[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzikus i Akira dalej wpatrywali siê w ekran jak zahipnotyzowani.— Kto to by³? — zapyta³a Rachel.— Kunio Shirai — odpowiedzia³ Dzikus.— Ale to nie jest jego nazwisko — westchn¹³ Akira.— A przynajmniej nie to, które nam podano.— Dzikus odwróci³ siê do Rachel.—Tamto nazwisko brzmia³o Muto Kamichi.„Górskie Ustronie" w Medford Gap icz³owiek, do którego ochrony zostaliœmy najêci.Cz³owiek, którego zabito.— Myœmy prze¿yli, choæ ka¿dy z nas widzia³ œmieræ drugiego — powiedzia³ Akira.— Nigdy jednak nie w¹tpi³em w œmieræ Kamichiego.Nigdy mi to nie przysz³o dog³owy.W koszmarnych snach wci¹¿ widzê miecz, który przecina go na pó³.— I krew, tyle krwi.Na twarzy Akiry widaæ by³o zdecydowanie.— Teraz ju¿ wiemy, co robiæ.— Tak — warkn¹³ Dzikus.— I dok¹d jechaæ.— Nie rozumiem — powiedzia³a Rachel.— Do Japonii.KRAINA BOGÓWSztuki pokoju i walkiDzikus mia³ nadziejê, ¿e nikt nie widzia³, jak opuszczali motel.Akira, jakpoprzednio, le¿a³ na pod³odze z ty³u samochodu, ale Rachel po ufarbowaniuw³osów mog³a zaj¹æ miejsce obok Dzikusa.Teraz studiowa³a mapê drogow¹.— Najbli¿sze du¿e lotnisko jest w Raleigh, sto piêædziesi¹t mil na zachód.— Nie, Raleigh nie nadaje siê — odrzek³ Dzikus.— Stamt¹d lata niewieluJapoñczyków, wiêc Akira z pewnoœci¹ zwraca³by uwagê.— Kiedy dojechali doautostrady, skierowa³ siê na pó³nocny zachód.— Czy ta droga omija YirginiaBeach?Rachel spojrza³a na mapê.— Tak, ale dok¹d jedziemy?— Do Waszyngtonu, na Miêdzynarodowe Lotnisko imienia Dullesa.Japoñczycy czêstoz niego korzystaj¹, tote¿ Akira nie bêdzie siê wyró¿nia³.Przejechawszy jeszcze parê mil, Dzikus skrêci³ na parking dla ciê¿arówek.Stan¹³ daleko od innych pojazdów, aby nikt nie móg³ zajrzeæ na tylne siedzeniataurusa.W budce telefonicznej wyszuka³ W ksi¹¿ce tanie po³¹czenia i zadzwoni³do kilku linii lotniczych.Oczywiœcie ³atwiej by³oby zadzwoniæ z motelu, alenie chcia³ zostawiaæ za sob¹ ¿adnych œladów.— Mamy szczêœcie — powiedzia³, wsiadaj¹c znów do samochodu.— Uda³o mi siêzarezerwowaæ trzy miejsca na lot American Airlines.— O której odlatuje? — zapyta³ Akira.— Jutro rano, za dziesiêæ ósma.— Ale lotnisko Dullesa jest.O czterysta mil st¹d, uwzglêdniaj¹c okrê¿n¹trasê, któr¹ jesteœmy zmuszeni pojechaæ, ¿eby omin¹æ wschodni¹ czêœæ Wirginii —powiedzia³ Dzikus.— Kontrola bezpieczeñstwa na lotnisku trwa d³u¿ej dla lotówtranskontynentalnych.Mamy tylko rêczny baga¿, to nam oszczêdzi czasu.Ale itak, ¿eby odebraæ bilety i mieæ pewnoœæ, ¿e zd¹¿ymy na samolot, musimy byæ nalotnisku najpóŸniej o pi¹tej rano.— Zd¹¿ymy? — spyta³a Rachel.Dzikus spojrza³ na zegarek.— Czterysta mil przez resztê dnia? Zrobi siê.Nawet jeœli na drodze bêdziet³ok, bêdziemy w Waszyngtonie dziœ wieczór.Pomimo pewnoœci w g³osie odruchowo przyspieszy³, natychmiast jednakzreflektowa³ siê i zwolni³ do dozwolonej szybkoœci.Nie mogli sobie pozwoliæ nato, ¿eby zatrzyma³ ich patrol policji drogowej.— Mamy mnóstwo czasu — powiedzia³ po chwili.— Powinniœmy go wiêc wykorzystaæ — stwierdzi³ Akira.— Musimy siê wielenauczyæ.— Co masz na myœli? — spyta³ Dzikus.— O ile wiem, ¿adne z was nie by³o dotychczas w Japonii.Dzikus i Rachelpotwierdzili.— No tak — powtórzy³ Akira.— Musicie siê wiele nauczyæ.— Czyta³em ró¿ne ksi¹¿ki o Japonii — powiedzia³ Dzikus.— Ale ja nie wiem, czy to by³y dobre ksi¹¿ki i czy zapamiêta³eœ z nich to, conajwa¿niejsze — odrzek³ Akira.— A Rachel najwyraŸniej wie o Japonii tyle conic.— To prawda — przyzna³a Rachel.