[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mięśnie jego twarzy się napięły, a usta zacisnęły.Był gotowy do strzału.To już ostatnie ostrzeżenie.Nie ma więcej czasu ani na rozważania, ani na podejmowanie decyzji.Cammie ogarnia niezwykły spokój.Ucisza jej strach, łagodzi gniew, rozwiewa wątpliwości.Starannie mierzy w ciało wuja i dokładnie naciska cyngiel.Oczy ma szeroko otwarte.Rozlega się huk.Pistolet cofa się w jej dłoni i zadaje ostry ból, a jednocześnie podrywa w górę całe ramię.Wuj wali się na podłogę i nieruchomieje w bezładnym skręcie.Jednak przewracając się, oddaje jeszcze ogłuszający strzał.Ognisty płomyk mknie w stronę Reida.Odrzuca go do tyłu, a w blasku kolejnej błyskawicy miga tylko jego pobladła twarz z rozszerzonymi w szoku oczami, jakby wyrażającymi zgodę na to, co nieuniknione.Reid pada jak długi i zastyga w bezruchu.Z oddali przez nieustający szum deszczu dobiega równomierny warkot śmigieł nadlatującego helikoptera.XXII- Nie, proszę, nie.Słowa Cammie są ledwie niewyraźnym szeptem.Dziewczyna wypuszcza z dłoni pistolet, czując, jak ściska jej serce paraliżujący strach.Potykając się, biegnie do Reida i klęka przy nim.Drżącymi rękami obmacuje jego pierś i brzuch, szukając rany.Nie znajduje śladu krwi, chociaż kurtka Reida jest poszarpana i nadpalona.Pochyla się jeszcze niżej, ujmuje głowę mężczyzny i trzęsącymi się, pieszczotliwymi palcami bada każdy rys jego twarzy.Delikatnie odwraca go w stronę światła padającego z komputera.Reid jest blady, rysy ma rozluźnione, ale nie widać nigdzie żadnego skaleczenia.Jego pierś unosi nagle chrapliwy, z trudem wciągnięty oddech.Kiedy próbował zaczerpnąć więcej powietrza, twarz mu się wykrzywiła, a usta szeroko rozwarły.Oczy Reida otworzyły się jak za naciśnięciem sprężyny i przez długie sekundy wpatrywały w załzawioną i przerażoną dziewczynę.Gwałtownym ruchem Reid poderwał się i usiadł.Opierając się plecami o ścianę, powiedział przerywanym głosem:- Nie lituj się nade mną.Strzał.mnie tylko.ogłuszył.Ta kurtka.- Jest kuloodporna - domyśliła się z ulgą Cammie, gdy Reid przerwał z braku tchu.Badając jego ciało, stwierdziła niezwykłą sztywność i masywny krój okrycia.Reid przytaknął skinieniem głowy.- Na szczęście.odwróciłem się.kiedy mnie trafił.Może nie przetrzymałbym.bezpośredniego strzału.Cammie wie, że wcale nie chodzi o szczęśliwy przypadek.Dostrzegła ten moment, kiedy Reid się uchylił, próbując odgadnąć tor pocisku, lecz wyraz jego twarzy utwierdził ją w przekonaniu, że był to tylko instynktowny odruch; Reid nie potrafiłby się zdobyć na żaden wysiłek w obronie swego życia, ponieważ w tej samej chwili jej życie znalazło się w niebezpieczeństwie.Świadomość ta dodała jej sił.Modliła się w duchu, aby się nie myliła.Nie ma czasu na dalszą rozmowę.Ryk syren nadjeżdżających wozów policyjnych niemal zanikł w ogłuszającym łoskocie zbliżającego się śmigłowca.Pisk opon zamarł na dziedzińcu i natychmiast do ich uszu dobiegły gardłowe okrzyki.Przez otwarte drzwi Cammie zobaczyła zmierzających w stronę domu mężczyzn w mundurach i nieprzemakalnych płaszczach.Przebiegli pod srebrzystymi strugami deszczu, wpadając w krąg świateł lądującego helikoptera.Dziewczyna podniosła się i odrzuciła do tyłu potargane włosy.Mocne światła pojazdów rozjaśniły cały hol.W ich blasku Cammie dostrzegła bezwładne ciało wuja z rozszerzającą się na piersi plamą krwi i pustym wyrazem otwartych oczu.Wciąż oszołomiona zdała sobie sprawę, że powinna podejść do niego i przekonać się, czy naprawdę nie żyje.Nie potrafiła jednak tego zrobić jakby w obawie, że wuj nagle ożyje i znów im zagrozi.Reid, śledząc jej spojrzenie, powoli wstał, podszedł do leżącego mężczyzny i pochylił się nad nim.Długimi palcami dotknął jego szyi w miejscu, w którym wyczuwa się tętno, a potem spojrzał na Cammie i potrząsnął przecząco głową.Następnie podniósł strzelbę, która znalazła się na gardle wielebnego Jacka Taggarta.