[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzeba by³o chyba za ka¿d¹ z nich nanowo bór podpalaæ.Podjazdy sprawdzi³y wkrótce, i¿ tak i czyniono.Codziennie te¿ sprowadza³ypodpalaczów, którymi ubierano sosny przydro¿ne.Ogieñ szerzy³ siê gwa³townie, ale wzd³u¿ rzeczek ku wschodowi i zachodowi, nieku pó³nocy.Nocami niebo czerwieni³o siê, jak okiem dojrza³.Niewiasty œpiewa³yod wieczora do œwitania pieœni pobo¿ne.Przera¿ony dziki zwierz z p³on¹cychborów chroni³ siê na trakt i ci¹gn¹³ za taborem mieszaj¹c siê ze stadamidomowego byd³a.Wiatr naniós³ dymów, które przes³oni³y ca³y widnokr¹g.Wojska iwozy posuwa³y siê jak we mgle gêstej, przez któr¹ wzrok nie siêga³.Piersi niemia³y czym oddychaæ, dym gryz³ oczy - a wiatr napêdza³ go coraz wiêcej.Œwiat³os³oneczne nie mog³o siê przebiæ przez te tumany i nocami by³o widniej ni¿ wdzieñ, bo œwieci³y ³uny.Bór zdawa³ siê nie mieæ koñca.Wœród takich to p³on¹cych lasów i dymów prowadzi³ Jeremi swoje wojska.Przy tymnadesz³y wieœci, ¿e nieprzyjaciel idzie drug¹ stron¹ Trubie¿y, ale niewiedziano, jak wielk¹ by³a jego potêga - wszelako Tatarzy Wierszu³³asprawdzili, ¿e by³ jeszcze bardzo daleko.Tymczasem pewnej nocy przyjecha³ do taboru pan Suchodolski z Bodenek, z tamtejstrony Desny.By³ do dawny dworzanin, rêkodajny ksiêcia, który przed kilkomalaty na wieœ siê przeniós³.Ucieka³ i on przed ch³opstwem, ale przywióz³ wieœæ,o której nie wiedziano jeszcze w wojsku.Wielka te¿ zrobi³a siê konsternacja, gdy zapytany przez ksiêcia o nowiny,odpowiedzia³:- Z³e, moœci ksi¹¿ê! 0 pogromie hetmañskim ju¿ wiecie, zarównie jak i o œmiercikrólewskiej?Ksi¹¿ê, który siedzia³ na ma³ym taboreciku podró¿nym przed namiotem, zerwa³ siêna równe nogi:- Jak to? król umar³?- Mi³oœciwy pan odda³ ducha w Mereczu jeszcze na tydzieñ przed pogromemkorsuñskim - rzek³ Suchodolski.- Bóg w mi³osierdziu swoim nie da³ mu do¿yæ takiej chwili! - odpowiedzia³ksi¹¿ê, po czym za g³owê siê wzi¹wszy mówi³ dalej: - Straszne to czasynadchodz¹ na tê Rzeczpospolit¹.Konwokacje i elekcje - interregnum, niezgody imachinacje zagraniczne teraz, gdy potrzeba by, aby ca³y naród w jeden miecz wjednych rêku siê zmieni³.Bóg chyba odwróci³ od nas oblicze swoje i w gniewieswym za grzechy ch³ostaæ nas zamierza.To¿ tê po¿ogê sam tylko król W³adys³awmóg³ ugasiæ, gdy¿ dziwn¹ on mia³ mi³oœæ miêdzy kozactwem, a prócz tego wojennyby³ pan.W tej chwili kilkunastu oficerów, miêdzy nimi Zaæwilichowski, Skrzetuski,Baranowski, Wurcel, Machnicki i Polanowski, zbli¿y³o siê do ksiêcia, któryrzek³:- Moœci panowie, król umar³!G³owy odkry³y siê jak na komendê.Twarze spowa¿nia³y.Wieœæ tak niespodzianamowê wszystkim odjê³a.Po chwili dopiero wybuchn¹³ ¿al powszechny.- Wieczne odpocznienie racz mu daæ, Panie! - rzek³ ksi¹¿ê.- I œwiat³oœæ wiekuista niechaj mu œwieci na wieki!Wkrótce potem ksi¹dz Muchowiecki zaintonowa³ ''Dies irae'' i wœród tych lasów,wœród tego dymu pognêbienie niewypowiedziane ogarnê³o serca i dusze.Wszystkimzdawa³o siê, jakby jakaœ oczekiwana odsiecz zawiod³a, jakby ju¿ teraz wobecgroŸnego nieprzyjaciela sami zostali na œwiecie.i nie mieli na nim nikogowiêcej, ino swego ksiêcia.Tote¿ wszystkie oczy zwróci³y siê ku niemu i nowy wêze³ zosta³ miêdzy nim a¿o³nierstwem zawi¹zany.Tego¿ dnia wieczorem ksi¹¿ê rzek³ do Zaæwilichowskiego tak, i¿ s³yszeli gowszyscy:- Potrzeba nam króla wojownika, tote¿ jeœli Bóg pozwoli, byœmy dali naszekreski na elekcji, damy je za królewiczem Karolem, któren wiêcej od Kazimierzama wojennego animuszu.- Vivat Carolus rex! - zawo³ali oficerowie.- Vivat! - powtórzy³y usarie, a za nimi ca³e wojsko.I nie spodziewa³ siê zapewne ksi¹¿ê wojewoda, ¿e te okrzyki brzmi¹ce naZadnieprzu, wœród g³uchych lasów czernihowskich, dojd¹ a¿ do Warszawy i ¿e mubu³awê wielk¹ koronn¹ z r¹k wytr¹c¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]