[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co jakiś czas zatrzymywała się nagle i z założonymi na piersi rękami wpatrywała się zdecydowanym wzrokiem w zamknięte drzwi.Później, tak samo nagle, ramiona jej opadały i podejmowała swój pełen niepokoju spacer.Dlaczego Lily nie potrafi.Ależ tak!Uśmiech rozjaśnł twarz Evelyn i momentalnie zamarł.Ta dziewczyna nigdy.nie odważy się.nic nie zrobi.w sytuacji, gdy cały dom jest pełen ludzi! Cóż, w takim razie - pomyślała z obcąjej dotąd stanowczością - ona, Bernard, Polly, cała reszta powinna po prostu opuścić dom, głośno, ostentacyjnie i z równie głośnymi zapewnieniami, że nie wrócą zbyt szybko.Uniósłszy spódnicę, podreptała prędko na palcach w dół, a gdy dotarła do parteru, po raz pierwszy od czasu, gdy była dziewczynką, ruszyła biegiem.Chwyciła z wieszaka w hallu czepek i pelerynę i wpadła jak burza do salonu.- Co się stało, Evelyn? - Polly, zaskoczona, zaczęła się podnosić, zapominając o swoim stanie.- Musimy.musimy pojechać.do miasta - wydyszała Evelyn.Bernard podniósł wzrok.- Do Little Henty? - spytał.Tak nazywało się skrzyżowanie dróg, gdzie znajdował się pub, sklep warzywny i jeszcze jeden, z artykułami kolonialnymi.- Po co?- Nie do Little Henty.Do Cleave Cross.180- Ale to ponad trzydzieści kilometrów stąd! - powiedział Bernard, zdumiony.- Jest ósma wieczorem.Czy nie możemy pojechać rano?- Nie.Chcę dotrzeć na miejsce z pierwszym brzaskiem, tak żebyśmy mogli zobaczyć wschód słońca w porcie.To coś w rodzaju święta dla.dla panny Makepeace.Oczy Polly rozszerzyło niedowierzanie.- Smutno jej tak tu siedzieć cały czas.I ten okropny, budzący mdłości zapach mokrego popiołu! Prawda, moja droga?- Aa.- Polly zamknęła otwarte dotąd usta.- Oczywiście.- No widzisz, Bernardzie? Idź i pakuj bagaż.Wystarczy zwykła torba, na jedną noc.A potem poszukaj Hoba.- No dobrze - mruknął Bernard.Podniósł z fotela swoje długie, chude ciało i rzucił książkę.- Powiem pannie Bede, żeby też była gotowa.- Nie! - wykrzyknęła nerwowo Evelyn.Bernard spojrzał na nią ze zdumieniem.- To znaczy, nie ma takiej potrzeby.Panna Bede nie jedzie.- Jak to?- Jutro przychodzi cieśla, żeby się rozejrzeć w sprawie odbudowy stajni.- A kuzyn Avery? - w głosie Bernarda pojawił się cień podejrzliwości.- On też zostaje - powiedziała gładko Evelyn.Odkryła, że kiedy raz się skłamie, kolejne kłamstwa przychodzą z wielką łatwością.- Zdajesz sobie chyba sprawę, Bernardzie, że to on poniesie koszty odbudowy, prawda? Oczywiście, że będzie chciał zostać i pomóc w podjęciu wszelkich niezbędnych decyzji.Mówiła zadziwiająco władczym tonem i zauważyła, że ten nowy sposób bycia zmieszał Bernarda.Pomodliła się w duchu, żeby zanadto nie naciskał.Liczba przeszkód, jakie mogła pokonać w ciągu dnia, była ograniczona, a czuła, że w dzisiejszym, szczególnym dniu już i tak przekroczyła swoją dawkę.Przyglądał się jej przez chwilę.Wreszcie wykonał grzeczny ukłon w kierunku Polly - Evelyn miała wrażenie, że towarzyszyło temu coś w rodzaju wzruszenia ramion - i powiedział:- Idę się spakować.W dwadzieścia minut później Bernard, Polly i Evelyn stali pośrodku hallu, obwieszczając wrzaskliwie wszem wobec swój zamiar spędzenia nocy poza Mill House.181upełnie jakby jacyś szaleńcy opuszczali swoją kryjówkę.Drzwi trzaskały, padały wykrzykiwane na głos polecenia, stukały po drewnianych podłogach obcasy.Avery, odważywszy się zajrzeć na najwyższe piętro, zastał Merry śpieszącą na dół z parą damskich butów w jednej ręce i podróżną apteczką w drugiej.Jej wielki brzuch kołysał się z boku na bok.- Co się dzieje ? - spytał.- Poszaleli, to się dzieje! - uniosła ku niemu głowę.- Wymyślili, żeby jechać do Cleave Cross.- Dzisiaj? - spytał z niedowierzaniem Avery.- Nie tylko że dzisiaj, ale teraz, zaraz.Hob już czeka z powozem.A, co tam.Może uda nam się trochę przespać tej nocy.Dzieci Teresy mają naprawdę płuca jak dzwon - powiedziała zafrasowana i zostawiła go samego.Avery wrócił do swego pokoju.Jaka szkoda, że nie widać stąd podjazdu.Nie, nie będzie schodzić na dół i przyciskać nosa do frontowego okna, by obserwować ich odjazd.A jednak nie opuszczało go dręczące uczucie, że został porzucony - nie, że ona go porzuciła.Był zły, że wyjechała bez słowa, nawet jeśli miało to być tylko na jedną noc.Nagle zdał sobie sprawę, że niedługo Lily wyjedzie nie tylko na jedną noc, ale na zawsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl