[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak powodowa³a mn¹ bezgraniczna ciekawoœæ.Chcia³em zobaczyæ ten trzeci rodzaj.Wys³annik chyba zdawa³ sobie sprawê z mojego nastroju.– Chcia³byœ ich ujrzeæ? – zapyta³ od niechcenia.– Jak najbardziej – odpowiedzia³em.– Musisz wiêc tylko g³oœno powiedzieæ, ¿e chcesz z nami pozostaæ – rzek³wys³annik niedba³ym tonem.– Je¿eli to powiem, bêdê musia³ tutaj zostaæ, prawda?– Naturalnie – powiedzia³ wys³annik z przekonaniem.– Wszystko, co w tymœwiecie wypowiadasz na g³os, jest nieodwo³alne.Bezwiednie pomyœla³em, ¿e je¿eli wys³annik chcia³by uwiêziæ mnie podstêpem,móg³ to przecie¿ ³atwo osi¹gn¹æ, ok³amuj¹c mnie.I tak bym siê nie pozna³.– Nie mogê ciê ok³amaæ, poniewa¿ k³amstwo nie istnieje – wdar³ siê w moje myœlig³os wys³annika.– Mogê mówiæ ci tylko o tym, co istnieje.W moim œwiecieistnieje tylko intencja, a za k³amstwem nie kryje siê intencja.Dlategok³amstwo nie istnieje.Chcia³em siê sprzeciwiæ, mówi¹c, ¿e nawet za k³amstwem mo¿e siê kryæ jakaœintencja, lecz zanim zdo³a³em to wypowiedzieæ, wys³annik oœwiadczy³, ¿e zak³amstwem mo¿e siê kryæ jakaœ intencja, ale ta intencja nie jest tak¹ intencj¹,o jakiej on mówi.Nie mog³em utrzymaæ mej uwagi œnienia na argumentacji wys³annika, gdy¿ taulecia³a do postaci ze œwiata cieni.Nagle zauwa¿y³em, ¿e wygl¹daj¹ jak stadodziwnych, dziecinnych zwierz¹t.Wys³annik ostrzeg³ mnie, abym trzyma³ mojeuczucia na wodzy, gdy¿ nag³a ich eksplozja spowoduje, ¿e rozprosz¹ siê jakstado ptaków.– Co mam zrobiæ? – zapyta³em.– ZejdŸ do nas i spróbuj nas popchn¹æ albo poci¹gn¹æ – przynagla³ g³oswys³annika.– Im szybciej siê tego nauczysz, tym szybciej bêdziesz móg³przesuwaæ wzrokiem przedmioty w swoim œwiecie.Mój kupiecki umys³ szala³ w oczekiwaniu na to, co siê wydarzy.W jednej chwiliznalaz³em siê wœród cieni, desperacko próbuj¹c popychaæ je lub ci¹gn¹æ.Pochwili ca³kowicie wyczerpa³em swój zapas energii.Mia³em wra¿enie, ¿eusi³owa³em zrobiæ coœ, co mo¿na by przyrównaæ do podnoszenia domu szczêk¹.Wydawa³o mi siê równie¿, ¿e im bardziej wytê¿am si³y, tym wiêksza jest liczbacieni.Wygl¹da³o to tak, jakby wychodzi³y ze wszystkich zakamarków, byobserwowaæ mnie albo karmiæ siê moj¹ si³¹.Gdy tylko o tym pomyœla³em, cienieznowu siê rozpierzch³y.– Nie karmimy siê twoj¹ si³¹ – powiedzia³ wys³annik.– Chcemy tylko poczuætwoj¹ energiê, podobnie jak ty chcesz poczuæ promienie s³oñca w ch³odny dzieñ.Wys³annik poleci³, bym otworzy³ siê przed nimi, uciszaj¹c sw¹ podejrzliwoœæ.S³ysza³em, jak mówi, i gdy tak przys³uchiwa³em siê jego s³owom, zda³em sobiesprawê, ¿e s³yszê, czujê i myœlê dok³adnie tak samo, jak w normalnym œwiecie.Powoli rozejrza³em siê dooko³a.Bior¹c pod uwagê wyrazistoœæ mojej percepcji,doszed³em do wniosku, ¿e jestem w œwiecie rzeczywistym.W uszach dŸwiêcza³ mi g³os wys³annika, który wyjaœnia³, ¿e jedyna ró¿nicamiêdzy postrzeganiem mojego œwiata a postrzeganiem œwiata istot nieorganicznychpolega na tym, i¿ percepcja ich œwiata zaczyna siê i koñczy w mgnieniu oka.Postrzeganie