- Zatrzymać się w miejscu! Ani jednego ruchu!Okrzyk dobiegł z otwartych drzwi.W chwilę później hol zapełnił się uzbrojonymi mężczyznami.Oświetlony potężną latarką Reid znalazł się w kręgu co najmniej pół tuzina prosto w niego wymierzonych karabinów.Nawet nie mrugnąwszy okiem, pochylony nadal nad ciałem zabitego, Reid zastygł w bezruchu.- Rzuć strzelbę!- Nie! - woła Cammie, ruszając w stronę mężczyzn otaczających Reida.- Wszystko w porządku, madame.Proszę pozostać z tyłu.- Oficer w mundurze policji stanowej prawie na nią nie spojrzał.- Nie przejmuj się, Cammie - odezwał się Reid.- Dam sobie radę.Najwyraźniej ma zamiar wziąć na siebie odpowiedzialność za jej czyn i chronić ją przed konsekwencjami zabójstwa.A ponieważ sam wezwał władze na pomoc, istnieje możliwość, że wyjdzie z opresji cało i pozostanie mu tylko wspomnienie jeszcze jednej przygody w burzliwym życiu.Ale to nie jest uczciwe.Przez mężczyzn zgromadzonych w holu przepchnęła się krzepka postać.Cammie natychmiast rozpoznała przybyłego, podbiegła do niego i chwyciła za ramię.- Bud - mówi spokojnym i wyraźnym głosem.- Powstrzymaj ich.To ja strzelałam.Sama zabiłam wuja.Bud obrzucił ją uważnym spojrzeniem.Następnie odwrócił wzrok, przyjrzał się leżącemu na podłodze mężczyźnie i pochylonemu nad nim Reidowi.Uwolnił się z rąk Cammie i ruszył w tamtą stronę.Odebrał Reidowi strzelbę, chwycił ją przez chustkę wyjętą z kieszeni i powiedział z pewnością siebie:- Odprężcie się, chłopcy! Ta sprawa kryje w sobie znacznie więcej, niż się to wydaje na pierwszy rzut oka.Znajdźmy jakieś światło i wtedy ci dwoje opowiedzą nam, co się tutaj naprawdę wydarzyło.Zeznania zajmują sporo czasu.Jest tak wiele do powiedzenia, tak dużo rzeczy do wyjaśnienia.Kilka spraw zostaje pominiętych.Niektóre przez Cammie, inne przez Reida, a jeszcze inne przez nich oboje, za wzajemną, milczącą zgodą.Jeżeli nie uchodzą one uwagi Buda, co jest bardzo prawdopodobne, to szeryf celowo ich nie porusza.Zadaje im dociekliwe i trafne pytania, które dowodzą, że dobrze się orientuje w sytuacji.Może nawet dodać kilka drobnych szczegółów dzięki swoim oficjalnym i na pół oficjalnym dochodzeniom.Wszystko zaczęło się od zapowiedzianej sprzedaży papierni.Ojciec Reida przeglądał księgi, aby sprawdzić, czy są w porządku.Wtedy właśnie wykrył nieprawidłowości w dziale Keitha.Stres wywołany tym odkryciem przyśpieszył atak serca, który go zabił.Przed śmiercią zdążył zatelefonować do syna, dzięki czemu Reid wrócił do domu.Ale ojciec zmarł, nim udało mu się wyjaśnić problemy związane z fabryką.Natomiast Keith, który albo spotkał się z zarzutem kradzieży ze strony ojca Reida, albo sam się zorientował, że przegląd ksiąg, wymagany w umowie o sprzedaży, ujawni jego nadużycia, zaczął pożyczać pieniądze na prawo i lewo, aby wyrównać ubytki.Nie potrafił jednak zdobyć dostatecznej sumy.Wówczas z typowym zadufaniem hazardzisty spróbował pomnożyć potrzebną gotówkę przy stołach gry i w rezultacie wpadł w jeszcze większe tarapaty i w jeszcze większą pułapkę.Wyniki poszukiwań dotyczących tytułu własności, dzięki którym Cammie miała się stać bogatą kobietą, zachęciły Keitha do powrotu do żony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]