[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kaganek z baraniego ³oju p³on¹³ na stole, rzucaj¹c ¿Ã³³te blaski na twarzMellechowicza, która by³a mimo ca³ej swej piêknoœci po prostu straszna, takamalowa³a siê w niej zawziêtoœæ, okrucieñstwo i dzika radoœæ.- Halim, s³uchaj! - szepta³ Mellechowicz.- Effendi - odrzek³ pos³aniec.- Powiedz Kryczyñskiemu, ¿e m¹dry, bo w piœmie nie by³o nic, co by mnie mog³ozgubiæ.Powiedz mu, ¿e m¹dry.Niech nigdy wyraŸniej nie pisuje.Oni mi terazbêd¹ jeszcze bardziej ufali.wszyscy! sam hetman, Bogusz, Myœliszewski,tutejsza komenda - wszyscy! S³yszysz? Niech ich mór wydusi!- S³yszê, effendi.- Ale naprzód w Raszkowie muszê byæ, a potem tu wróciæ.- Effendi, m³ody Nowowiejski ciê pozna.- Nie pozna.Widzia³ mnie ju¿ pod Kalnikiem, pod Brac³awiem i nie pozna³.Patrzy we mnie, brwi marszczy, ale nie poznaje.On mia³ piêtnaœcie lat, jak zdomu uciek³.Oœm razy zima od tego czasu stepy pokry³a.Zmieni³em siê.Stary bymnie pozna³, ale m³ody nie pozna.Z Raszkowa dam ci znaæ.Niech Kryczyñskibêdzie gotów i blisko siê trzyma.Z perku³abami musicie porozumienie mieæ.WJampolu tak¿e nasza chor¹giew jest.Boguszowi wmówiê, ¿eby u hetmana ordynansdla mnie do Raszkowa wyrobi³, ¿e stamt¹d ³atwiej mi bêdzie Kryczyñskiegopraktykowaæ.Ale tu muszê wróciæ.muszê!.Nie wiem, co siê zdarzy, jako siêu³o¿y.Ogieñ miê pali, w nocy sen ode mnie ucieka.Gdyby nie ona, by³bymzmar³.- B³ogos³awione jej rêce.Wargi Mellechowicza poczê³y siê trz¹œæ i pochyliwszy siê jeszcze bli¿ej kuLipkowi, j¹³ szeptaæ jakoby w gor¹czce:- Halim! b³ogos³awione jej rêce, b³ogos³awiona g³owa, b³ogos³awiona ziemia, poktórej chodzi, s³yszysz, Halim! Powiedz tam im, ¿em ju¿ zdrów- przez ni¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]