[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upłynęło sporo czasu, odkąd je ostatnio odnawiano.Namawiałem Damiena, żeby się tym zajął, i naprawdę się cieszę, że poprosił ciebie.Mam wrażenie – zerknął na leżącą obok wózka Tottie – że idealnie tu pasujesz.Harriet już otworzyła usta, żeby zaprzeczyć, ale czuła, że zabrzmiałoby to niegrzecznie, więc tylko pokiwała głową.Wkrótce potem zaczął się zbierać do odjazdu, ale przedtem poszedł jeszcze zobaczyć sięz Damienem.Znalazł go w gabinecie, co dało mu poczucie déjà vu.–Wejdź – usłyszał, kiedy zapukał.–Misja wypełniona – zameldował Artur.– Zajmie się obrazami.I to całkiem chętnie.–Dzięki, przyjacielu.Artur pogładził się po błękitnej kamizelce w purpurowe sterowce i usadowił w fotelu.– To niezwykła dziewczyna, wiesz o tym, prawda?Damien zerknął ukradkiem na kanapę w rogu pokoju, czyniąc solenne przyrzeczenie przeniesienia jej gdzie indziej.–Owszem, mam tę świadomość – odparł sucho.–Penny uważa, że trudno jej będzie zapomnieć Simona Dextera.–Wydawało mi się, że dziewczyny nie widziały się od czasu studiów – wtrącił Damien.–Rzeczywiście, ale plotki krążą, a Penny ma mnóstwo starych przyjaciół, więc kiedy Harriet znów się pojawiła, mogła się dowiedzieć tego i owego.–Simon Dexter… – powiedział w zamyśleniu Damien.– Golfista z górnej półki, ten, który ostatnio zarobił milion dolarów, playboy i łamacz serc.To on?Artur pokiwał głową.–Przede wszystkim nie mogę zrozumieć, co ich połączyło.Ona przecież nie należy do fanek sportu i jest raczej indywidualistką.W dodatku ma kłopoty z koordynacją.–No i jest leworęczna.Czy czasem ostatnio nie mówiło się o tym Dexterze z zupełnie innego powodu?– Możliwe.Rzadko słucham wiadomości.Muszę już jechać.– Artur wstał.– Przy Harriet i Charliem będziesz miał pełne ręce roboty, ale przynajmniej ona powinna wydobrzeć w ciągu kilku tygodni.– Tak.Ku zdumieniu Artura po tym krótkim stwierdzeniu popadł w zadumę i chyba nawet nie zauważył jego odejścia.Harriet także tkwiła w głębokim zamyśleniu, poniewczasie próbując dociec, czy czasem nie została wrobiona w zajęcie się obrazami.Cóż, po tym, jak odrzuciła obie propozycje Damiena i rozwaliła w drobny mak bramę wjazdową, nie spodziewała się u niego dobrych notowań.Tymczasem zadzwonił do Artura, który uderzył w strunę jej umiłowania sztuki i zdołał w niej rozbudzić entuzjazm dla całego projektu.Dlaczego właściwie Damien chciał, żeby została?Znów wróciła myślami do Artura.Pomimo jego bulwersujących kamizelek doskonale jej się z nim rozmawiało o sztuce.Uśmiechnęła się do siebie.Jakim cudem ten wzruszający marzyciel zdoła przebrnąć przez pozostałe miesiące ciąży swojej kapryśnej żony, nie mówiąc o porodzie?Następnego ranka kostka była bardziej spuchnięta i bolesna, więc pielęgniarz Charliego zaczął podejrzewać złamanie i poradził zrobić prześwietlenie.Isabel zawiozła Harriet do Lismore.Rentgen wykazał pęknięcie włoskowate, na nogę założono gips i zalecono jej nie obciążać.Szybko odkryła, że łatwiej to powiedzieć, niż zrobić.Po wskakiwaniu po schodach do mieszkania nad pracownią na jednej nodze przy pomocy Isabel była kompletnie wyczerpana.– Musimy coś z tym zrobić – powiedziała zatroskana Isabel.– Nie możesz się tak męczyć za każdym razem, kiedy zechcesz wyjść czy wejść.Damien powinien był o tym pomyśleć.Pogadam z nim.