[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Denerwujesz się? – King spojrzał na Michelle.– Trochę mi skóra cierpnie – przyznała.– Co robisz w takich sytuacjach?– Biorę większy pistolet niż ma tamten gość.Usłyszeli trzask od strony schodów prowadzących do piw nicy.– Lepiej unikać starcia – szepnęła Michelle.– Nie wie my, ilu ich jest i jak są uzbrojeni.– Zgoda.Ale musimy zabrać ten pistolet.Masz kluczyki od auta?– Jasne – odparła i pomachała nimi w powietrzu.– Ja prowadzę – powiedział King.– A ty dzwoń na policję.Michelle osłaniała go, gdy wśliznął się do gabinetu i zabrał kasetkę, sprawdziwszy najpierw, czy pistolet nadal jest w środku.Wyszli cicho frontowymi drzwiami.Wsiedli do landcruisera i King wsunął kluczyk do stacyjki.Mocny cios w tył głowy sprawił, że padł na kierownicę przygniatając klakson, który zaczął trąbić.Michelle krzyknęła, ale głos uwiązł jej w gardle i niemal straciła oddech, gdy na jej szyi zacisnęła się skórzana garota.Próbowała wcisnąć palce pod rzemień, wrzynał się jednak mocno w jej ciało.Płuca omal jej nie eksplodowały, oczy wychodziły z orbit, mózg wydawał się płonąć.Kątem oka zobaczyła leżącego na kierownicy Kinga; po jego szyi spływała krew.Poczuła, że rzemień skręca się i zaciska.Czyjaś ręka sięgnęła ponad oparciem i chwyciła kasetkę.Tylne drzwiczki otworzyły się i zatrzasnęły.Ktoś wysiadł, a ona została w środku samochodu.Garota wciąż się zaciskała.Michelle wparła stopy o deskę rozdzielczą, usiłując wygiąć ciało w łuk, żeby oderwać od siebie tego kogoś, kto chciał ją zabić.Opadła z powrotem, prawie już nie oddychając.Dźwięk klaksonu rozrywał jej bębenki w uszach, a widok nieprzytomnego i zakrwawionego Kinga potęgował poczucie beznadziei.Wygięła się jeszcze raz, uderzając głową w twarz duszącego ją człowieka.Krzyknął i rozluźnił uścisk, ale tylko trochę.Zamachnęła się ręką do tyłu, w nadziei pochwycenia napastnika za włosy, podrapania mu twarzy albo wbicia palców w oko.Udało jej się złapać go za włosy i szarpnęła je z całych sił, lecz ucisk na gardle nie zelżał.Usiłowała drugą ręką rozorać tamtemu twarz, ale szarpnął jej głowę tak mocno, że połową ciała znalazła się za oparciem fotela.Czując, jak jej kręgosłup niemal pęka, osunęła się bezwładnie na siedzenie.Owiewał ją oddech człowieka, który wytężał całą swoją siłę, żeby z nią skończyć.Po twarzy pociekły jej łzy rozpaczy i udręki.Gorący oddech palił ją w ucho.– Zdychaj – syknął napastnik.– Zdychaj, Michelle.Szyderstwo w jego głosie nagle ją otrzeźwiło.Ostatnim wysiłkiem zacisnęła palce na zimnym metalu.Skierowała lufę w tył, ku oparciu fotela.Palec wskazujący odnalazł języczek spustu.Straciła już całą energię życiową, lecz resztką woli zmusiła się do działania, modląc się, żeby trafić.Pistolet wystrzelił i kula przebiła fotel.Usłyszała stłumione stęknięcie.Ucisk garoty natychmiast osłabł i rzemień zsunął się z jej szyi.Michelle aż zachłysnęła się powietrzem.Półprzytomna, czując podchodzące do gardła mdłości, otworzyła drzwiczki dżipa i wypadła na ziemię.Usłyszała trzask tylnych drzwiczek.Wygramolił się z nich mężczyzna, trzymający się obiema rękami za bok.Uniosła broń, ale on kopnął drzwi auta, które uderzyły ją, powalając z powrotem na ziemię.Michelle, napędzana wściekłością, zerwała się na nogi i wycelowała w uciekającego napastnika.Nie zdążyła jednak wystrzelić, bo znowu chwyciła ją gwałtowna fala nudności i opadła na kolana.Kiedy podniosła głowę, obraz był zamazany, a w jej głowie walił młot pneumatyczny i widziała przed sobą nie jednego bandytę, ale trzech.Wystrzeliła sześć razy, celując w środek tej postaci, która wydawała jej się prawdziwa.W człowieka, który omal jej nie zabił.Sześć razy spudłowała.Wybrała nie tę sylwetkę co trzeba.Kroki się oddaliły.Po chwili usłyszała warkot silnika samochodu i chrzęst kół na żwirze.Jęknęła i osunęła się na ziemię.37Jeden z patrolujących okolicę zastępców szeryfa usłyszał w końcu trąbiący nieprzerwanie klakson landcruisera i znalazł Michelle i Kinga, wciąż nieprzytomnych.Zabrano ich do szpitala w Charlottesville.King pierwszy doszedł do siebie.Chociaż rana głowy mocno krwawiła, okazało się, że ma dość twardą czaszkę i jego zdrowiu nic nie zagraża.Michelle wymagała dłuższych zabiegów.Podano jej silne środki przeciwbólowe i uspokajające.Kiedy oprzytomniała, King siedział przy jej łóżku z zabandażowaną głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]