[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwunastego stycznia: zawieje œnie¿na! Z tak¹wiadomoœci¹ nie warto by³o wracaæ”.„Ale¿ ja chcia³em odpocz¹æ i przespaæ siê,mój Bilbo!” - sili³ siê odpowiedzieæ Frodo, lecz w tym momencie ktoœ nimpotrz¹sn¹³ i hobbit ockn¹³ siê z przykroœci¹.Boromir podniós³ go w ramionachwyci¹gn¹wszy z zaspy œnie¿nej.- To œmieræ pewna dla nizio³ków - zwróci³ siê do Gandalfa.- Na nic siê nie zdawyczekiwanie tutaj, a¿ nas œnieg z g³owami zagrzebie.Musimy przedsiêwzi¹æjakieœ próby ratunku.- Daj im to - odpar³ Gandalf szperaj¹c w worku i wydobywaj¹c skórzany buk³ak.-Ka¿demu po ³yku, wiêcej nie trzeba.Trunek bezcenny, miruwor, kordia³ zImladris.Elrond mi go da³ przy po¿egnaniu.Puœæcie buk³ak obiegiem.Po jednym ³yku gor¹cego aromatycznego napoju Frodo uczu³ now¹ si³ê w sercu, asenne odrêtwienie opuœci³o go natychmiast.Inni te¿ od¿yli, odzyskuj¹c otuchê ienergie.Œnieg wszak¿e nie zel¿a³.Wirowa³ gêstszymi jeszcze tumanami, a wicherwy³ coraz g³oœniej.- Jak myœlisz, czy nie warto by roznieciæ ognia? - spyta³ niespodzianieBoromir.- Zdaje mi siê, Gandalfie, ¿e teraz mamy do wyboru œmieræ alboognisko.Je¿eli nas œnieg zasypie, bêdziemy niew¹tpliwie doskonale ukryci przedoczyma wroga, ale niewiele nam to pomo¿e.- Rozpal ogieñ, jeœli zdo³asz - odpar³ Gandalf.- Je¿eli s¹ tu jacyœ szpiedzy,którym zawierucha nie przeszkadza, zobacz¹ nas i tak, choæbyœmy nie paliliogniska.Ale chocia¿ trzasek i drew dziêki radzie Boromira mieli z sob¹ pod dostatkiem,ani elf, ani nawet krasnolud nie mogli dokazaæ tej sztuki, ¿eby skrzesaæp³omieñ wœród szalej¹cej zawiei i roznieciæ ogieñ z mokrych drew.Wreszcie samGandalf przy³o¿y³ rêki, acz bardzo niechêtnie.Podniós³szy wi¹zkê chrustutrzyma³ j¹ chwilê w górze, a potem wetkn¹³ w ni¹ koniec swojej ró¿d¿kiwymawiaj¹c zaklêcie: „Naur an edraith ammen”.W okamgnieniu trysn¹³ zielony ib³êkitny p³omieñ, a drzewo zajê³o siê i sypnê³o skrami.- No, je¿eli ktoœ nas wypatruje, to przedstawi³em mu siê nieomylnie - rzek³.-Wywiesi³em og³oszenie „Gandalf jest tutaj” tym sygna³em, który ka¿dy zna odRivendell a¿ po ujœcie Anduiny.Dru¿yna jednak nie dba³a ju¿ o szpiegów i nieprzyjazne oczy.Serca krzepi³y siêwidokiem ognia.Drwa trzaska³y weso³o, a choæ œnieg sycza³ i pod stopamiwêdrowców taja³ rozlewaj¹c siê w ka³u¿e - radzi grzali rêce nad ogniskiem.Stali krêgiem, pochyleni nad roztañczonymi i buchaj¹cymi ciep³em p³omykami.Czerwony odblask pada³ na utrudzone i stroskane twarze, wokó³ jednak noc by³anieprzenikniona niby czarny mur.Ale drwa spala³y siê szybko, a œnieg sypa³ wytrwale.Ognisko przygas³o, dorzucono ju¿ ostatni¹ wi¹zkê chrustu.- Zrobi³o siê bardzo zimno - rzek³ Aragorn.- Œwit musi byæ bliski.- Jeœli œwit zdo³a przebiæ siê przez chmury - powiedzia³ Gimli.Boromir wysun¹³ siê z krêgu i zapuœci³ wzrok w ciemnoœci.- Œnieg rzednie - stwierdzi³ - i wiatr zacicha.Frodo znu¿onymi oczyma patrza³ na p³atki œniegu, które wci¹¿ wirowa³y wpowietrzu, b³yskaj¹c biel¹ nad dogasaj¹cym ogniskiem; doœæ d³ugo jednak niemóg³ spostrzec ¿adnych oznak przycichania œnie¿ycy.Nagle, w chwili kiedy znowusen ich ogarnia³, uœwiadomi³ sobie, ¿e wiatr rzeczywiœcie uspokoi³ siê, ap³atki œniegu s¹ wiêksze i znacznie rzadsze.Powoli zaczê³o siê niecorozwidniaæ.W koñcu œnieg usta³ zupe³nie.Gdy siê rozjaœni³o, ujrzeli œwiat cichy i otulony œniegiem.Poni¿ej ichschronu piêtrzy³y siê bia³e garby i kopce, zia³y bezkszta³tne jamy: ani œladuœcie¿ki, po której wspiêli siê tutaj poprzedniego dnia.Wy¿ej nad nimi góryginê³y w zwa³ach chmur, wci¹¿ jeszcze ciê¿kich od groŸby œnie¿ycy.Gimli spojrza³ w górê i potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Karadhras nam nie przebaczy³ - powiedzia³.- Chowa jeszcze zapasy œniegu,¿eby nas zasypaæ, jeœli spróbujemy wspinaæ siê wy¿ej.Im prêdzej zawrócimy zdrogi i zejdziemy w dó³, tym lepiej.Na to wszyscy siê godzili, lecz odwrót by³ nie³atwy.Móg³ nawet okazaæ siêniemo¿liwy.O kilka ledwie kroków od popio³u ogniska œnieg le¿a³ na wiele stópgruby i hobbici zapadliby siê weñ wy¿ej g³Ã³w.Miejscami wiatr zgarn¹³ ispiêtrzy³ olbrzymie zaspy pod œcian¹ urwiska.- Gdyby Gandalf zechcia³ iœæ przodem ze swoim potê¿nym p³omieniem, móg³bytopi¹c œnieg torowaæ nam œcie¿kê - rzek³ Legolas.Zamieæ nie przerazi³a gozbytnio i z ca³ej kompanii elf tylko zachowa³ humor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]