[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Temperatura nie za wysoka, dokładnie biorąc, poniżej minus trzydziestu ośmiu.Ale to minimum, kiedy wejdę w główną warstwę chmur, zaraz powinno przygrzać.No i się rozlatujemy.Trzy, dwa, jeden.Zero.Patrz, Natalie.York wiedziała, że dokładnie w tej chwili forma na baby rozlatuje się na kawałki gdzieś w chmurach.Pilocik spadochronu otworzy pokrywę i nad sondą powinien rozłożyć się spadochron główny.Na śnieżącym ekranie pojawiła się żółta, ruchoma plama.Gershon wydał okrzyk zachwytu i powiedział:- No i co wy na to? Wreszcie możemy się rozejrzeć.Obraz telewizyjny rozjaśniał się i ściemniał; sonda powoli wirowała wokół swojej osi.Od czasu do czasu, przez opary kwasu siarkowego przebijało się Słońce.- Widoczność maleje.Do jakichś czterech mil - powiedział Gershon.- Ciśnienie około trzech czwartych ziemskiego na poziomie morza, a temperatura około plus dziesięciu.Mniam.Błogo.A wysokość wciąż nie taka mała.Trzydzieści osiem mil.„Trzydzieści osiem mil” - powtórzyła w myślach York.„Dwadzieścia tysięcy stóp”.Na tej wysokości była górna warstwa stratosfery Ziemi; panowało tam ciśnienie poniżej jednej setnej poziomu morza.Mgła na ekranie przerzedziła się.- Rany - powiedział Gershon.- Spójrz na to.Przed chwilą nic, a teraz widoczność na mile.Przed oczami York wyrosła warstwa chmur: gruba, gęsta, koloru spranej żółci.Chmury były kłębiaste, ziemskie.Niemal przyjazne.Wyżej było jednolite żółte niebo; York nadal potrafiła określić, gdzie jest Słońce.Sonda wleciała w gęstsze chmury.- Zbliżamy się do dwudziestu ośmiu mil.Wreszcie mam za sobą to całe siarkowe gówno.Ale temperatura na zewnątrz sięga już dwustu stopni.I ciśnienie też wyższe niż w atmosferze.Trzy, dwa, jeden.Zero.Oddzielenie spadochronu.Obraz zadygotał, po czym znów się ustabilizował.Hermetyczny pojemnik - serce sondy - wydostał się z osłony i uwolnił od spadochronu.Mimo że sonda znajdowała się teraz na dwudziestu pięciu milach, opadała swobodnie, gdyż powietrze Wenus było już tak gęste, że upadek na powierzchnię nie mógł jej uszkodzić.Sonda była sferą z grubego metalu.Na jej powierzchni umieszczono brzechwy, wprawiające ją w ruch wirowy, stabilizujący opadanie.Niewielkie grube iluminatory umożliwiały pracę instrumentom.-.Hej - powiedział Gershon.- Patrzcie, co podaje spektrometr masowy.- Stuknął w ekran.-¦ Widzi mi się, że w powietrzu są ciężkie izotopy wodoru.- I co z tego? Zwęził oczy.- Woda, moja droga.Może oceany, w każdym razie kiedyś.-Dawno wyparowały w wyniku efektu cieplarnianego, kumulacji cholernego CO2.Ale tam gdzie były oceany, było może.„Życie” - dokończyła za niego w myślach.Sonda powoli wirowała w gęstym powietrzu.Światło było słabe, czerwonawe, ale nie gorsze niż w chmurny dzień na Ziemi.Słońce było zupełnie niedostrzegalne; jego obecność zwiastował jedynie odbijający się od zwałów chmur rozmyty, niemal groźny blask.I nagle zobaczyła powierzchnię; rybie oko kamery przekazało panoramiczny widok, rozmyty przez zanieczyszczone powietrze.York dostrzegła rozpadlinę ciągnącą się przez cały ekran.nie, to nie była rozpadlina, to był długi na setki mil łańcuch górski zakończony płaskowyżem.