rzeczywistego œwiata nie odbywa siê w ten sposób, gdy¿ mojaœwiadomoœæ – wspólnie ze œwiadomoœci¹ niezliczonej liczby istot podobnych domnie, których intencja utrzymuje mój œwiat takim, jaki jest – skupiona jest natym œwiecie.Wys³annik doda³, ¿e dla istot nieorganicznych postrzeganie mojegoœwiata zaczyna siê i koñczy w mgnieniu oka; swojego œwiata nie postrzegaj¹jednak w ten sposób, gdy¿ niezliczona ich liczba utrzymuje go przy pomocy swejintencji takim, jaki jest.W tej chwili obraz zacz¹³ siê rozmywaæ.Czu³em siê ^jak nurek; powrót ze œwiataistot nieorganicznych by³ niczym wynurzanie siê na powierzchniê.W trakcie nastêpnej sesji wys³annik rozpocz¹³ swój dialog ze mn¹ odpowtórzenia, ¿e ruchome cienie i nieruchome tunele ³¹cz¹ ca³kowiciezharmonizowane i aktywne zwi¹zki.– Nie mo¿emy istnieæ bez siebie – stwierdzi³.– Rozumiem, co masz na myœli – powiedzia³em.Wys³annik odparowa³ z nut¹lekcewa¿enia w g³osie, ¿e z pewnoœci¹ nie mogê rozumieæ, co oznacza takizwi¹zek, który jest nieskoñczenie bardziej rozbudowany od zwyk³ej zale¿noœci.Zamierza³em poprosiæ go o wyjaœnienie, lecz w tym samym momencie znalaz³em siêwewn¹trz czegoœ, co mogê opisaæ jedynie jako tkankê tunelu.Ujrza³em jakieœgroteskowo po³¹czone, gruczo³owate wypuk³oœci, które emitowa³y nieprzezroczysteœwiat³o.Przysz³o mi do g³owy, i¿ s¹ to te same wypuk³oœci, które przypomina³ymi alfabet Braille'a.Bior¹c pod uwagê, ¿e l te plamy energii mia³y od trzechdo czterech stóp œrednicy, zacz¹³em siê zastanawiaæ, jak du¿e s¹ wrzeczywistoœci same tunele.– Wielkoœæ tutaj nie jest tym samym, co wielkoœæ w twoim œwiecie – powiedzia³wys³annik.– Energia tego œwiata jest innym rodzajem energii.Jej w³aœciwoœcinie przystaj¹ do w³aœciwoœci energii twojego œwiata; pomimo to ten œwiat jesttak samo rzeczywisty, jak twój.Wys³annik doda³, ¿e powiedzia³ mi ju¿ wszystko o cieniach, opisuj¹c wypuk³oœcina œcianach tuneli.Odparowa³em, ¿e co prawda s³ysza³em jego wyjaœnienia, lecznie zwraca³em na nie uwagi, gdy¿ nie s¹dzi³em, ¿e odnosz¹ siê bezpoœrednio doœnienia.– Wszystko w tym œwiecie ma bezpoœredni zwi¹zek ze œnieniem – stwierdzi³wys³annik.Chcia³em zastanowiæ siê nad przyczyn¹ mojej pomy³ki, lecz mój umys³ sta³ siêpusty.Moja uwaga œnienia s³ab³a.Mia³em trudnoœci ze skupieniem jej naotaczaj¹cym mnie œwiecie.Zebra³em wiêc si³y, aby siê obudziæ.I wtedy znowuus³ysza³em g³os wys³annika.Jego dŸwiêk wzmocni³ mnie, a uwaga œnienia znaczniesiê polepszy³a.– Œnienie jest noœnikiem, który zabiera œni¹cego do tego œwiata – powiedzia³wys³annik.– To my nauczyliœmy czarowników wszystkiego, co wiedz¹ o œnieniu.Nasz œwiat jest zwi¹zany z waszym dziêki wrotom zwanym snami.Wiemy, jak przeznie przechodziæ, ale ludzie nie.Musz¹ siê tego uczyæ.Dalej wys³annik mówi³ o tym samym, co ju¿ kiedyœ mi wyjaœnia³.– Wypuk³oœci na œcianach tunelu to cienie – powiedzia³.– Jestem jednym z nich.Poruszamy siê wewn¹trz tuneli, po œcianach, nape³niaj¹c siê energi¹ tuneli,która jest nasz¹ energi¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]