słodyczą.- Możesz mówić do mnie.Przeniosłam na nią wzrok.- Dobra.Co ty tu robisz?- Przecież ci mówiłam.Nie dogaduję się z mamą.Musimy trochę od siebie odpocząć.Na raziewydaje mi się, że najlepiej będzie, jeżeli się do was wprowadzę.Moja mama się zgodziła -powiedziała, nie okazując ani cienia zakłopotania, po czym upiła łyk kawy.- Jakim cudem uznałaś to za dobry, a co więcej, sensowny pomysł?Marcie przewróciła oczami.- Przecież jesteśmy rodziną!Rozdziawiłam usta i przeniosłam wzrok na mamę.Ku mojemu zaskoczeniu, nie wyglądała nazdenerwowaną.- Daj spokój, Noro - powiedziała.- Wszyscy o tym wiedzieliśmy, chociaż nikt nie mówił otym głośno.W tych okolicznościach Hank na pewno chciałby, żebym przyjęła Marcie z otwartymiramionami.Odjęło mi mowę.Jak mama mogła być miła dla Marcie? Czy nie pamiętała całej tej historii zMillarami?To wszystko wina Hanka, pomyślałam z wściekłością.Wydawało mi się, że władza, jaką miałnad mamą, skończy się wraz z jego śmiercią, ale kiedy tylko próbowałam z nią o nim porozmawiać,pogodnie odpowiadała, że Hank do niej wróci, że ona właśnie tego pragnie i że ma zamiarniewzruszenie czekać na jego powrót.Jej dziwaczne zachowanie było kolejnym dowodem napoparcie mojej teorii - przed śmiercią Hank użył diabelskiej mocy i rzucił na mamę zaklęcie.Żadenargument nie potrafił zaburzyć jej idealistycznego wspomnienia o jednym z najpodlejszych ludzi,jaki kiedykolwiek zamieszkiwał naszą planetę.- Marcie należy do naszej rodziny i chociaż cała sytuacja jest dość niezręczna, dobrze zrobiła,zwracając się do nas o pomoc.Jeżeli nie można liczyć na rodzinę, to co nam pozostaje? - ciągnęładalej mama.Wbijałam wzrok w mamę, sfrustrowana jej opanowaniem, kiedy nagle coś zaświtało mi wgłowie.Oczywiście.Hank nie był jedyną osobą, którą można tu było winić.Dlaczegowcześniej na to nie wpadłam? Spojrzałam na Marcie.- Czy ty nią sterujesz? - rzuciłam oskarżycielską myśl.- Oto chodzi? Wiem, że coś robisz,ponieważ w przeciwnym wypadku moja mama nigdy nie zgodziłaby się na to, żebyś się tuwprowadziła.Marcie złapała się ręką za czoło i zaskomlała.- Au! Jak ty to zrobiłaś?- Nie ściemniaj.Przecież wiem, że jesteś Nefilką.Możesz sterować myślami innych ludzi iumiesz mówić w myślach.Przejrzałam cię na wylot.Nie ma mowy, żebyś się tu wprowadziła.- Dobra - wypaliła Marcie.- Umiem posługiwać się językiem myśli.Umiem sterowaćmyślami, ale nie robię tego twojej mamie.Moja mama też usprawiedliwia swoje dziwacznezachowanie, mówiąc, że tata by tego chciał.Myślę, że przed śmiercią rzucił na nie urok.Niechciałby, żeby nasze rodziny się kłóciły.Nie oskarżaj mnie tylko dlatego, że to akurat na mnie maszochotę wyładować swój gniew.- Marcie, przygotuję ci pokój gościnny.Będziesz mogła go zająć po powrocie ze szkoły -powiedziała mama, gromiąc mnie wzrokiem.- Wybacz Norze jej niewdzięczność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]