[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dziękuję.Twój też jest miły, wiesz? Bardzo łagodny.- Dzięki, właśnie go wczoraj nawoskowałam.Czy nie należałoby, jak uważasz, czy nie powinniśmy już niedługo zrobić sobie dobrze?- Tak.Masz absolutną rację.Jesteś naga?- Sekundę.Tak, teraz jestem formalnie naga, stanik się nie liczy.- Rozsunęłaś nogi?- Palcami stóp opieram się o brzeg małego stolika.- Czy prawą dłonią dotykasz ślimaczka?- Impertynent! Ale oczywiście odpowiadam: „Tak”.Trzymam go z obu stron wskazującymi palcami, lewym i prawym, i ściskam lekko.- Doskonale.Rób sobie nimi, co ci się zamarzy, a ja ci opowiem o specjalnym czułościomierzu, jaki posiadam.Nie można nim podsłuchiwać, nie zbiera dźwięków, po prostu wyczuwa bliską obecność każdej inteligentnej wybrzdąkującej się kobiety.Wygląda jak stary zegarek kieszonkowy, złoty i z podnoszonym wieczkiem, ale nie znajdziesz tarczy, gdy go otworzysz, zamiast niej jest tajemniczy płyn, bardzo specjalny płyn, który w szczególnych okolicznościach rozświetla się rozmaitymi barwami, co można wytłumaczyć tym jedynie, iż wygadzająca sobie kobieta stanowi tak doniosłe wydarzenie w fizycznym universum, że sam ten fakt narusza elementarne związki materii; w płynności znajdziesz prądy, które powoli przemieszczają się w określonym kierunku niczym wektory sił, co daje ci niejakie pojęcie o tym, skąd napływają sygnały znaczące masturbację, choć potrzeba lat praktyki, a przy tym i sporej dozy wrodzonych umiejętności, by nauczyć się poprawnego odczytywania płynu.Nazywa się ten przyrząd bio-mmmm-detektor, jak zapewne się domyśliłaś.Tak więc jadę któregoś wieczoru autostradą, może jest koło dziesiątej, przecinam jakieś miasto na wschodnim wybrzeżu, podróż w interesach, wypożyczony samochód średniej klasy, ford topaz, radio gra „Ain’t Nobody”, bo to stacja nadająca dobre stare kawałki, jadę przed siebie, na siedzeniu obok leży mój mmmm-detektor, otwarty jak zwykle, ale płyn jest ciemny, bez koloru, zaczynam wykręcać pośród dzielnic mieszkaniowych, domy stoją gęsto po obu stronach drogi, rzucam okiem na sprzęt.Boże mój, bardzo wyraźny sygnał, odbieram fale o kształcie dotąd mi nie znanym, gdzieś z bardzo bliska po mojej prawej stronie, wyginając kark dostrzegam rozświetlone okno i wiem, że właśnie zaczynasz, jesteś już w trakcie.Lata wprawy w odczytywaniu wykresu zmian mówią mi, że tu dzieje się coś szczególnego, coś, czego nie mogę zostawić, wykręcam więc gwałtownie kierownicę, wpadam na zewnętrzny pas i już pędzę z powrotem wąskimi ulicami przeklinając wszystkie zakazy wjazdu; gdy podjeżdżam do drzwi, zza których przebijają się wektory siły Mmmm, parkuję w niedozwolonym miejscu ryzykując mandat, zostawiam włączone światła ostrzegawcze i wchodzę do budynku.Widzę cały rząd ozdobionych nazwiskami przycisków, zbliżam mój detektor do każdego, aż jeden z nich, trzeci od dołu, rozjarza płyn nieoczekiwaną barwą, waham się teraz, wiem, że ci przerwę, a tego nie chcę robić, to ostatnia rzecz, którą chciałbym uczynić, ale jednocześnie widzę jasno, odczytuję to z natężenia fal, że bardzo jest prawdopodobne, iż gdybym ci był znajomy, to chciałabyś, bym ci przerwał, i narasta we mnie przekonanie, że tak właśnie jest, palce drżą mi na przycisku z twoim nazwiskiem, między powściągliwością a pokusą toczy się wielka wojna, walka między obawą, że wywołam lęk, i pewnością, że niczego podobnego nie wzbudzę, świadomość, że przypadniemy sobie do gustu, jeśli tylko wduszę ten przycisk, spoglądam na mój mmmm-detektor i widzę, że przy tym tempie będziesz finiszować w ciągu niecałych czterech minut, naprawdę pędzisz przed siebie, barwy nabierają intensywności, a ja trzęsę się, drżę, ale muszę to zrobić, naciskam przycisk, bzzzzt.Leżysz na łóżku, masz na sobie niebieską pulowerowatą bluzę z długimi rękawami, czarne spodnie i czarne trampki, ale czerń spodni spowija ci kostki, w lewej ręce trzymasz wyświechtany, rozpadający się prawie egzemplarz «Forum», czytasz o rozmowie w sprawie przyjęcia do pracy, podczas której dama przeprowadzająca wywiad obciąga pałę kandydatowi, jesteś akurat w połowie, gdy bzzzzt, dzwonek do drzwi.Któż to może być?- Podciągam więc spodnie, idę do domofonu i mówię: „Halo?”- A ja odpowiadam: „Hej, to ja, Jim.Wiem, że jest już późno, ale chciałem tylko zapytać, czy mógłbym skorzystać z pani telefonu.Silnik mi się zatarł, wskaźnik oleju pokazuje zero, boję się po prostu jechać dalej, a uliczny telefon nie działa”.- Pytam: „Dlaczego zadzwonił pan do mnie?”- Mówię: „Bo inni nie odpowiadają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]