[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiêtacie waszmoœciowieKmicica albo przynajmniej s³yszeliœcie o nim.Otó¿ imainujcie¿e sobie, i¿ to,co ksi¹¿ê Bogus³aw rozpuœci³: jakoby mu siê Kmicic ofiarowa³ rêkê na króla ipana naszego podnieœæ, to nieprawda!- Januszowi jednak¿e Kmicic pomaga³ dobrych kawalerów wycinaæ.- Tak jest, Januszowi pomaga³, ale wreszcie i on siê spostrzeg³, aspostrzeg³szy siê, nie tylko s³u¿bê porzuci³, ale jak to wiecie, ¿e cz³ek by³zuchwa³y, jeszcze siê na Bogus³awa porwa³.Podobno tam ju¿ ciasno by³o z m³odymksiêciem i ledwie zdrowie z r¹k Kmicicowych salwowa³.- Kmicic by³ ¿o³nierz wielki - odezwa³y siê liczne g³osy.- Ksi¹¿ê zaœ przez zemstê tak¹ na niego potwarz wymyœli³, od której dusza siêwzdryga.- Diabe³ by lepszej nie wymyœli³!- Wiedzcie, ¿e dowody mam w rêku, czarno na bia³ym, i¿ to by³a zemsta zanawrócenie siê Kmicicowe.- Tak czyje imiê pohañbiæ!.Jeden Bogus³aw to potrafi!- Takiego ¿o³nierza pogr¹¿yæ!- S³ysza³em - mówi³ dalej hetman - i¿ Kmicic widz¹c, ¿e nic mu tu ju¿ do robotynie pozostaje, do Czêstochowy umkn¹³ i tam znaczne us³ugi odda³, a potem królajegomoœci w³asn¹ piersi¹ os³ania³.Us³yszawszy to, ci sami ¿o³nierze, którzy by byli przed chwil¹ na szablachKmicica roznieœli, poczêli coraz ¿yczliwiej siê o nim odzywaæ.- Kmicic mu tego nie daruje, nie taki to cz³owiek, on siê i na Radziwi³³aporwie!- Wszystkich ¿o³nierzów ksi¹¿ê koniuszy pohañbi³ rzuciwszy na jednego tak¹hañbê!- Kmicic swawolnik by³ i okrutnik, ale nie parrycyda!- Pomœci on siê, pomœci!- My go pierwej pomœcimy!- Skoro jaœnie wielmo¿ny hetman powag¹ sw¹ za niego rêczy, to tak musia³o byæ.- Tak by³o! - rzek³ hetman.- Zdrowie hetmañskie!I niewiele brak³o, by i Kmicicowego zdrowia nie wypito.Lecz co prawda,odzywa³y siê bardzo gwa³towne g³osy i przeciw, zw³aszcza miêdzy dawnymioficerami radziwi³³owskimi.S³ysz¹c je hetman rzek³:- A wiecie waszmoœciowie, sk¹d mi ów Kmicic do g³owy przyszed³? Oto Babinicz,goniec królewski, wielce jest do niego podobny.Sam siê w pierwszej chwiliomyli³em.Tu pan Sapieha pocz¹³ surowiej nieco spogl¹daæ i mówiæ z wiêksz¹powag¹:- Choæby tu sam Kmicic przyjecha³, to poniewa¿ siê nawróci³, poniewa¿ œwiêtegomiejsca z niezmiern¹ odwag¹ broni³, potrafi³bym go moj¹ hetmañsk¹ powag¹os³oniæ; proszê zatem waszmoœciów, by mi tu ¿adne ha³asy z przyczyny owegoprzybysza nie powsta³y.Proszê pamiêtaæ, ¿e on tu z ramienia króla i chanowegoprzyjecha³.A zw³aszcza polecam to ichmoœciom panom rotmistrzom z pospolitegoruszenia, bo tam o dyscyplinê trudniej!Gdy pan Sapieha mówi³ w ten sposób, jeden pan Zag³oba oœmiela³ siê, bywa³o,pomrukiwaæ pod nosem, wszyscy inni siedzieli jak trusie.Tak te¿ siedzieli iteraz, ale gdy twarz hetmañska powesela³a znowu, rozradowa³y siê i inne.Kielichy gêsto kr¹¿¹ce dope³nia³y miary weso³oœci i ca³e miasto grzmia³o dorana, a¿ œciany domostw dygota³y w posadach, a dym wystrza³Ã³w wiwatowychprzys³oni³ je ca³e jakby po bitwie.Nazajutrz rankiem wys³a³ pan Sapieha Anusiê do Grodna, z panem Kotczycem.WGrodnie, z którego Chowañski by³ siê ju¿ dawno usun¹³, rezydowa³a wojewodziñskarodzina.Biedna Anusia, której piêkny Babinicz nieco w g³owie zawróci³, ¿egna³a siê znim bardzo czule, ale on siê trzyma³ ostro i dopiero na samym odjezdnym rzek³jej:- ¯eby nie jedno licho, które w sercu jako cierñ siedzi, to bym siê by³ pewniew waæpannie na umor rozkocha³.Anusia pomyœla³a sobie, ¿e nie masz takiej drzazgi, której by nie mo¿na przycierpliwoœci igie³k¹ wyd³ubaæ, lecz ¿e i ba³a siê trochê tego Babinicza, wiêcnie rzek³a nic - westchnê³a cicho i odjecha³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]