[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego? - spytał Richard.- Czy myślisz, że twój ojciec mógłby cię odwieść od zamiaru poślubienia mnie?- Nie, Richard - odparła, przytulając znów czule głowę do jego ramienia.- Nigdy, najdroższy.Ale spróbujmy najpierw się przekonać, czy nie udałoby się im tego zakomunikować jakoś oględnie, a nie stawiać ich przed faktem dokonanym.Zresztą, może nie będą się aż tak bardzo sprzeciwiać, jak ci się wydaje.W końcu ta cała sprawa z Grupą Richmond rozegrała się, jak mówisz, ponad dwadzieścia lat temu.- Zapewniam cię, że zareagują wrogo.Mój ojciec byłby wściekły, gdyby nas razem zobaczył, a co dopiero, gdyby się dowiedział, że zamierzamy się pobrać.- Więc tym bardziej powinniśmy trochę odczekać, zanim im o tym powiemy.Zyskamy czas na zastanowienie się, jak to najlepiej przeprowadzić.Pocałował ją jeszcze raz.- Kocham cię, Jessie.- Florentyno.- To jeszcze jedna nowość, do której będę musiał się przyzwyczaić.Na początku Richard postanowił przeznaczyć jedno popołudnie w tygodniu, aby się czegoś dowiedzieć o waśni między ich ojcami, ale z czasem zmieniło się to w obsesję i sprawiło, że często opuszczał zajęcia.Podjęta przez Barona z Chicago próba usunięcia ojca Richarda z jego własnej rady nadzorczej sama w sobie stanowiła temat do analiz w Harvard Business School.Im więcej się dowiadywał, tym bardziej uświadamiał sobie, jak nieprzejednanymi wrogami byli ich ojcowie.Matka Richarda mówiła o tym tak, jakby od lat pragnęła się z kimś podzielić tą historią.- Dlaczego tak się interesujesz panem Rosnovskim? - zagadnęła Richarda.- Natknąłem się na jego nazwisko, kiedy przeglądałem stare egzemplarze "Wall Street Journal".- To prawda - pomyślał - i zarazem kłamstwo.Florentyna poprosiła o wolny dzień w pracy i poleciała do Chicago, żeby zrelacjonować matce, co się wydarzyło.Kiedy zaczęła nalegać, żeby opowiedziała jej o waśni, matka mówiła prawie godzinę bez przerwy.Florentyna sądziła, że matka przesadza, ale z odpowiedzi na kilka zręcznie sformułowanych pytań, jakie zadała przy obiedzie George'owi Novakowi, wynikało, że niestety nie.W każdy weekend kochankowie dzielili się swoimi odkryciami, co tylko powiększało ów rejestr nienawiści.- To wszystko wydaje się tak mało znaczące - powiedziała Florentyna.- Przecież mogliby się spotkać i dojść do porozumienia.Myślę, że dobrze by się ze sobą zgadzali.- Sądzę, że tak - rzekł Richard.- Ale które z nas spróbuje im to powiedzieć?- Obydwoje będziemy musieli, prędzej czy później.Podczas następnych tygodni Richard był jeszcze bardziej niż zwykle czuły i opiekuńczy.Chociaż robił co mógł, żeby Florentyna zapomniała, co ich czeka "prędzej czy później", i zabierał ją regularnie do teatru, na koncerty do Nowojorskiej Filharmonii i na dalekie spacery do parku, i tak każda ich rozmowa nieuchronnie schodziła na temat ojców.Nawet podczas recitalu, który Richard dał specjalnie dla Florentyny w jej mieszkaniu, dziewczyna nie mogła przestać myśleć o swoim ojcu - jak mógł być aż tak zawzięty? Gdy Richard skończył grać sonatę Brahmsa, odłożył smyczek i wpatrzył się w jej szare oczy.- Musimy im niedługo powiedzieć - rzekł biorąc ją w ramiona.- Wiem.Po prostu nie chciałabym sprawić ojcu bÓlu.- Wiem.Patrzyła w podłogę.- W przyszły piątek tatuś wraca z Waszyngtonu.- A więc w piątek - powiedział cicho Richard, nie wypuszczając jej z objęć.Wieczorem, gdy Richard odjeżdżał spod jej domu, Florentyna odprowadzała go spojrzeniem i zastanawiała się, czy będzie miała dość siły, żeby wytrwać w postanowieniu.W piątek rano Richard opuścił poranny wykład i przyjechał wcześniej do Nowego Jorku, żeby być przez resztę dnia z Florentyną.Całe popołudnie spędzili powtarzając to, co mieli powiedzieć swoim ojcom.O siódmej wieczorem opuścili mieszkanie Florentyny na Pięćdziesiątej Siódmej Ulicy.Szli nic nie mówiąc.Przy Park Avenue zatrzymali się przed czerwonym światłem.- Czy wyjdziesz za mnie?W ogóle o tym nie myślała, zbierając siły, żeby stawić czoło ojcu.Po jej policzku spłynęła łza, łza, która - jak czuła - nie powinna towarzyszyć najszczęśliwszej chwili jej życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]