–Niczym się nie przejmuj – odparła Harriet.– Pozdrów tylko ode mnie Charliego i powiedz, że za kilka dni spróbuję go odwiedzić.Isabel, wciąż zatroskana, pożegnała się i wyszła.Godzinę później wróciła w towarzystwie Stana i Damiena, by przenieść Harriet i jej rzeczy do pokoju gościnnego na parterze dużego domu.Harriet, kompletnie pozbawiona energii, nie protestowała, tym bardziej że przestronny i wygodny apartament gościnny miał osobny salonik i łazienkę oraz piękny widok na ogród.Isabel rozpakowała jej rzeczy i przyniosła filiżankę herbaty, Harriet była jednak sama, kiedy wpadł do niej Damien.–Opowiedz mi dokładnie, co się właściwie dzieje.Oblizała wyschnięte wargi.–Co masz na myśli? – spytała chropawo.– Pękła mi kość i mam nogę w gipsie.Usiadł naprzeciw jej wózka.–To wiem, ale ciekaw jestem, czy słyszałaś, że Simon Dexter rozstał się z żoną.W milczeniu patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.–Mówili w wiadomościach, taka ważna z niego figura.Pewnie ważniejsza niż wtedy, kiedy go znałaś.–Tak.– W końcu zdołała się odezwać.– Nie, nie słyszałam o tym.–Grasz w golfa? – spytał.–Ależ skąd!–Pomyślałem, że może brałaś lekcje golfa w podobnych okolicznościach jak lekcje jazdy konnej.–Nie.– Pokręciła głową.–To jak się poznaliście?W odpowiedzi zapatrzyła się w dal, zaciskając dłonie na kolanach.–Nie mów tylko – powiedział miękko, widząc jej rumieńce – że też na niego wjechałaś.–W każdym razie nie samochodem – odparła sztywno.– Niedokładnie.–Aż się boję zapytać, co to było…–Wózek golfowy, oczywiście – odparła zirytowanym tonem.–Oczywiście.Kretyn ze mnie.Jak to się stało?–Mój ojciec grywał w golfa.Zazwyczaj mu towarzyszyłam i pewnego ranka poprosił, żebym przejechała wózkiem na pole, a sam poszedł skrótem.Nigdy wcześniej niczym takim nie jeździłam, ale wydawało mi się to łatwe.–Najwyraźniej jednak nie uszkodziłaś Simona trwale.–Nie.– Zamilkła, marszcząc czoło.– Skąd wiedziałeś, że chodziło o Simona Dextera? Nie wydaje mi się, żebym wspomniała jego nazwisko.Damien skrzywił się lekko.–Artur.–Artur go nie zna.–No to Penny.–Penny też go nie zna.–Ale ma szeroki krąg znajomych.To M w przebraniu.A przynajmniej panna Moneypenny.Nie mogła powstrzymać uśmiechu.–Wciąż nie rozumiem, jak to wyszło na jaw.–Rozmawialiśmy o tobie, bo martwiliśmy się, że jesteś taka przygnębiona.Odetchnęła głęboko.–Sama nie wiem, jak się czuję.To bez sensu, prawda? Nie zaprzeczył ani nie przytaknął.–Więc o co chodzi? – zapytał natomiast.–Z czym?–Jeżeli nie chodzi o Simona Dextera, to dlaczego wyglądasz jak z krzyża zdjęta?– Nie wiedziałam, że to tak widać – odparła z westchnieniem.– To pewnie przez tę kostkę, i w ogóle czuję się jak idiotka…–Dlaczego?–Chyba tobie nie muszę tego wyjaśniać?–Żałujesz, że odrzuciłaś moją propozycję małżeństwa? – spytał, uśmiechając się kpiąco.– Byłabym szalona, gdybym się zgodziła.Zwłaszcza po tym, co się stało z twoją pierwszą żoną i jak to ciebie dotknęło – powiedziała wolno.– Nie, po prostu czuję się głupio.Damien patrzył na nią z namysłem.Włosy spięła tak ciasno, że żaden kosmyk nie śmiał zwisać swobodnie, całkiem inaczej niż na przyjęciu urodzinowym Charliego.Nawet cień dyskretnego makijażu nie podkreślał wyrazistych oczu, na pełnych wargach nie było ani śladu szminki.Doskonale skrojona sukienka nie odkrywała wspaniałych nóg
[ Pobierz całość w formacie PDF ]