— Musicie byæ przygotowani na to, ¿e ju¿ wkrótce zetkniecie siê z ca³kowicieodmienn¹ kultur¹.Zachowania zupe³nie dla was naturalne mog¹ zostaæ uznane zagrubiañstwo.I odwrotnie — to, co wam siê wyda obraz¹, mo¿e byæ oznak¹szacunku.Przebywaj¹c na Zachodzie nauczy³em siê zachowywaæ tak jak jegomieszkañcy, dostosowa³em siê do waszego systemu wartoœci i przyj¹³em waszsposób myœlenia, byæ mo¿e wiec uwa¿acie, ¿e Amerykanów od Japoñczyków ró¿ni,poza jêzykiem, jedynie dobór ulubionych potraw i kolor skóry.W rzeczywistoœcijednak ró¿nice miedzy nami s¹ znacznie wiêksze.Abyœmy mogli wyjœæ ca³o zgro¿¹cych nam opresji, musicie postêpowaæ wed³ug moich wskazówek, aprzynajmniej spróbowaæ nauczyæ siê tego, bo nie mamy zbyt wiele czasu.Boeing 747 unosi³ siê na wysokoœci dwunastu kilometrów nad po³yskliw¹powierzchni¹ Pacyfiku.Dzikus ¿a³owa³, ¿e nie mo¿e s³uchaæ Akiry przez ca³¹d³ug¹ podró¿.Jednak¿e miejsca, jakie uda³oim siê zdobyæ, znajdowa³y siê w ró¿nych punktach, daleko od siebie, i Dzikus zeswego fotela nie móg³ nawet dostrzec Japoñczyka.Co gorsza, nie widzia³ równie¿ Rachel.Bardzo go to denerwowa³o.Obroñca powinien byæ zawsze blisko swojegopryncypa³a, którego mia³ chroniæ.Ponadto z pewnym oporem zda³ sobie sprawê, ¿eobok profesjonalnej potrzeby sprawowania opieki nad klientem narodzi³o siê wnim jeszcze inne pragnienie.Przywyk³y do troszczenia siê o innych, nigdy niedba³ o swoje w³asne bezpieczeñstwo, ale teraz to siê zmieni³o.Jak móg³ byæczegokolwiek pewien, jeœli drêczy³y go koszmarne sny, w których nieboszczykznowu powraca³ do ¿ycia? Jak móg³ zawierzyæ swemu poczuciu rzeczywistoœci?Musia³ mieæ coœ, na czym móg³by polegaæ.Mi³oœæ dawa³a mu takie oparcie.Spojrza³ przez okno.Od wielu godzin w dole nie by³o widaæ niczego pozaoceanem.Rozumia³ teraz, czemu Akira powiedzia³, ¿e na wschód od Japonii jestju¿ tylko zachód.Sta³o siê dla niego oczywiste, dlaczego Japoñczycy czuli siêtak silnie zwi¹zani ze s³oñcem.W staro¿ytnoœci œwietlista kula, która ka¿degodnia zdawa³a siê wy³aniaæ z bezmiernych przestworzy oceanu, z pewnoœci¹wywiera³a ogromne wra¿enie na ludziach.To by³ kraj wschodz¹cego s³oñca i takisymbol widnia³ na japoñskiej fladze pañstwowej.Jak to powiedzia³ Akira?„Japonia to jedyny kraj, którego tradycja g³osi, ¿e jego obywatele s¹ potomkamibogów, a w szczególnoœci jednego bóstwa — Amaterasu, bogini S³oñca."Dzikus poczu³ w uszach zmianê ciœnienia.Nie potrzebowa³ s³uchaæ komunikatupilota, aby stwierdziæ, ¿e samolot zaczai siê obni¿aæ.Przysun¹³ siê bli¿ej dookna.Niebo by³o bezchmurne, tylko na horyzoncie unosi³ siê opar, z któregowkrótce zaczê³y siê wy³aniaæ zarysy linii brzegowej.Dzikus dostrzeg³ statkiwygl¹daj¹ce jak okruszki na tle oceanu, a po kwadransie widzia³ ju¿ domy,st³oczone wzd³u¿ wybrze¿a.„Japonia ma sto dwadzieœcia piêæ milionów ludnoœci — opowiada³ mu Akira — coczyni z niej szósty kraj na œwiecie pod wzglêdem zaludnienia.Jej ca³kowitapowierzchnia jest mniej wiêcej równa obszarowi Montany, ale trzy czwarte krajustanowi¹ góry i wiêkszoœæ moich rodaków mieszka w pasie przybrze¿nym.Tak wiecnaprawdê przestrzeñ, na której ¿yje owe sto dwadzieœcia piêæ milionów ludzi,jest mniejsza ni¿ wasz stan Connecticut."Odrzutowiec schodzi³ coraz ni¿ej.Patrz¹c na ciasno œciœniête budynki nawybrze¿u, Dzikus nie móg³ siê oprzeæ uczuciu podziwu.Akira wyjaœni³ mu, ¿eponad trzysta lat temu Japoñczycy postanowilirozwi¹zaæ problem nadmiernegozat³oczenia przez rozszerzenie swych granic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]