[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Ale zanim co.Ja jestem ambitny.Na razie siedzę rodzinie na głowie, a wolałbym na swoim.Mógłbym wziąć kredyt na mieszkanie, ale zarżnę się na długie lata, a dobry sprzęt też kosztuje.- Jaki sprzęt? - chciała wiedzieć Monika, bo Luka milczała jak kamień, tylko minę miała dziwną.- Fotograficzny - wyjaśnił Łukasz smętnie.- Rozejrzałem się trochę i już wiem, że da się z tego wyżyć.No i miałbym policyjną emeryturę.Tyle że najpierw muszę zainwestować.- A co ma do tego ambicja? - zdziwiła się Monika.- Wszystko.Chcę mieć tyle, żeby utrzymać kiedyś własną rodzinę - powiedział Łukasz twardo.- Nie mam ochoty zabijać swoich starych, żeby sobie zapewnić mieszkanie.Pomijając fakt, że raczej ich lubię, wolałbym sam na to zarobić.- Jasne.A małżonka niech siedzi w domu, gotuje i pierze skarpetki - uzupełniła złośliwie Monika.- Małżonka może pracować - zaperzył się Łukasz.- Mnie to nie przeszkadza.Ja tylko chcę mieć pewność, że.- Ożeń się z taką, co ma już mieszkanie - przerwała mu Monika.- Zostanie ci mniej do roboty.- Nie chcę się żenić z mieszkaniem, tylko z dziewczyną - zniecierpliwił się Łukasz.- I żeby ona o tym wiedziała.- Bałwan - mruknęła Monika z dezaprobatą.- Czyli te bogatsze odpadają, tak? Najlepiej poszukaj takiej z domu dziecka.Ona cię przyjmie z pocałowaniem ręki.Będziesz taki Bwana Kubwa.- No i dlaczego przekręcasz moje słowa? - rozzłościł się w końcu Łukasz.- Bo mnie wkurzasz maksymalnie! - wrzasnęła Monika.- Powinieneś się ożenić ze swoją ambicją, a nie z babą! Kopciuszka będzie szukał, idiota!- Ona ma rację - powiedziała cicho Luka, spuszczając wzrok.- Dokładnie to powiedziałeś: wszystko ty sam i jej pod nogi.A jak ona też coś będzie miała, to co? Ma rozdać ubogim, żebyś się lepiej poczuł?- Wyszłabyś za faceta, który nic nie ma? - Łukasz wbił w nią oczy.- Nie wyszłabym za faceta, który ma głównie nadmiar ambicji - odparła sucho Luka i opuściła pokój.- No i masz - mruknęła Monika, patrząc spode łba na Szczęsnego.- Doigrałeś się.Najpierw jej powiedziałeś, że musiałaby na ciebie długo czekać, żebyś mógł się dorobić, a potem, że w zasadzie i tak nie ma szans, bo ma więcej niż ty.Myślałam, że jesteś bystrzejszy, a ty.Eeee - machnęła ręką.Łukasz nagle doznał wrażenia, że przez pomyłkę znalazł się w samym środku jakiejś dziwacznej mydlanej opery.Rozpaczliwym gestem zmierzwił włosy, spojrzał na nią baranim wzrokiem i jęknął.- Rany boskie! Monika! Wszystko poplątałaś! Przecież ja.Powiedziałem tylko, że nie jestem dupek.Poważnie myślę o przyszłości i chcę mieć jakieś perspektywy.Nie chcę całego życia przesiedzieć w policji! Myślisz, że to takie ekscytujące?- Nikt ci nie każe.I nie wmawiaj mi, że jestem głupia - nadęła się Monika.- Rozumiem, co do mnie mówią, a z twoich słów jasno wynika, że podstawową wadą Luki jest jej stan posiadania.Znaczy, na przychodne się nada, ale na stałe nie bardzo.A mówiłam, bałwanie, że 100Luka nic jest z tych na jedną nockę - warknęła ze złością.- To już prędzej ja ci się nadam.Nie mam nic przeciwko dorobkiewiczom, jeśli tylko zgodzą się mnie utrzymywać.- Ale ja ciebie nie chcę! - wyrwało się z głębi serca Łukaszowi i znowu jęknął.- O rany, ty możesz doprowadzić każdego do obłędu.Nie mam nic przeciwko tobie, tylko.- Jasne - Monika wzruszyła ramionami.- Nie jestem ślepa.Wdepnąłeś w Lukę na amen.Nawet ci kibicuję, bo ty jesteś monogamista.Ona też.Wiesz, co? Ona jednak nie ma lekko.Najpierw się bała, że faceci lecą głównie na jej urodę, a teraz już się prawie na ciebie zdecydowała, a ty wyskakujesz z majątkiem.Odbiło ci całkiem? Podobno jesteś niezły psycholog.To co? Klapki w mózgu ci się zacięły? Jak ją teraz przekonasz? Aleś się zakałapućkał - westchnęła.Przerażony Łukasz, do którego dopiero teraz dotarło, że wdepnął z niezłe tarapaty, poderwał się i runął do drzwi.Monika uśmiechnęła się z satysfakcją i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku przygarnęła do siebie czule wielką michę z deserem, który zrobiła dla niej przyjaciółka.Luka wyszła z pokoju, bo miała wrażenie, że jej serce ścięło się w ostry kawałek lodu, który natychmiast rozpoczął w jej wnętrzu swoją dywersyjną robotę.Tak ją zakłuło, że o mało się nie popłakała.Chwilę postała na środku kuchni, żeby się uspokoić, ale nagle doszła do wniosku, że tu znajduje się zbyt blisko swojego krzywdziciela i wymknęła się do ogrodu.Zawędrowała na tyły domu, oparła się o parkan i tępo utkwiła oczy w jakimś punkcie przed sobą.Wpatrywała się w niego niewidzącym spojrzeniem, więc nie miała pojęcia, że punktem tym jest sąsiedzka rabatka opanowana przez inwazję mrówek.Nie wiedziała również, że sąsiad łypie na nią zza krzaka z popłochem na mizernym obliczu.No tak - pomyślała z goryczą - mama miała rację.Najpierw to każdy się prezentuje z najlepszej strony, a potem wady wyskakują jedna za drugą.Przecież nie jestem głupia.Spodziewałam się, że coś z niego wystrzeli, w końcu nikt nie jest ideałem.Ale żeby tak.Przecież dom należy do mamy i wcale nie jest powiedziane, że będę w nim mieszkała do końca świata.A może sobie kogoś przygrucha w tej Kanadzie i zjedzie tu na emeryturę z obcym facetem - w gruncie rzeczy Luka prędzej by uwierzyła w objawienia starego Giertycha niż w ponowne zamążpójście matki, ale co jej szkodziło poteoretyzować - z którym nie będę mogła wytrzymać pod jednym dachem? Rany boskie! - przeraziła się nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]