- Szybkość wiatru opadła do zera - powiedział Gershon.- Ciśnienie i temperatura wciąż rosną.Wenus nie ma powietrza, to coś bardziej przypomina potrawkę z kury mojej mamy.- Postukał w ekran.- To Isztar Terra.W każdym razie jej brzeg, dokładnie pod nami.Kurs mamy idealny.Spójrz na to, Natalie.Wysoka siedem mil nad średnią i.-.i wielka jak Stany Zjednoczone.Wiem.- Isztar Terra była niebotycznym, nagim płaskowyżem, już namierzonym przez radary z Ziemi.Gdyby ktoś osuszył ziemskie oceany, tak wyglądałyby kontynenty.York poczuła rosnące podniecenie.W końcu miała jakąś szansę geologicznej analizy podczas tej misji.Wenus i Ziemia były bliźniakami.Tak więc zapewne Wenus miała gorące radioaktywne jądro, dokładnie jak Ziemia, której ciepło uciekało w przestrzeń.Na Ziemi odbywało się to na dwa sposoby: przez ruch wielkich płyt tektonicznych i działalność wulkaniczną.Ale mapy sporządzone przez radary i wyniki uzyskane dzięki prostackim sondom Rosjan nie wykazały na Wenus śladu płyt ani rowów tektonicznych, żadnych kraterów wulkanicznych.Tak więc York i inni geolodzy byli przekonani, że dominującym procesem geologicznym, jeśli chodzi o odprowadzanie ciepła jądra, jest trwała, nieustanna działalność wulkaniczna.Po prostu na całej planecie musi być chmara wulkanicznie aktywnych miejsc oddających za Pośrednictwem atmosfery żar nienasyconemu pochłaniaczowi ciepła, którym był kosmos.Dlatego też York spodziewała się, że Isztar okaże się młodą w skali geologicznej powierzchnią, wyraźnie zniekształconą ruchami magmy - płynnej skały pod zestaloną pokrywą - i zasłaną nieustannymi wylewami lawy.Ewentualne kratery meteorytyczne powinny być mocno zniekształcone, może nawet pogrzebane i niewidoczne pod świeżą powierzchnią.Wskazała na prawą stronę ekranu, na cieniste stożki wyłaniające się z mętnego tła.- Popatrz.To musi być Maxwell Montes.Tak nazywało się najwyższe pasmo górskie Wenus.Sonda zbliżała się ku niemu, jak jakiś opasły metalowy balon unoszony słabym prądem powietrznym.Pasmo Maxwell Montes było miejscami bardziej strome niż jakiekolwiek wzniesienie ziemskie.Otulone gęstym powietrzem i rozjaśnione rozszczepionym, brązowawym światłem wyglądało z kosmosu jak wzniesienie na dnie oceanu.Coś okrągłego pokazało się na skraju ekranu, na zboczu gór.- Hej.Co to? - Widok znikł z ekranu niemal natychmiast, gdyż sonda nie przestała wirować wokół swojej osi.Gershon uśmiechnął się szeroko.- Wybacz.Nie licz na żadną panoramę ani zbliżenie.To nie Discovery.„Okrąg?” - zastanowiła się w duchu.„Czy to może być krater? Co on tu, do diabła, robi?”.Nos powiadał York, że coś jest nie tak.Czekała podniecona, niecierpliwa, podczas gdy kamera obracała się z torturującą powolnością.Obraz dygotał; widocznie sonda trafiała na turbulencje w gęstym powietrzu.Okrąg znów się pokazał, z prawej strony.York prawie dotknęła nosem ekranu.Widziała niemal idealny okrąg z ciemnym obrzeżem; to musiał być krater meteorytyczny otoczony pokładem lawy.Jak rana postrzałowa w środku plamy zeschłej krwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]